Ahsoka – recenzja odcinków 1-2. Nadchodzą „Rebelianci”

popkulturowcy.pl 1 rok temu

Na Disney+ pojawiła się wreszcie wyczekiwana przez wielu fanów produkcja. Nowy aktorski serial ze świata Gwiezdnych Wojen skupiający się na postaci Ahsoki Tano, kontynuuje wątki ze starych seriali animowanych. Dla sporej rzeszy osób nieznających tych historii, nowa opowieść może się wydawać wyrwana z kontekstu. Jednak dla prawdziwych wielbicieli całego uniwersum jest to prawdziwa uczta.

Słynna wojowniczka i była Jedi powraca w solowej historii. Ahsoka Tano podąża niepokojącym tropem i próbuje zapobiec kolejnej nadchodzącej wojnie, która może spaść jak grom na wciąż raczkującą Nową Republikę. Galaktyka ledwo podniosła się na kolana po upadku Imperium, jednak cienie dawnego ustroju wciąż są mocno dostrzegalne, a wielbiciele imperialnego porządku są liczniejsi niż by się wydawało.

Akcja serialu ściśle nawiązuje do nie zamkniętych wątków z animacji Star Wars: Rebelianci. Od tamtych wydarzeń sporo minęło i dużo się wydarzyło – BA, wydarzyła się cała oryginalna trylogia Gwiezdnych Wojen. Mimo to, nowa opowieść się nie ociąga, nie marnuje naszego czasu w przydługie i trochę zbędne wprowadzanie nas w historię. Tytułowa bohaterka wchodzi w posiadanie tajemniczej, zaszyfrowanej mapy, której poszukują również poplecznicy Thrawna. Wierzą bowiem, iż zawiera ona wskazówkę do odnalezienia tajnej kryjówki zaginionego admirała – ostatniego wielkiego przywódcy Imperium. Ahsoka widzi jednocześnie szansę na odnalezienie Ezry Bridgera, który – podobnie jak Thrawn – zaginął w trakcie bitwy o Lothal w ostatnim odcinku Rebeliantów. W tym celu zwraca się o pomoc do dawnych przyjaciół – Hery Syndulli, w tej chwili generała floty Republiki, oraz Sabine Wren, mandalorianki oraz… Swojej dawnej uczennicy.

W serialu wreszcie widzimy aktorskie wersje wyżej wymienionych bohaterek. Szczerze powiedziawszy, mimo wszelkich obaw, są to niesamowicie udane debiuty. Obie postacie są nieźle napisane i jeszcze lepiej zagrane, bardzo wierne swoim animowanym oryginałom. Sympatyczna, a jednocześnie harda Hera, grana przez Mary Elizabeth Winstead, oraz Sabine Wren, twarda wojowniczka, ale i wrażliwa dziewczyna, w którą wciela się Natasha Liu Bordizzo, są dokładnie takie, jakie oczekiwałby wielbiciel pierwowzorów. Na chwilę pojawia się wciąż wkurzający droid Chopper, którego mimo wszystko nie da się nie lubić. Teraz czekamy jeszcze na pojawienie się Zeba Oreliusa, który niedawno debiutował w 3. sezonie The Mandalorian

fot: kadr z serialu

Na głównym planie i tak pozostaje nasza tytułowa bohaterka. Jednak Ahsoka Tano jest już zupełnie inna niż jej młodsza wersja, którą widzieliśmy w serialu Wojny Klonów czy Rebelianci. Podczas scen akcji wciąż pokazuje znany jej pazur, co wypada naprawdę świetnie. W pozostałych scenach jest jednak dużo bardziej stonowana, można powiedzieć iż prawie bezemocjonalna. W pierwszej chwili mogłoby się komuś wydawać, iż to słaba gra aktorska. Jest jednak zupełnie inaczej. Ahsoka jest dużo starsza i dojrzalsza. Przestała być porywcza i zadziorna jak kiedyś. Przeszła wiele, zmieniła się i nabrała mądrości. Dlatego zdecydowanie nie można powiedzieć, iż wcielająca się w nią Rosario Dawson gra sztywno lub “drewniano”. Aktorka po prostu obrała taki kierunek, w ten sposób odtworzyła swoją postać. Problem w tym, iż nie do końca jestem przekonany, czy to odpowiedni kierunek, aczkolwiek jest to intrygująca interpretacja i ciekaw jestem jak się rozwinie w kolejnych odcinkach.

fot: kadr z serialu

Miałem wrażenie podczas seansu, iż serial od pierwszych scen stara się pokazać swoją odmienność względem mniej udanych seriali Star Wars, a także to, iż twórcy faktycznie przykładają się do jego jakości. Widzimy więc odnoszenie się do starych filmów kinowych, chociażby w klimatycznym wprowadzeniu, zawierającym między innymi kultowe napisy początkowe, czy słynnym “wyjeździe” statku kosmicznego spoza kadru. Widać to w sposobie nakręcenia pierwszej sekwencji z Ahsoką – bardzo wolnej i spokojnej.

Widzę to również w bardzo dobrze nakręconych scenach akcji, których w serialu nie brakuje. Na całe szczęście nie czuć ich przepakowania, ale ich ilość sprawia, iż nie czujemy nudy, a raczej wyczekujemy kolejnego starcia. Walki na miecze świetlne są dobre pod kątem choreografii, a także ładunku emocjonalnego, który wprowadzają. Czujemy zagrożenie i napięcie, wręcz wzorowo podkreślone. Dla fanów tego typu pojedynków jest to istna frajda.

fot: kadr z serialu

Ahsoka po pierwszych dwóch odcinkach zapowiada się na naprawdę dobry serial. Może nie fenomenalny, bo i oba epizody nie były szczególnie wybitne. Widać jednak gołym okiem troskę o jakość i lekcje wyciągnięte z porażek innych seriali. Są tu świetne występy aktorskie bez niepotrzebnych cameo, które przez przypadek mogłyby skraść scenę. Nie ma dłużyzn, które rozciągałyby historię i nudziły widza. Są za to sprawnie zrealizowane sceny, dynamiczna akcja, dobrze zagrane, debiutujące w live-action postacie, duża dawka emocji i nadzieja, iż dalej będzie tak samo dobrze. Do tego ładny i klimatyczny soundtrack, w szczególności do napisów końcowych. Osobiście daję dużą okejkę i czekam na więcej.


Źródło grafiki głównej: Disney Plus
Postaw nam kawę wpisując link: https://buycoffee.to/popkulturowcy
Lub klikając w grafikę
Idź do oryginalnego materiału