10/2024 James Barr - Linia na piasku

oskarlis.substack.com 3 tygodni temu

Mam wyczucie czasu, do sięgania po książki we właściwym kontekście aktualnych wydarzeń. W momencie gdy w Syrii rozpoczynały się ostatnie akcenty wieloletniej wojny domowej, która ostatecznie miała obalić Baszara Al-Asada, w moim ręku wylądowała „Linia na piasku”. Praca opowiadająca o praprzyczynach tego i wielu innych bliskowschodnich dramatów.

Barr przedstawia wydarzenia w tym regionie w pierwszej połowie XX wieku, zaczynając w przededniu I wojny światowej. Imperium Osmańskie chyli się ku upadkowi. Po początkowych wahaniach i próbie negocjacji z obydwiema stronami, Sułtan postanawia dołączyć w tym konflikcie do państw centralnych. Stojące po drugiej stronie „entente cordiale”, czyli Wielka Brytania i Francja przystępują więc do tajnych rozmów na temat podziału bliskowschodnich terenów Imperium Osmańskiego po spodziewanym jego upadku i rozczłonkowaniu.

Tak dochodzi do narysowania tytułowej linii na piasku, czyli nawiązania porozumienia Sykes - Picot, dzielącego te tereny pomiędzy mocarstwa kolonialne. Paktu na wielu poziomach kuriozalnego i dosyć XIX wiecznego, w XX wiecznych okolicznościach. Autor szeroko opisuje postaci, które go wynegocjowały, wskazując na dosyć dyskusyjne ich kompetencje do tak trudnego zadania. A w dalszej części książki analizuje konsekwencje tego układu, które położyły się cieniem na losach Syrii, Libanu, Palestyny, Jordanii, Iraku, oraz mającego narodzić się niebawem Izraela.

Właściwie dlaczego miał on tak negatywne konsekwencje?

Poza oczywistym wnioskiem, iż linie graniczne powstały bez poszanowania względów etnicznych i historycznych, oraz z pogwałceniem wcześniejszych ustaleń z ludnością arabską, którą podburzano do powstania przeciw Osmanom (o tym opowiada epicki film „Lawrence z Arabii”), był jeszcze jeden, bodaj najważniejszy powód. Kolonialna gra między Francją a Wielką Brytanią. Można chyba bez specjalnej przesady powiedzieć, iż mocarstwa te przeznaczały na podkopywanie pozycji drugiej strony na terytoriach mandatowych niemal tyle samo energii, ile na zarządzanie własnym. A w arsenale działań znajdowało się wszystko, od propagandy, poprzez działania wywiadowcze, na sponsorowaniu i uzbrajaniu powstań narodowowyzwoleńczych kończąc.

Opracowanie Barra jest więc po pierwsze lekcją o koncercie mocarstw. Ważnym memento dla współczesnych, w czasie, kiedy świat po okresie unipolarnej dominacji USA powraca do chaosu i w najbliższych latach można spodziewać się narysowania kolejnych linii na piasku. My, jako kraj co najwyżej średni, musimy sobie te doświadczenia wziąć mocno do serca.

To także historia politycznego realizmu i bezwzględnego egzekwowania swoich narodowych interesów, bez baczenia na sojusze i układy. Jakże często słyszymy w rodzimej debacie publicznej o wdzięczności, czy o wartościach, jako walucie w relacjach między państwami. Historia bliskowschodniej rywalizacji Francji i Wielkiej Brytanii, bądź co bądź sojuszników w dwóch wojnach światowych, jest doskonałym przykładem na brak sentymentów, oraz strategię skrajnie ograniczonego zaufania do każdego partnera.

Wreszcie, sporą część tej pracy zajmuje historia ruchu syjonistycznego i okres państwotwórczy dla Izraela. Dotykamy w nim chociażby tematu żydowskiego terroryzmu i twardej gry politycznej. Najpierw o możliwość imigracji do Palestyny, a następnie o utworzenie i usankcjonowanie międzynarodowe państwa Izrael. To interesujące ujęcie z dzisiejszej perspektywy, będącej poniekąd odwrotnością tej sprzed 50 lat. Na Bliskim Wschodzie nic nie jest stałe i dane raz na zawsze. Sojusze się odwracają, a względna siła państw zmienia się w czasie bardzo diametralnie. Wgląd we wspomniane wydarzenia może być kubłem zimnej wody, na głowy rozgrzane argumentacją etyczną w dzisiejszych konfliktach lokalnych.

Tematyka książki jest niezwykle ciekawa. Co jeszcze ważniejsze, znajduje swoje dalekie konsekwencje w dzisiejszych wydarzeniach w tym regionie świata. Przychodzi jednak czas na łyżkę dziegciu w tej pozytywnej ocenie. Nie miałem czasu, żeby gwałtownie przekartkować oryginalną, angielską wersję na Kindle’u i potwierdzić ostatecznie moje podejrzenia, ale nie ulega wątpliwości, iż coś tutaj nie brykło z tłumaczeniem. Bardzo ciężko przebrnąć przez niektóre akapity, bez zapalającej się w podświadomości lampki, iż coś nie gra z szykiem zdania, doborem słów, generalnym flow tekstu. Rzadko spotykam się z takimi mankamentami, ale tutaj były one tak nagminne, iż muszę o nich wspomnieć. Ten aspekt „zabił” nieco przyjemność z lektury. Może to być moje osobiste czepialstwo, więc chętnie porozmawiałbym o tym z kimś innym, kto „Linię na piasku” przeczytał.

Idź do oryginalnego materiału