10 ZDAŃ, KTÓRE ZMIENIŁY MOJE ŻYCIE

basiaszmydt.pl 3 miesięcy temu

Są takie książki, które musimy przeczytać we właściwym momencie, żeby ich treść dotarła do nas z pełną mocą. Lektura, która jednych zachwyca w danej chwili, dla nas niekoniecznie musi być znacząca.

Są tacy ludzie, których słuchamy z wypiekami na twarzy, kiwając głową ze zrozumieniem i powtarzając w myślach: „O tak! Ja też tak mam! To historia o mnie!”.

Są takie rozmowy, które pozostają w nas na długo i zmieniają w naszym życiu wiele. Czasem kierując to życie na zupełnie inne tory.

I wreszcie są takie słowa, które są jak tatuaż, i które w określonych sytuacjach stają się naszymi życiowymi dewizami i drogowskazami.

Ja też mam kilka takich zdań, o których mogę śmiało powiedzieć, iż zmieniły moje życie. Pojawiły się w najbardziej odpowiednim momencie i były dla mnie niczym olśnienia. Były moimi momentami PRZEŁOMOWYMI, które zmieniły mój sposób myślenia, które zmieniły mnie samą. Ktoś kiedyś się ze mną tymi słowami podzielił lub tez przeczytałam je w jednej z książek. Dziś wysyłam je dalej w świat z nadzieją, iż i dla Ciebie mogą stać się ważnymi.

Przeczytanie tego wpisu zajmie Ci kilka minut, ale jeżeli wolisz wersję podcastową, to poniżej zostawiam treść artykułu w formie audio.

To było 11 lat temu. Dokładnie 11 lat temu przeczytałam te słowa i zapisałam je kredą na pokrytej tablicową farbą ścianie w mojej kuchni. Dlaczego właśnie wtedy? Bo dokładnie 11 lat temu założyłam swojego bloga i zaczęłam tworzyć w Internecie. Czytając to zdanie, każdego dnia uświadamiałam sobie, iż każdy kiedyś zaczynał. Że wystarczy zacząć i do tego startu nie trzeba mieć całego profesjonalnego sprzętu, kilku lat doświadczenia, rekomendacji, znajomości itd. Każdego dnia uświadamiałam sobie również z pełną mocą, iż zamiast spędzać godziny szukając inspiracji na Pinterest, powinnam po prostu zacząć tu, gdzie jestem, użyć tego, co w danej chwili mam i zrobić to, co potrafię i na co mnie stać. Powinnam posłuchać siebie. To był mój wielki przełom i od tego czasu ten cytat towarzyszy mi każdego dnia. Od kilkunastu lat działam w sieci po swojemu, mimo iż ten biznes wymaga wciąż nowych sprzętów, obiektywów, aplikacji, subskrybcji i mnóstwa innych, kosztownych rzeczy. Stoję przy swoim, tworzę po swojemu, tak jak umiem i uwierz mi, wychodzi mi to na dobre.

Dziś, kiedy jesteśmy bombardowani inspiracjami i kontami pokazującymi ten rodzaj biznesu, który nas mógłby potencjalnie zainteresować, często boimy się zrobić pierwszy krok, bo wciąż nie jesteśmy gotowe. Każda długa, ekscytująca droga do sukcesu, do nauki czegoś nowego, zaczyna się od pierwszego kroku. Szkoda czasu w nieustannie podglądanie innych i poczucie, iż my wciąż jesteśmy niewystarczające.

Dziś to miejsce w sieci, mój ukochany blog to przecież mój biznes, mój sposób na życie, za pomocą którego jestem w tym miejscu mojego życia, za pomocą którego spełniam marzenia i sama jestem spełniona. Dziś szkolę innych, jak prowadzić swoje social media i działania marketingowe, wydaję swoje e-booki kulinarne, współpracuję ze świetnymi markami, dla których realizuję wysokobudżetowe kampanie reklamowe. Stałam się ekspertką w branży, choć gdy zaczynałam, miałam tylko dwunastoletni aparat z rysą na obiektywie, wysłużonego laptopa i zero cierpliwości do wciąż plączących się kabli. Każdy kiedyś zaczynał. Każdy kiedyś zrobił swój pierwszy krok.

