Lata 90. to czas ogromnej popularności boys i girlsbandów. Sukces takich grup jak Backstreet Boys, N’Sync czy Spice Girls niejednokrotnie próbowano przełożyć na polskie podwórko. Ale ani Just 5, ani DeSu nie udało się porwać takich tłumów jak zagranicznym pierwowzorom. Nie inaczej było w przypadku zespołu Taboo - tworu wzorowanego na Spice Girls. Ale po tym, jak zespół się rozpadł, jedna z jego członkiń postawiła na solową karierę. I wydawało się, iż Sylwia Wiśniewska ma przed sobą w polskiej branży muzycznej przyszłość. Jednak niedługo po sukcesie piosenki "12 łez" artystka wycofała się w cień. I choć jej hitowy utwór zna niemal każdy i do dziś można go usłyszeć w wielu stacjach radiowych, Sylwia Wiśniewska nie ukrywa, iż show-biznes potraktował ją w okrutny sposób.
REKLAMA
Zobacz wideo Kiedyś było o nich głośno
Polskie Spice Girls
Urodzona w 1977 roku w Warszawie Sylwia Wiśniewska zadebiutowała na scenie jeszcze jako nastolatka. W wieku 15 lat zadebiutowała na deskach warszawskiego Teatru Syrena. Można ją było wówczas zobaczyć w spektaklach dla dzieci: "Smerfowisko" i "Calineczka". Nieco później, w 1995 roku, Sylwia wystąpiła w programie "Podwieczorek przy mikrofonie", wygrywając konkurs Mikrofon dla wszystkich. W tym samym roku pojawiła się na deskach Teatru Powszechnego, grając w musicalu w reżyserii Krystyny Jandy, pt. "Panna Tutli-Putli". A przełom w jej karierze artystycznej był tuż za rogiem.
W 1997 roku kilka osób z polskiej branży muzycznej postanowiło stworzyć zespół, będący polską odpowiedzią na brytyjską grupę Spice Girls. Zorganizowano więc casting na jego członkinie. Jak łatwo się domyślić, chętnych nie brakowało, a w eliminacjach wzięło udział aż trzy tysiące młodych kobiet. Ale polskich spajsetek mogło być tylko pięć. Casting zwyciężyły Anna Banasiuk, Dominika Korwin, Małgorzata Kosiak, Katarzyna Serocka i Sylwia Wiśniewska. Tak powstała grupa o nazwie Taboo. - W zasadzie odpowiedź była bardzo prosta: pięć dziewczyn, pięć tajemnic, jedno wielkie tabu. Była konkretna wizja, jak ten zespół ma wyglądać - mówiła w programie "Na językach" kilkanaście lat później Anna Cendrowicz.
Taboo zadebiutowało oficjalnie przebojem zatytułowanym "Nie musisz", który fani mogli usłyszeć podczas koncertu Bravo Party. niedługo zespół wypuścił pierwszy album, "One". Drugiego już jednak nie było. Okazało się bowiem, iż przeszczepienie brytyjskiej formacji na polski grunt nie było najlepszym pomysłem. W 1999 roku Sylwia Wiśniewska postanowiła opuścić Taboo, co ostatecznie przypieczętowało rozpad grupy.
12 łez i kolorowa panna nikt
Sylwia Wiśniewska odeszła z Taboo, aby postawić na solową karierę. I początkowo wszystko wskazywało na to, iż był to świetny ruch. Przy debiutanckim albumie "Cała ty" Sylwia mogła liczyć na wsparcie Wojciecha Olszaka - człowieka, który stał za pierwszymi płytami Edyty Górniak czy Natalii Kukulskiej. Wyszło świetnie, bo "Cała ty" została nagrodzona Złotą Płytą przyznawaną przez "DJ's Magazine", krążek był też nominowany do nagrody SuperJedynek Festiwalu w Opolu. Ale to była dopiero przygrywka do największego sukcesu w karierze Sylwii Wiśniewskiej. Sukces debiutanckiego krążka sprawił, iż mogła liczyć na wsparcie znanych w branży osób. Przy kolejnej płycie, zatytułowanej "Dedykacja", która ukazała się w 2004 roku, artystka współpracowała z Kayah i kompozytorem Krzysztofem Pszoną. To właśnie Kayah napisała słowa do największego hitu Sylwii Wiśniewskiej - "12 łez".
