**Skandal we wsi przez siostrę**
„Jak mogłaś ich wyprosić za próg? To twoja rodzona ciotka Zofia i kuzynka Agnieszka! Im i tak ciężko, Agnieszka się rozwiódł, sama syna wychowuje!” — krzyczała na mnie mama, Danuta Stanisława, niemal ze łzami w oczach. A teraz jeszcze po wsi plotki poszły, iż ja, Kinga, jestem bez serca i wystawiłam rodzinę na bruk. Sąsiedzi szeptają, znajomi krzywo patrzą, a ja już mam dość tego wszystkiego. Nie jestem potworem, miałam powód, żeby ich poprosić o wyjście! Ale kto mnie wysłucha, skoro na wsi łatwiej osądzić niż zrozumieć? Mam dość tłumaczenia się, ale dłużej nie będę milczeć — muszę opowiedzieć, jak to naprawdę było.
Wszystko zaczęło się miesiąc temu, gdy ciotka Zofia i Agnieszka z synem Kacprem przyjechali do nas. Agnieszka niedawno rozstała się z mężem, który, jak mówiła, „nie był prezentem”. Została sama z pięcioletnim Kacprem, bez pracy i dachu nad głową — mieszkanie zabrał były. Ciotka Zofia, jej matka, też postanowiła przeprowadzić się z miasta na wieś, bo „w bloku jej ciasno”. Zadzwonili i poprosili, by u nas pomieszkali, póki nie znajdą swojego miejsca. Oczywiście, nie odmówiłam — rodzina. Mieszkamy z mężem w dużym domu, mamy dwójkę dzieci, ale miejsce się znajdzie. Myślałam, iż parę tygodni i po sprawie. Jakże się myliłam.
Od pierwszego dnia ciotka Zofia zachowywała się, jakby to był jej dom. Przestawiała meble, bo „tak lepiej pada światło”, wtrącała się do gotowania, krytykując moje zupy: „Kinga, ty bez liścia laurowego gotujesz?”. Tłumiłam złość, uśmiechałam się, ale w środku już wrzeło. Agnieszka, zamiast szukać pracy czy mieszkania, całe dnie spędzała z nosem w telefonie albo narzekała, jak jej ciężko. Kacper, choć miły chłopiec, harcował po domu jak tornado, niszcząc zabawki naszych dzieci, a Agnieszka tylko wzruszała ramionami: „Przecież to dziecko, czego od niego chcesz?”. Proponowałam pomoc — znaleźć ogłoszenia, zająć się Kacprem, gdy będzie na rozmowach. Ale odpowiadała: „Kinga, nie naciskaj, i tak jest źle”.
Po dwóch tygodniach zrozumiałam, iż nie zamierzają wyjeżdżać. Ciotka Zofia oświadczyła, iż chce zostać na wsi na stałe, i zaczęła napomykać, iż „można by dobudować dla nich część domu”. Agnieszka dodała: „No właśnie, Kinga, wam dom został po rodzicach, a my z Kacprem mamy pod mostem mieszkać?”. Oniemiałam. To co, mam ich teraz utrzymywać, bo są „biedną rodziną”? Z mężem latami harowaliśmy, żeby dom wyremontować, wychowywaliśmy dzieci, spłacaliśmy kredyty. A teraz mam dzielić swoją przestrzeń z ludźmi, którzy choćby „dziękuję” nie potrafią powiedzieć?
Próbowałam porozmawiać. Powiedziałam: „Zosiu, Agnieszko, chętnie pomożemy, ale musicie znaleźć swoje miejsce. Nie możemy żyć razem w nieskończoność”. Ciotka Zofia załamała ręce: „Kinga, co ty, na ulicę nas wyrzucasz? Przecież jesteśmy rodziną!”. Agnieszka się rozpłakała, Kacper zaczął marudzić, a ja poczułam się jak ostatnia łajza. Ale wiedziałam: jeżeli nie postawię granic, będą wiecznie wisieć nam u szyi. Dałam im tydzień na znalezienie mieszkania i zaoferowałam opłacenie pierwszej czynszu. Ale wyszli obrażeni, rzucając: „Jeszcze pożałujesz, Kinga”.
A teraz cała wieś huczy. Mama przyleciała zapłakana: „Kinga, jak mogłaś? Agnieszka sama z dzieckiem, a ty ich wygoniłaś!”. Próbowałam wytłumaczyć, iż nie wyrzuciłam, tylko prosiłam, by wzięli sprawy w swoje ręce. Ale mama tylko kręciła głową: „Ludzie już plotkują, żeś ty bez serca”. Sąsiadki szepczą, jedna choćby rzuciła, iż „sobie nieszczęście na głowę sprowadziłam”. A mnie aż łzy dławią. Nie jestem z kamienia, pomagałam, ile mogłam! Ale dlaczego mam poświęcać swój dom i swoje nerwy, żeby innym było wygodnie?
Porozmawiałam z mężem — przyznał mi rację: „Kinga, masz prawo, nie musimy ich utrzymywać. Są dorośli, niech sami radzą”. Ale choćby jego słowa nie ściągają z serca tego ciężaru. Czuję winę, choć wiem, iż postąpiłam słusznie. Agnieszka mogła szukać pracy — we wsi są oferty, a i do miasta niedaleko. Ciotka Zofia mogła wrócić do swojego mieszkania albo chociaż nie rządzić się u mnie jak u siebie. Ale oni woleli grać ofiary, a ja teraz jestemCzasem myślę, iż może powinnam była być bardziej cierpliwa, ale w głębi duszy wiem, iż gdybym ustąpiła, to tylko pogorszyłoby sytuację dla nas wszystkich.