"28 lat później": Dlaczego marketing ukrywa prawdziwą fabułę filmu?

filmweb.pl 1 dzień temu
Zdjęcie: plakat


Debiutujące w zeszłym tygodniu na ekranach kin "28 lat później" dzieli widownię nie mniej niż przed laty oryginał z 2002 roku. Nowe dzieło Danny'ego Boyle'a dezorientuje odbiorców nie tylko swoim tonalnym rozstrzałem, ale przede wszystkim niespodziewanie niehorrorowym wątkiem emocjonalnej wyprawy matki i syna. Jak sam reżyser zdradził portalowi Variety, ukrycie go w materiałach promocyjnych było zamierzoną decyzją studia. "Trochę obawiano się promować film w ten sposób" – mówi dziennikarzom Boyle.

UWAGA: Dalsza część artykułu zdradza elementy fabularne filmu "28 lat później"



Dlaczego "28 lat później" był promowany jako inny film?



Tak jak "28 dni później" eksperymentowało z gatunkiem filmu o zombie wpisując horror w wyciszoną opowieść o samotności, jego sequel po latach w pewnych aspektach stara się zrobić to samo. Zaczynając się jako kino grozy, najnowszy film Danny'ego Boyle'a z czasem wędruje w inne, dużo bardziej emocjonalne rejony. Wszystko zmienia się w momencie, gdy Spike (Alfie Williams) wyrusza w podróż w poszukiwaniu lekarza wraz ze swoją chorą matką Islą (Jodie Comer). Droga matki i syna przez dzikie i niebezpieczne rejony Anglii staje się impulsem do niespodziewanego wywrócenia tonu całego filmu. Z horroru płynnie zmienia się on w melodramatyczne kino post-apokaliptyczne.

Wnioskując na podstawie opinii w sieci, głębokie wzruszenie nie było tym, czego spodziewali się widzowie wybierając się na dreszczowiec o apokalipsie zombie. Zdawało sobie z tego sprawę również studio Sony, które w swoich materiałach promocyjnych postanowiło ukryć ten element filmu, eksponując wyłącznie jego horrorowe walory. W niedawnej rozmowie dla portalu The Independent reżyser Danny Boyle pochylił się nad tą decyzją dotyczącą marketingu swojego nowego filmu.

Będziecie płakać. Możliwe, iż nie raz – powiedział, po czym dodał – Oczywiście, główną grupą odbiorców są fani horroru, a oni mogą poczuć się zaniepokojeni, gdy zbyt wiele recenzji mówi, iż to wyciskacz łez. Ale pierwszy film też był poruszający. Więc [ukrycie tego wątku w promocji] wynika z dobrych intencji. Oni po prostu trochę się obawiają promować film w ten sposób. "Będziecie płakać z przerażenia" – może to chwyci? – zażartował na koniec Boyle.


Variety przytacza także fragment własnego wywiadu z Boylem, w którym reżyser postanowił pochylić się nad różnicami w wypuszczaniu filmu dziś oraz ponad 20 lat temu, a więc wtedy, gdy oryginalne "28 dni później" miało swoją premierę. Co ciekawe, reżyser wskazał na kluczową rolę kobiet, które – jego zdaniem – coraz chętniej i tłumniej wybierają się na produkcje grozy.

Kobiety stanowią dziś istotną część horrorowej widowni. Pamiętam bardzo wyraźnie, jak ktoś – osoba z branży, człowiek, który zdawał się wiedzieć, o czym mówi – powiedział nam przy okazji pierwszego filmu: "Żadna kobieta tego nie obejrzy". Pamiętam, iż staraliśmy się wtedy mocniej zaakcentować postać Naomie Harris, a oni podchodzili bardzo lekceważąco do kobiet oglądających horrory. To się zmieniło i bardzo dobrze.

To chyba też składa się na powód, dla którego horror przetrwał jako gatunek i dlaczego jest tak istotny dla utrzymania wspólnego doświadczenia kinowego – bo to wciąż coś, co ludzie ewidentnie chcą oglądać w kinach, jeżeli tylko mogą. Wolą to oglądać na dużym ekranie, taka jest ich preferencja. I powinniśmy się z tego cieszyć, bo wspólne przeżycia są coraz rzadsze w świecie zdominowanym przez technologię, którą nosimy w kieszeniach – dodał Boyle.


MOVIE SIĘ: "28 lat później" – recenzja filmu



Idź do oryginalnego materiału