"12 łez" gwałtownie wspiął się na szczyt radiowych list przebojów, a wokalistka stała się niezwykle popularna. Grała koncerty, udzielała wywiadów, pojawiała się na okładkach kolorowych magazynów. Ale jak wyznała po latach, jej rzeczywistość wcale nie była taka kolorowa. "Zdarzało się, iż byłam na okładkach magazynów, a w domu nie miałam co włożyć do garnka. Show-biznes jest złudny. To ciężki kawałek chleba. Zwłaszcza kiedy się zaczyna" - wspominała Sylwia Wiśniewska w wywiadzie dla magazynu "Gala". "Naiwnie myślałam, iż po pierwszej płycie przyjdzie sukces, a telefony z propozycjami będą się urywać. Zamiast tego wylano mi na głowę kubeł lodowatej wody. Album nie odniósł oszałamiającego sukcesu. Włożyłam w niego dużo pracy, a w zamian za to usłyszałam, iż jestem kolorową panną nikt" - skwitowała gorzko artystka.
Sylwii Wiśniewskiej nie udało się powtórzyć sukcesu "12 łez". Być może jednak mogło stać się inaczej. Bo Kayah po latach wyznała, iż jej hit "Testosteron" powstał początkowo właśnie z myślą o Sylwii. "Zabrałam Sylwii, świntucha ze mnie" - wyznała Kayah w programie "Dzień dobry TVN". "Jeżeli Sylwia się dopiero teraz o tym dowiedziała, to przepraszam cię Sylwio" - dodał Krzysztof Pszona, kompozytor utworu.
Życie z dala od blasku fleszy
Sylwia Wiśniewska zraziła się do świata show-biznesu i wybrała życie z dala od ścianek i blasku fleszy. Ostatni raz wzięła udział w nagraniach piosenki "Tyle nadziei, tyle młodości", który promował film "Powstanie Warszawskie" w reżyserii Jana Komasy. W utworze towarzyszył jej Adam Nowak z zespołu Raz, Dwa, Trzy. Potem poświęciła się życiu rodzinnemu. W 2009 roku została mamą Nelsona. Tatą chłopca jest mąż Sylwii, Karim Martusiewicz, założyciel zespołu Karimski Club, z którym Wiśniewska nagrała album z utworami inspirowanymi poezją Zbigniewa Herberta.
Jak wyznała w wywiadzie dla "Gali" Sylwia Wiśniewska, powody zakończenia kariery były dość prozaiczne. "Po pierwszej płycie, cztery lata temu, grałam wiele koncertów, ale potem nadeszła recesja. Nie grasz, nie zarabiasz. Prosty rachunek. Do tego doszła niepochlebna krytyka, przed którą nie umiałam się jeszcze bronić. Dlatego zaczęłam wątpić w śpiewanie i na długo, być może na zbyt długo, wycofałam się z rynku" - tłumaczyła Sylwia Wiśniewska.
Po wycofaniu się w cień Sylwia nie zerwała jednak z muzyką. Nie każdy wie, iż jej głos mogliśmy usłyszeć w wielu reklamach i radiowych dżinglach. Pracuje też w prywatnej szkole muzycznej, gdzie uczy w klasie wokalnej. I nic nie wskazuje na to, aby planowała powrót na scenę. Najwyraźniej artystka zraziła się do branży, która potraktowała ją w nie najlepszy sposób. W wywiadzie dla "Gali" podkreśliła jednak, iż nie chowa urazy. "Nie mam do nikogo żalu. Co nie zabija, wzmacnia" - skwitowała artystka.