
Hubert Czajkowski tworząc opowieść o Zygmuncie III Wazie ustrzegł się głównej niedogodności komiksu o Batorym - zbytniej fabularnej skrótowości. Walka o Bałtyk to zaledwie pierwszy tom monumentalnej historii, dzięki czemu pozycję czyta się o wiele lepiej.
Po doświadczeniach z poprzednim dziełem, do lektury komiksu o Zygmuncie III Wazie siadłem już z adekwatnym nastawieniem. Nie oczekiwałem więc fabularyzowanej opowieści o samym królu; spodziewałem się dostać przekrojowy obraz wydarzeń, które miały miejsce za czasów panowania tego władcy. I słusznie - Czajkowski powtórzył patent z Batorego i w swojej historii scalił jak najwięcej wątków budując skomplikowany obraz sytuacji geopolitycznej, której częścią było XVI-wieczne państwo polskie. Ale przez to, iż nie musiał się spieszyć by zamknąć opowieść w jednym tomie, tym razem poświęcił więcej czasu by nadać swoim bohaterom unikalnych charakterów.Co już widać po prologu, gdzie dostajemy scenę rozmowy Zygmunta ze swoją siostrą. Ten spokojny dialog mówi wiele - jakie relacje panują między rodzeństwem (dowiadujemy się choćby jak Anna zdrobniale nazywała brata), ile dla nich znaczyła matka Katarzyna Jagiellonka, oraz jakie podskórne emocje towarzyszyły im w drodze do Gdańska. Takie przedstawienie postaci historycznych jako osób z krwi i kości, co ciężko wyczytać z książek historycznych i popularnonaukowych, dobrze służy opowieści. W komiksie Hubert podobnych scen nakreślił więcej, dzięki czemu czytelnik jest w stanie zrozumieć podejmowane przez różne postacie decyzje.
Ale zanim opowieść o Wazie ruszy z kopyta, musimy przebrnąć przez kilkanaście stron artbooka. Czajkowski rozkręca się powoli. Rys historyczny usadawiający czytelnika we adekwatnym kontekście autor przedstawił jako szereg całostronicowych ilustracji z dedykowaną, równie całostronną, notką historyczną (napisaną klimatycznym niejednorodnym liternictwem). Inaczej się chyba nie dało tego zrobić - wojna o Inflanty była skomplikowaną grą wielu państw o kontrolę nad wodami Bałtyku. Ale gdy już się przebrnie przez faktografiki - następuje samo "gęste". Trzeba zaznaczyć, iż w tomie pierwszym Zygmunt III jest postacią poboczną. Główna oś skupia się na jego ojcu Janie III i skomplikowanych relacjach z jego bratem, królem Erykiem XIV. Dlatego też większość albumu dzieje się we Szwecji, dopiero w ostatnim rozdziale opowieść przenosi się do kraju nad Wisłą, bym móc towarzyszyć Zygmuntowi w koronacji na króla Polski.
Trzeba pochwalić zręczność Czajkowskiego w kreśleniu wszystkich dworskich intryg towarzyszących panowaniu Jana III Wazy. Część z nich autor włożył w usta możnowładców, w kilku scenach fabułę kontynuują szpiedzy, posłowie bądź zaufani królewscy przyboczni. Twórcy niejednokrotnie udało się wytworzyć atmosferę niepewności. Komu ufać? Kto okaże się zdrajcą? Z kim się skoligacić, by zagwarantować sobie długofalowe wpływy i władzę? Szczególnie, iż w grę wchodziły czynniki dynastyczne, polityczne, religijne, pobudki egoistyczne jak i zwykły wyścig z czasem. Hubert momentami nakreślił panującą sytuację tak klarownie, iż ja, jełop z historii, zacząłem tworzyć w głowie alternatywne scenariusze, jak potoczyłyby się wydarzenia, gdyby podjęto inną decyzję bądź np. wybrano na króla Polski Maksymiliana Habsburga. Wydarzenia z 30 czerwca 1587 roku są moją ulubioną częścią komiksu - czuć w scenariuszu napięcie fabularne; nie miałem pojęcia, iż tak kilka brakło by rozpętała się krwawa, bratobójcza wojna.
Mimo iż Walka o Bałtyk jest przystępniejszą lektura dla niedzielnego czytelnika, to jednak skróty fabularne nie raz, nie dwa potrafią wytrącić z pochłaniania strony za stroną. Fabuła lubi się rwać, gdy Hubert przeskakuje ze sceny za scenę, często poświęcając pobocznym wątkom zaledwie kilka kadrów a niektóre nazwy własne wskakują w dialogi bez odpowiedniego wyjaśnienia. Co rodzi pytania - kto to jest? Skąd się tu wziął? Jaki to ma wpływ na wątek główny? Znawcy historii prawdopodobnie w mig połączą szczątkowe informacje w logiczną całość, ale z punktu widzenia osoby nie siedzącej w temacie, może powstać mętlik w głowie. I tych ucieszą scenariuszowe triki, takie jak... quasi cross-over z Batorym!
Od strony graficznej Zygmunt III prezentuje się tak, jak można oczekiwać od Czajkowskiego - epicko. Artysta, ze swoim realistycznym stylem i wiedzą na temat epoki, dostarcza mokrych snów każdemu fanowi historii. Skrupulatność w przedstawianiu szesnastowiecznych realiów (stroje, wnętrza, uzbrojenie, statki, budowle) świadczy o ogromnie fachowej literatury, którą artysta przyswoił. W kresce Huberta nie ma ani grama sztywności, pomyłek anatomicznych czy statycznych póz. choćby w scenach pompatycznych, w których rządzi dworska etykieta - twarze wyrażają cały wachlarz dobrze podpiętych pod fabułę emocji - od władczości, zawziętości po strach i niepewność. Choć nie ma co się oszukiwać - album ogląda się dla efekciarskich kadrów, do których Czajkowski zdążył przyzwyczaić. Czyli monumentalnych walk, gdzie trup ściele się często, ale także kameralnych mini-obrazów, w których rządzi przede wszystkim nastrój i niesztampowa kompozycja. Choć nie da się nie zauważyć lekkiej zmiany stylu ilustratora. Są panele, gdzie kreska jest wyraźnie mięsista (coś ala Polch w Wiedźminie), autor miejscami pozwala sobie na bardziej artystyczny nieład (scena w Hagi Sofie(?)) bądź smoliste rysunki w duchu story-boardów (zjazd polskiej szlachty). Miła to dla oka odmiana i wcale nie zmiękczająca opowiadanej historii.
Zygmunt III jest pozycją lepszą niż Batory. Mimo, iż dalej wymaga od czytelnika sporej wiedzy historycznej i cierpliwości w przedzieraniu się przez kronikarskie didaskalia, lepiej "sprzedaje" dydaktyczny kontekst. A iż tym razem główne postacie daje się polubić to zderzenie się z sentencją "koniec części pierwszej" wzbudza delikatne uczucie niedosytu i żachnięcia, iż ile to trzeba się naczekać na tom nr 2!?









