
Ostatnia aktualizacja wprowadzona przez Amazon pozbawiła użytkowników Kindle możliwości pobierania zakupionych książek, uwydatniając szersze problemy związane z posiadaniem cyfrowych treści.
Zmiana dokonana przez Amazon uniemożliwia bezpośrednie pobieranie książek na urządzenia Kindle, co wpisuje się w niepokojący kierunek, w którym przedsiębiorstwa utrzymują kontrolę nad cyfrowymi zakupami. Zjawisko to obejmuje różne sektory – od gier, przez książki, po filmy – stawiając konsumentów w pozycji zależnej od często zmiennych zasad platformy.
Wraz z rozwojem cyfrowych mediów koncepcja posiadania gier, książek i muzyki uległa zasadniczej przemianie w porównaniu do czasów, gdy dominowały fizyczne nośniki. W najnowszej aktualizacji Amazon zlikwidował funkcję pobierania i przenoszenia zakupionych książek ze sklepu Kindle, jeszcze bardziej ograniczając swobodę użytkowników w zarządzaniu ich wirtualnymi bibliotekami.
Kto korzysta z Kindla?
Jak informuje serwis The Verge, nowe zasady weszły w życie 26 lutego. Dotychczas użytkownicy Kindle mieli możliwość pobierania zakupionych książek w formie plików, które można było wykorzystać na komputerze lub innych urządzeniach. Po aktualizacji przez cały czas mogą transferować pliki z komputera na czytnik Kindle, ale utracili możliwość pozyskiwania nowych kopii zakupionych pozycji bezpośrednio ze sklepu Amazon.
W odpowiedzi na tę aktualizację Amazon podkreślił, iż zakupione treści pozostaną dostępne w ramach jego ekosystemu: „Czytelnicy przez cały czas mogą korzystać z książek wcześniej pobranych na urządzenia Kindle oraz uzyskiwać dostęp do nowych treści poprzez aplikację Kindle, wersję przeglądarkową, jak również bezpośrednio przez czytniki wyposażone w moduł Wi-Fi” – wyjaśniła rzeczniczka Amazon, Jackie Burke.
Ten ruch obnaża niepokojącą tendencję – firmy sprzedają treści cyfrowe, sugerując, iż stają się one własnością nabywcy, podczas gdy faktycznie utrzymują pełną kontrolę nad dostępem. Pomimo iż klienci płacą za te produkty, nie posiadają ich w tradycyjnym znaczeniu.
Zjawisko to wykracza daleko poza świat książek. W 2023 roku Ubisoft spotkał się z falą krytyki po próbie wycofania gry Assassin's Creed Liberation HD z platformy Steam. Z kolei zamknięcie sklepów Nintendo eShop dla konsol Wii U i 3DS skutkowało utratą dostępu do niezliczonych tytułów dostępnych wyłącznie w formie cyfrowej.
W branży filmowej obserwujemy analogiczne przypadki – Sony usunęło zakupione filmy z bibliotek użytkowników PlayStation w Niemczech i Austrii, powołując się na wygasające umowy licencyjne.
https://dailyweb.pl/apple-uleglo-naciskom-i-obnizylo-poziom-prywatnosci-w-icloud-usa-wszczyna-postepowanie-przeciwko-brytyjczykom/
Badania przeprowadzone przez Consumer Reports wskazują, iż aż 83% Amerykanów nie jest w pełni świadomych ograniczeń związanych z zakupami cyfrowymi. Błędnie zakładają oni, iż posiadają nabyte treści na takich samych zasadach jak ich fizyczne odpowiedniki.
Na poziomie prawnym zagadnienie komplikuje się dodatkowo. Umowy licencyjne (EULA) akceptowane przy zakupie często zawierają zapisy umożliwiające dostawcom jednostronne zmiany warunków dostępu. Obecny model dystrybucji treści cyfrowych opiera się na paradoksie – konsumenci płacą cenę sugerującą zakup, otrzymując w zamian czasowo nieograniczoną, ale warunkowo odwoływalną licencję.
Restrykcje zastosowane przez Amazon dla Kindle wpisują się w rosnącą listę podobnych ograniczeń w różnych sektorach cyfrowej rozrywki. Podczas gdy korporacje przez cały czas sprawują kontrolę nad dostępem do zakupionych mediów, konsumenci pozostają zależni od zasad platform, które mogą ulec zmianie w dowolnym momencie, bez rzeczywistych możliwości odwołania.