
RysunekAnna Głąbicka
Oaza Pokoju przypominała utopię pośrodku zgliszczy. Zielone ogrody, bliska sieć sąsiedzkiego wsparcia, szkoła, w której pod tęczowym szyldem dzieci dwóch skonfliktowanych narodów uczą się nawzajem swoich języków i kultur – a to wszystko w samym środku wojny, jaka od dekad toczy się między Izraelem a Palestyną. Gdy wychowująca się w Oazie aktywistka i komiczka Noam Shuster Eliassi otrzymała zaproszenie z Uniwersytetu Harvarda, aby opowiedzieć o pięknym projekcie współistnienia społeczności żydowskiej i palestyńskiej, odpisała, iż owszem, może przygotować stand-up o multikulturalizmie w najtrudniejszych warunkach do jego zaistnienia, ale jedynie w duchu obalenia tej naiwnej narracji. Bo choć Oaza Pokoju udowodniła, iż przyjaźń izraelsko-palestyńska jest możliwa, to jednak w skali wykraczającej poza granice jednej osady, w obliczu kolejnych masakr i zaostrzania wrogich polityk, okazała się mrzonką. Przyjaźń wymaga bowiem równości wszystkich zaangażowanych w nią stron. Tak długo, jak Izraelczycy i Palestyńczycy nie funkcjonują na równych prawach, niemożliwe jest prawdziwe międzynarodowe porozumienie.Coexistence, my ass!– odpisała więc Eliassi w mailu do przedstawicieli uczelni. A ci zaprosili ją na występy pod tym właśnie tytułem. Tak powstał stand-up, a w dalszej kolejności film dokumentalny w reżyserii Amber Fares o tej niesamowitej aktywistce, która stara się przełamywać faszystowskie narracje zarówno agitowaniem na rzecz międzykulturowego porozumienia, jak i najmocniejszym – wbrew pozorom – narzędziem w obliczu rosnącej nienawiści: humorem.

Aktualności „Pisma”
W każdy piątek polecimy Ci jeden tekst, który warto przeczytać w weekend.
„Pytanie o wielokulturowość jest w istocie pytaniem o przyszłość demokratycznego państwa” – pod tą konstatacją …