Te słowa pierwszy raz przeczytałam na blogu u Edyty Zając. Polecam ci zarówno jej bloga, Instagrama, ale przede wszystkim podcast na Spotify. Słowa „graj, kartami, które masz” najgłośniej słyszałam podczas pandemii, gdy sprzedawaliśmy nasz poprzedni dom, gdy pomieszkiwaliśmy na kartonach u teściowej, gdy musieliśmy przeprowadzić się z dnia na dzień na kilka miesięcy do Norwegii, gdy nasz obecny dom był w totalnym, wielomiesięcznym remoncie, gdy po raz kolejny zmienialiśmy dzieciom szkołę, uff… Sporo tego.

To nie były łatwe momenty i kosztowały nas naprawdę sporo stresu. Zmiany przecież nigdy nie są łatwe i potrafią wywrócić nasze życie do góry nogami. Za każdym razem spadałam na cztery łapy, bo z tyłu głowy wciąż brzmiały mi te słowa „graj kartami, które masz”. Wykorzystywałam sytuację, tworzyłam dom tam, gdzie akurat byliśmy, zwiedzałam intensywnie miejsca, do których los nas rzucił przez covid, dostosowywałam się i przede wszystkim wyleczyłam się z „GDYBANIA”. „Gdybanie” nic nie daje. „Gdybanie” nas zamraża, sprawia, iż tracimy czas na nieustanne zastanawianie się co by by było gdybyśmy podjęli inną decyzję, gdyby los potoczył się inaczej, gdybyśmy my zachowali się inaczej. Stało się. Trudno. Z różnych powodów znalazłaś się w tej, a nie innej sytuacji i teraz po prostu trzeba zagrać kartami, które się ma. To naprawdę pomaga. To pomaga znaleźć euforia w często trudnych i niewygodnych sytuacjach i dostrzec tę odrobinkę optymizmu, gdy wydaje się, iż już gorzej być nie może.

Słowa „graj kartami, które masz” stosuję każdego dnia. Gdy codzienność mnie nieco przytłoczy, gdy mój dom tonie w bałaganie, gdy nie mam nic na obiad i wszystko wymyka mi się spod kontroli. Zastanawiam się wtedy, co mogę zrobić teraz, natychmiast, po prostu. Wiesz co wtedy zwykle robię? Nastawiam zmywarkę i zamawiam pizzę.

Polecam Ci lekturę tego wpisu:

ZMIANY W ŻYCIU – JAK SOBIE Z NIMI RADZĘ.

To też takie bardzo moje. Odkąd jestem w Internecie, nigdy nie wzięłam udziału w żadnej tzw. „gównogburzy”. Nigdy nie dałam się wciągnąć w tego typu narrację. Nigdy nikogo nie wyśmiewałam, choć przecież mam swoje zdanie na różne tematy i nie raz krew mnie zalewa, gdy widzę tę bylejakość, którą dostarczają inni twórcy. Za każdym razem wychodzę z założenia, iż to nie moja sprawa. Skupiam się na sobie, na swoich treściach i pracuję nad nimi w swojej ciszy, w swoim domu, w swoim towarzystwie i ze swoim kubkiem herbaty w ręce. To pomaga mi zatrzymać energię na to, co w moim życiu istotne. To wychodzi mi na dobre.

