1984. Science fiction na motywach Orwella i Zamiatina

film.org.pl 5 godzin temu

W styczniu mija 75 lat od śmierci George’a Orwella. To dobry pretekst, żeby przyjrzeć się najnowszej adaptacji jego najsłynniejszej książki, 1984.

W dystopijnym postpandemicznym i powojennym świecie zwanym Zjednoczonym Państwem nie ma indywidualizmu, prywatności, wolności, nonkonformizmu ani swobód obywatelskich, istnieją natomiast permanentna inwigilacja oraz całkowite podporządkowanie rządowi symbolizowanemu przez wszechobecnego Wielkiego Brata. Wszelka niesubordynacja i zdrada karana jest śmiercią i wymazaniem z historii, a w jej przetwarzaniu biorą udział również specjalni lingwiści pracujący nad nowomową – oficjalnym językiem Zjednoczonego Państwa. Mieszkańcy tego zaawansowanie technologicznie, ale zacofanego kulturowo (sztuka i wyobraźnia są pogardzane) kraju nie mają choćby imion i nazwisk: ich personalia tworzą kombinacje liter i cyfr. Matematyk znany jako D-503 poznaje tajemniczą kobietę znaną jako I-330, która informuje go o ruchu oporu przeciw Wielkiemu Bratu i roztacza przed nim wizję świata pełnego nieskrępowanej wolności, sztuki i zmysłowości.

Diana Ringo pochodzi z Finlandii, choć w jej żyłach płynie również krew rosyjska. Jest klasycznie wykształconą pianistką, kompozytorką, malarką i twórczynią filmową. Jej pełnometrażowy debiut KARAntin (2021) znalazł się na liście kandydatów do Złotego Globu w kategorii najlepszy film nieanglojęzyczny, ale nie trafił na ostateczną listę nominowanych. W 2022 roku Ringo rozpoczęła pracę nad scenariuszem kolejnego filmu – swego rodzaju zbiorczej ekranizacji dwóch powieści: Roku 1984 George’a Orwella i My Jewgienija Zamiatina. Artystka podkreślała, iż Orwell inspirował się Zamiatinem, więc połączenie wątków z obu książek wydawało się jej naturalne. Ringo kręciła film w Moskwie i z rosyjskimi aktorami, ale bez wsparcia rosyjskiego rządu. Finka w pojedynkę napisała scenariusz, wyreżyserowała i zmontowała całość, skomponowała ścieżkę dźwiękową, była operatorką kamery, samodzielnie przygotowała efekty specjalne i jeszcze wcieliła się w rolę I-330.

Czytelnicy obeznani z obiema powieściami rychło rozpoznają ich elementy: z Orwella zapożyczono m.in. Wielkiego Brata, wszechobecne ekrany telewizyjne, seanse nienawiści, nowomowę, romans głównych bohaterów, pisanie sekretnego dziennika, pokój 101 itd., podczas gdy z Zamiatina wzięto nazwę totalitarnego państwa, miasto otoczone murem, za którym rozciąga się świat dzikiej natury, homogeniczne społeczeństwo funkcjonujące według ścisłego harmonogramu, Wielką Operację oraz złożone z liter i cyfr „imiona”. Główni bohaterowie filmu Ringo stanowią zaś połączenie postaci z obu książek; o ile jednak matematyk wykazuje cechy Winstona Smitha i D-503 niemal pół na pół, o tyle filmowej I-330 znacznie bliżej do uwodzicielki z powieści Zamiatina niż do orwellowskiej Julii. Najbardziej zaskakujące jest jednak to, iż ten kolaż dwóch różnych, choć do pewnego stopnia podobnych powieści działa całkiem nieźle, co potwierdza tezę o wpływie Zamiatina na Orwella.

To, co nie działa, to niestety cała reszta. Pomysł osadzenia fabuły w futurystycznej metropolii [po uszy zadłużonej u Łowcy androidów (1982) Ridleya Scotta], byłby dobry, gdyby nie tandetne CGI, które pozbawia miasto jakiegokolwiek realizmu; lepszą grafikę komputerową widuje się dziś choćby w grach wideo. 1984 często przypomina tani teatr telewizji: statyczna kamera, zmanierowana gra aktorów wychodzących poza kadr, umowne dekoracje i wizualne sztuczki rodem z lat 90. Z drugiej strony Ringo próbuje oszołomić widza surrealistycznymi wstawkami w duchu malarstwa Magritte’a i Daliego czy Świętej góry (1973) Alejandro Jodorowsky’ego, jednak i to wypada nieprzekonująco (największe zdumienie budzi widok spodenek Nike noszonych przez jedną z postaci – jak widać, ta korporacja ma szansę przetrwać wielką wojnę, pandemię i totalitaryzm!). Jej film to zatem ambitna porażka, której bardzo daleko do znakomitej adaptacji Rok 1984 Michaela Radforda z 1984 roku.

Idź do oryginalnego materiału