Zmiana
Początek 57. sezonu artystycznego wiązał się z pewną zmianą, ale była to raczej ewolucja niż rewolucja – oto bowiem kierownictwo artystyczne od swojej matki Agnieszki Duczmal przejęła Anna Duczmal-Mróz. Oficjalne przekazanie pałeczki, czyli w tym przypadku batuty, w tej sztafecie nastąpi podczas kolejnego koncertu, ale Duczmal-Mróz już zaczęła sprawować swoje obowiązki.
fot. M. Zakrzewski
Podczas konferencji prasowej opowiadała o swoich pomysłach: zamierza zapraszać nie tylko zagranicznych solistów, ale także dyrygentów, żeby orkiestra miała szansę poznać różne podejścia do dyrygenckiego fachu. Bardzo ciekawie brzmi też pomysł na koncerty dla dzieci, podczas których będą mogły one być blisko muzyków, żeby móc poczuć dźwięk.
Trzymam kciuki za te plany!
Mistrzowski duet i Mendelssohn
Koncert inaugurujący nowy sezon odbył się pod hasłem „Mistrzowskie duety”, ponieważ zaproszono skrzypaczkę Weriko Czumburidze, w Poznaniu pamiętaną jako zwyciężczynię Międzynarodowego Konkursu Skrzypcowego im. Henryka Wieniawskiego, i pianistę Hyuka Lee, finalistę XVIII Międzynarodowego Konkursu Pianistycznego im. Fryderyka Chopina. Wspólnie wystąpili oni w „Koncercie d-moll na skrzypce, fortepian i orkiestrę smyczkową” Felixa Mendelssohna-Bartholdy’ego, jednak zanim to nastąpiło, usłyszeliśmy „Symfonię nr 4 c-moll” tegoż kompozytora.
fot. M. Zakrzewski
Jak przypomniał w zapowiedzi Andrzej Sułek, oba to utwory młodzieńcze, bo w ogóle Mendelssohn-Bartholdy był niezwykle produktywny przed uzyskaniem pełnoletniości, o czym się zapomina, kiedy podkreśla się, iż to Wolfgang Amadeus Mozart był cudownym dzieckiem. Oczywiście jedno nie wyklucza drugiego. Sułek słusznie też zwrócił uwagę na to, jak u niemieckiego kompozytora łączy się stare z nowym, czego najlepszym dowodem wstęp niczym z Georga Friedricha Händla. Mi symfonia przywiodła z początku na myśl obrazy spokojnie płynącej wody, dostrzegłem też w niej dużo operowej śpiewności, a także minimalistyczną motorykę kojarzącą się z Philipem Glassem.
W koncercie była niezwykła ekspresywność jak z Antonia Vivaldiego (przypominają mi się tu jego koncerty zarejestrowane przez Arte dei Suonatori z Rachel Podger), a miejscami także niemal ludowość skrzypiec.
Bartók
Po przerwie zagrano „Divertimento” Beli Bartóka, które znów niezwykle interesująco zapowiedział Andrzej Sułek; zwrócił uwagę, iż początkowo węgierski kompozytor w ogóle nie chciał przyjąć zamówienia od Paula Sachera, ale w końcu się zdecydował i pisał, mierząc się z trudnymi okolicznościami, zarówno powszechnymi (w przededniu wojny), jak i prywatnymi (chora matka).
fot. M. Zakrzewski
Jednak dzieło powstało i co więcej – jest znakomite. Amadeus podszedł do niego fachowo, wydobywając różne płaszczyzny, szarość wspaniale rozdzierając przebłyskami i przywodząc na myśl a to Dimitra Szostakowicza, a to George’a Gershwina.
Oczywiście nie obyło się bez bisów (soliści wcześniej także nie skąpili siebie publiczności, a Hyuk Lee dał się wtedy poznać jako skrzypek!), co tylko pokazuje, jak kochana jest ta wspaniała orkiestra.