Jarosław obchodził swoje 65. urodziny w samotności. Kiedyś miał wszystko: rodzinę, biznes, pozycję w społeczeństwie. A teraz – ani żony, ani córki, ani choćby nadziei, iż coś jeszcze można naprawić.
Jeszcze wczoraj u jego boku była Weronika, kobieta, dla której kiedyś porzucił rodzinę i stracił niemal wszystkich bliskich. Uwielbiał ją, obsypywał prezentami, spełniał każdą jej zachciankę. A teraz odeszła. Odeszła bez żalu, bez wahania, po prostu dlatego, iż nie widziała już sensu ani w ich związku, ani w nim samym.
Kiedyś i on tak samo się odwrócił i odszedł, zostawiając żonę i córkę. Wydawało mu się, iż pięćdziesiąt lat to jeszcze nie koniec, iż ma przed sobą mnóstwo namiętności, młodości i ekscytujących doznań.
Jarosław poznał Weronikę w restauracji, gdzie świętował swoje 50. urodziny z przyjaciółmi – była młoda, piękna, miała promienny uśmiech. Jej uwaga przyćmiła wszelkie wątpliwości. Chciał udowodnić sobie i innym, iż przez cały czas jest zdolny do nowego życia.
To Weronika pierwsza zwróciła uwagę na wpływowych mężczyzn, ale od Jarosława nie odrywała wzroku. Jego przyjaciele to zauważyli i zaprosili ją do stolika. Tak zaczęła się ich miłość, mimo 22 lat różnicy wieku.
Rozwód przebiegł szybko, choć nie obyło się bez nieprzyjemnych scen. Jego żona nie robiła mu wyrzutów, tylko patrzyła na niego długim, ciężkim spojrzeniem. Nie mogła pojąć, czego mu brakowało – dbała o niego, kochała go, zawsze stawiała go na pierwszym miejscu. Ale w końcu pogodziła się z jego decyzją.
Jednak córka nie potrafiła zaakceptować wyboru ojca – Weronika była prawie w jej wieku.
– Tato, ona cię nie kocha. Po prostu podoba jej się to, co możesz jej dać.
Te słowa bolały. Wierzył w szczerość uczuć Weroniki. Myślał, iż czas wszystko ułoży, iż córka zrozumie i mu wybaczy.
Na początku życie z Weroniką było jak bajka. Była młodsza o 22 lata, pełna energii, radosna. Podróżowali razem, jedli kolacje w najlepszych restauracjach, kupowała drogie ubrania, a on chętnie za wszystko płacił.
Mijały lata. Już nie miała 28, ale 43 lata. On miał 65. Już nie wystarczało jej, by po prostu spędzać wieczory w drogich restauracjach. Pragnęła młodości, emocji, nowego życia. Jarosław czuł, iż traci jej zainteresowanie, iż coraz częściej wychodzi sama, iż coraz później wraca do domu.
A potem dowiedział się, iż go zdradza. Nie z kimś przypadkowym – ale z jego własnym zięciem, mężem jego córki.
Do dziś pamięta ten dzień, gdy wszystko wyszło na jaw. Stał pośrodku pokoju, nie mogąc pojąć, iż to może być prawda. A Weronika powiedziała to spokojnie, wręcz wyzywająco:
– Dlaczego twoja Maria ma żyć z młodym i przystojnym mężczyzną, a ja mam być z tobą – ze starcem?
Nie odpowiedział. Co miał powiedzieć? Nagle wszystko stało się dla niego jasne – jego młoda żona miała romans z jego zięciem.
Po tym wszystko się zawaliło. Córka wyjechała za granicę, oznajmiając, iż nie chce go już nigdy więcej widzieć. W jego zdradzie widziała przyczynę rozpadu swojego małżeństwa.
Weronika bez większych emocji złożyła pozew o rozwód. Wiedziała, iż dostanie wystarczająco dużo, by zacząć nowe życie u boku swojego kochanka.
Jarosław został sam. Za oknem szumiał deszcz. Siedział przy stole z kieliszkiem wina i zastanawiał się: czy to wszystko było tego warte?
Czy warto było zniszczyć rodzinę dla kobiety, która porzuciła go, gdy stał się dla niej „niewygodny”?
Czy warto było odwrócić się od córki, jedynej osoby, która naprawdę go kochała?
Zniszczył swoje życie własnymi rękami. A najgorsze było to, iż przez niego rozpadało się również życie jego córki – i ona nie była gotowa mu tego wybaczyć.
Podniósł kieliszek, spojrzał w jego ciemnoczerwoną głębię i wyszeptał do siebie:
– Sto lat, Jarosławie. Dostałeś to, na co zasłużyłeś.