Cały podcast

zatytułowany jest „Tak właśnie mam”. Bardzo, naprawdę bardzo Ci go polecam. Jest, jak terapia u terapeuty. Choć te słowa brzmią banalnie, to dla mnie jest w nich naprawdę ogromna moc. Bo gdy nauczymy się ich na pamięć, to nagle pozbywamy się tego przymusu tłumaczenia się z każdej, podejmowanej przez nas decyzji. Gdy przy wigilijnym stole ciocia zada nam pytanie dlaczego jeszcze nie mamy męża i dzieci, to możemy odpowiedzieć: „bo ja tak właśnie mam ciociu, iż nie mam”. Kropka. Gdy mama oburzy się, iż w naszym dorosłym życiu nie chodzimy w niedzielę do kościoła, możemy odpowiedzieć: „no właśnie ja tak mam, iż nie chodzę”. Kropka. Gdy ktoś wyśmieje twoją chęć prowadzenia konta na Instagramie i dzielenia się tam swoją wiedzą czy estetyką, ty znowu możesz odpowiedzieć: „tak właśnie mam”. Kropka. Doświadczenie pokazało mi, iż to zamyka wiele niewygodnych dyskusji. „Tak właśnie mam” to słowa, które uświadamiają nam, iż mamy prawo być dokładnie tym, kim chcemy. choćby jeżeli wtedy nie mieścimy się w ramy bliskich nam osób. Dopóki swoimi decyzjami nie wyrządzamy nikomu krzywdy, wszystko jest w porządku, zapewniam cię.

Uwielbiam ludzi, ale jednocześnie bardzo często jestem nimi zwyczajnie zmęczona. choćby tymi ulubionymi i miłymi osobami. Długo nie rozumiałam co się ze mną dzieje. Dlaczego jednego dnia mam ochotę wyprawić przyjęcie dla kilkudziesięciu osób, a następnego chcę schować się w domowej jaskini nie odbierając od nikogo telefonów. Wiele się zmieniło, gdy zrozumiałam, iż pozytywne rzeczy, ludzie, czy zdarzenia, gdy mam ich w nadmiarze, potrafią mnie przebodźcować. Tak po prostu mam. Nauczyłam się, iż to nic złego odmawiać spotkań, urywać się wcześniej z imprezy, prosić, by znajomi odwiedzili nas bez małych dzieci, wyjechać na samotny weekend nad morze czy w gabinecie u kosmetyczki oznajmiać grzecznie, iż „akurat teraz wolałabym pobyć ze sobą w ciszy”. Kiedyś myślałam, iż to jakiś rodzaj egoizmu czy arogancji, dzisiaj wiem, iż to wyraz czułości dla siebie samej i respektowanie swoich granic.

Tak proste, a jednocześnie tak trudno przechodzące mi przez gardło słowa przez wiele, wiele lat. W zasadzie nie potrzebują wyjaśniania. Chcę tylko napisać, iż gdy nauczymy się przepraszać, uznawać, iż czegoś nie wiemy, uznawać, iż się mylimy lub myliliśmy kiedyś i popełniliśmy błąd, uznawać, iż ktoś inny miał rację, to nasze życie będzie lepsze i spokojniejsze. Wiem coś o tym. Nie warto uparcie trwać przy swoim, gdy podświadomie wiemy, iż się mylimy, iż to tylko nasz honor nie pozwala nam odpuścić. Odpuszczanie jest uwalniające. To również dobry kierunek w przypadku tych wszystkich „cichych dni” w związku. Myślę, iż życie jest zbyt krótkie na ciche dni. Zwyczajnie szkoda na nie czasu. Słowa „przepraszam, miałeś rację” potrafią zdziałać cuda. Oczywiście zakładając, iż on naprawdę miał rację 😀

Jakże to prawdziwe, nie sądzisz? Inni ludzie są naszym lustrem i bardzo często to, co nam w tych osobach przeszkadza, okazuje się być i naszą największą słabością. Ja łapię się na tym każdego dnia. Najłatwiej o taki przykład, gdy jest się rodzicem, bo w większości przypadków to, o co najczęściej ochrzaniamy nasze pociechy, okazuje się być i naszą wadą. Ale ta zasada nie dotyczy tylko rodziców, o nie.

Głupio mi jak cholera za każdym razem, gdy określę kilkoma epitetami jakiegoś kierowcę na drodze, który wymusił pierwszeństwo, by za dosłownie pół godziny zrobić podobny błąd. Gdy sobie to uświadomiłam, stałam się nieco bardziej tolerancyjna dla zachowań innych ludzi. Przecież sama nie jestem krystaliczna. Ci, którzy najgłośniej krytykują, krzyczą i pokazują na innych palcami, zwykle mają najwięcej za uszami.

