Amator

aleksandra.jursza.net 5 dni temu

Jak nakręcić film o cenzurze, omijając cenzurę?

– To jest piękne, co robicie – powiedział Piotr (Marek Litewka), jeden z bohaterów „Amatora” Kieślowskiego. – Choć… człowiek już nie żyje, to ciągle jest. Piękne to jest.

Filip Mosz (Jerzy Stuhr) to zwyczajny pracownik, który ma zwyczajne życie. Żonę i córkę, a z okazji jej narodzin kupuje kamerę. Ruską oczywiście, bo to były lata 70′. Kontekst jest trochę ważny, ale mimo upływu czasu film wciąż pokazuje głębię i poza szczegółami typu stara lokomotywa czy codzienne butelki z mlekiem praktycznie się nie starzeje. Bowiem nasz Filip nagle zaczyna odnosić sukcesy artystyczne…

I teraz tak.

Z jednej strony można „Amatora” uznać za krytykę komunistycznego systemu. Zresztą, ona wybrzmiewa, gdy jest to ostre uderzenie w widza, czyli pod koniec. Ale wydaje mi się też trochę, iż Kieślowski unaocznia tu absurdy świata „artystycznego”, bo – powiedzmy sobie szczerze – treść filmów, które są prezentowane na konkursie jest bez sensu.

– Ale na tym ekranie takich [dobrych – dop. ja] filmów nie było – stwierdza Andrzej Jurga*, jeden z filmowych jury w konkursie filmów amatorskich. – Za to to, co było, to było straszne, naprawdę było straszne, ponieważ z tych filmów wynika, iż wy znacie życie tylko z Kronik Filmowych i Dziennika Telewizyjnego, a nie z tego, co was otacza.

I w tym momencie film uderza w cenzorów, jak mi się wydaje. Ale też zadaje naprawdę interesujące pytania odnośnie życia artystycznego, znaczenia pracy i robi to aż do końca. Wiadomo, takie zagadnienia są nam bliższe, choć w tej chwili cenzura ma zupełnie inną formę, metodę działania, ale to nie jest tekst o tym.

Kieślowski w swoim filmie robi to, co zawsze. Wydaje się, iż każdy kadr czy scena mają znaczenie i absolutnie wszystko jest przemyślane. Ba, sami bohaterowie zwracają uwagę na symbole (czarny samochód).

Jak dla mnie oznacza to tylko tyle, iż „Amator” może być na kilka seansów, by po prostu podumać nad tym i owym. Na przykład nad tym, iż obraz odnosił same sukcesy, w tym na moskiewskim festiwalu jako „komedia socjalistyczna”. Cóż – juror po prostu musiał mieć argument za tym, dlaczego Kieślowski otrzymał nagrodę, no i wymyślił.

Jeśli chodzi o rolę Jerzego Stuhra, to bez wątpienia jest ona kapitalna. A ostatnia scena? To efekt tego, iż Kieślowskiemu nie podobało się pierwotne zakończenie „Amatora”, więc zrobili dokrętkę. – Nakręciliśmy jedną z najważniejszych i najpiękniejszych scen w powojennej polskiej kinematografii. Powoli odwracałem na siebie kamerę, naciskałem wyłącznik i w tak wycelowany w siebie obiektyw, zaczynałem opowiadać jeszcze raz swoje życie – wypowiadał się aktor w książce o Kieślowskim. Tak, ta scena przeszła do historii i ona jest niezwykła.

„Amator” nie każdemu podejdzie. To po prostu film powolny, którego głównym tematem jest twórczość w czasach, gdy artyści swobody nie mają. Ale ci właśnie pod koniec seansu mogą się poczuć znacznie zaniepokojeni. Nie bez powodu „Amator” jest uznawany za film moralnego niepokoju. Mnie osobiście obraz się spodobał, choć nie wytrącił tak z równowagi, jak „Prosta historia o morderstwie”. Ale nie musiał. To jest film z głębią, której pozazdrościć mogą współczesne, i to widać od pierwszego kadru.

———————

* Andrzej Jurga i Krzysztof Zanussi zagrali samych siebie.

Idź do oryginalnego materiału