Zmiany zawsze zaczynajmy od siebie, a nie od wytykania błędów innym.

Te słowa zwykle dedykowane są związkom, a konkretnie momentom, w których te związki się kończą. Co jeżeli powiem Ci, iż równie dobrze możesz wypowiedzieć to zdanie, gdy czujesz, iż nie jest Ci już po drodze z koleżanką, przyjaciółką, czy znajomą. Rozstania z ludźmi są dla większości z nas trudne. Bardzo często tkwimy w różnych relacjach, bo jesteśmy do danej osoby przyzwyczajone, bo tyle lat już się znamy, bo nie wyobrażamy sobie adekwatnie, ze mogłybyśmy to przerwać. A prawda jest taka, iż jako ludzie ciagle się zmieniamy i rozwijamy. Niemożliwe jest być tą samą osobą, gdy ma się 20 lat i gdy ma się lat 40. I jeżeli czujesz, iż z Twoją kumpelą, z którą byłaś tak blisko na studiach, dziś kilka Cię łączy, za to wiele dzieli i denerwuje, to zamiast się kłócić, odpuść i powiedz, choćby do samej siebie: „już do siebie nie pasujemy”. Ludzie przychodzą do nas na różnych etapach naszego życia i również na różnych jego etapach z niego znikają. Nie ma w tym nic złego, tak po prostu jest. Tak samo jak w związkach partnerskich musimy się dopasować, musimy czuć się dobrze w towarzystwie tej drugiej połówki, tak samo jest w znajomościach i przyjaźniach. Czasami po prostu przestajemy do siebie pasować.

To zdanie z całego tego zestawu jest dla mnie najtrudniejsze do wdrożenia, ale za każdym razem, gdy mi się to uda, czuję dosłownie jak dojrzewam i … staję się niczym kwiat lotosu na tafli jeziora. Nie wiem czy czytałaś książkę „Lekcje Chemii” Bonnie Garmus. jeżeli nie to polecam, naprawdę fantastyczna powieść. Główna bohaterka Elizabeth to idealny dla mnie przykład osoby, która zdanie „O tym, kto mnie denerwuję, wciąż decyduję ja” miała we krwi. W świecie zdominowanym przez mężczyzn, gdy rola kobiety była sprowadzana do rodzenia dzieci i gotowania ciężko pracującemu mężowi obiadów, ona postanowiła zostać naukowcem. Pomimo nieustannych, seksistowskich komentarzy, umniejszania i deprecjonowania jej pracy, ona pozostawała niewzruszona, nieporuszona, czym doprowadzała komentujących ją mężczyzn do furii. To były dla mnie naprawdę bardzo inspirujące fragment. Bo sytuacji w ciągu jednego dnia, gdy mogłybyśmy wybuchnąć, dać się ponieść emocjom lub dać się wciągnąć w nastroje innych, mamy mnóstwo. A co jeżeli o tym, kto nas w to wciągnie, kto nas zdenerwuje, zadecydujemy my? Cóż za potężne narzędzie, przyznaj!

Ostatnie zdanie jest dla tych wszystkich siłaczek, które wciąż uważają, iż ze wszystkim sobie poradzą, iż to ogarną, iż wszystko jest w porządku, a one mają się świetnie, gdy tak naprawdę ledwo jadą na oparach i sekundy dzielą je od wielkiego wybuchu. Wdech…i wydech…Nie musisz być siłaczką, nie musisz wszystkiego tak bardzo dźwigać, nie musisz wartościować się ilością wykonanej pracy. Możesz nie mieć siły i poprosić o pomoc. Możesz czegoś nie wiedzieć. Możesz zamówić pizzę albo pojechać po pierogi do garmażerki. Możesz pójść do terapeuty. Możesz poprosić o pomoc, gdy sobie nie radzisz. Nie musisz być tak cholernie idealna…

Jakie słowa zmieniły Twoje życie? Jakie zdanie dodałabyś do tej listy?

Idź do oryginalnego materiału