ZWIERZOGRÓD 2. Świetna komedia sensacyjna [RECENZJA]

film.org.pl 7 godzin temu

Film kumpelski (z angielskiego „buddy movie”) ma się w ostatnich latach całkiem nieźle. Na ekrany kin po latach wrócili „Bad Boys”, Ryan Reynolds skumał się z Hughem Jackmanem w „Deadpool & Wolverine”, produkcje z tego gatunku, z lepszym bądź gorszym skutkiem, regularnie lądują na platformach streamingowych, a czasami charakterystyczne dla niego wątki pojawiają się w filmach, w których byśmy się tego nie spodziewali (tegoroczny „Predator: Strefa zagrożenia”). Również twórcy animacji często sięgają po ten wdzięczny koncept i łączą w duet całkowicie wydawałoby się niedobranych bohaterów, którzy wprawdzie początkowo za sobą nie przepadają, ale w toku rozwiązywania zagadki stają się oddanymi druhami. Rzadko kiedy jednak wychodzi to tak dobrze, jak w filmie „Zwierzogród”, gdzie parą przyjaciół uczyniono idealistyczną i nieco nadpobudliwą królicę Judy oraz łotrzyka o złotym sercu, cwanego lisa Nicka.

Pierwsza część „Zwierzogrodu” okazała się miłym zaskoczeniem i kapitalną rozrywką dla całej rodziny. Odniosła wielki sukces, więc powstanie sequela było tylko kwestią czasu. Jednak twórcy nie chcieli pójść po linii najmniejszego oporu i na dalszy ciąg przygód Judy i Nicka kazali widzom czekać aż dziewięć lat. Co więcej, Disney nie miał dobrej passy, jeżeli chodzi o kontynuacje, bo ani „Kraina lodu 2”, ani „Vaiana 2”, ani prequel „Króla Lwa” nie dostarczyły widowiska dorównującego oryginałom. Na szczęście w przypadku „Zwierzogrodu” nie mamy do czynienia z klątwą drugiej odsłony. Wręcz przeciwnie, „dwójka” stanowi naturalne rozwinięcie zaprezentowanych w poprzedniku pomysłów – tak pod względem relacji bohaterów, jak i historii. Rozwinięcie, dodajmy, bardzo udane.

Fabularnie nie należy wszelako doszukiwać się tutaj niczego odkrywczego. To wręcz do bólu typowa, pełna klisz opowieść, jakich dziesiątki możemy znaleźć wśród komedii sensacyjnych. Scenarzyści konsekwentnie odhaczają wszystkie obowiązkowe dla takiej produkcji punkty – od dynamicznej sekwencji otwierającej, stanowiącej zarazem wprowadzenie do głównego wątku, przez śledztwo dwójki przyjaciół, którzy zdążą się pokłócić, aż do widowiskowego rozwiązania intrygi – po drodze oferując kilka zaskakujących zwrotów akcji. Ale wszystko zostało tak wdzięcznie podane i tak sprawnie przepuszczone przez światotwórczy filtr, iż nie sposób nie uśmiechać się od samego początku seansu do napisów końcowych. A zresztą, przecież, zgodnie z twierdzeniem inżyniera Mamonia, najbardziej lubimy to, co już znamy. Twórcy doskonale to rozumieją i adekwatnie cała ich kreatywność została przelana w gagi i elementy tworzące tytułową krainę, a nie w skomplikowaną opowieść. I bardzo dobrze! Dzięki temu otrzymaliśmy po prostu klasyczną, modelową wręcz komedię sensacyjną w nietypowym anturażu. Przy czym „klasyczną” oznacza w tym przypadku, taką, jakie chce się oglądać.

I to właśnie stanowi największą siłę „Zwierzogrodu” – wszystkie te pomysły twórców na świat przedstawiony. Koncepcja filmu nie sprowadza się bowiem tylko do „zwierzęta pełnią takie role, jak ludzie w naszej rzeczywistości” i poza tą zamianą nic z tego adekwatnie nie wynika. Tutaj ktoś naprawdę pomyślał i wykreował wewnętrznie spójne uniwersum, co wcale nie należy do łatwych zadań, o czym świadczą setki słabych i odtwórczych dzieł fantasy. Główny wątek, zarówno w pierwszej, jak i drugiej części jest bezpośrednio związany z charakterystyką tytułowej krainy – nie zadziałałby tak dobrze, bez dużych zmian, gdyby przenieść go do innego filmu. Co więcej, wykreowane uniwersum stwarza ogromne możliwości fabularne, które, choć już wykorzystane, wcale nie wyczerpują tematu.

Bardzo często w animacjach pojawia się nachalny dydaktyzm, zwykle dzięki wkładanych w usta bohaterów dialogów. W „Zwierzogrodzie 2” również mamy dość standardowe „przesłanie”, sprowadzające się do twierdzenia, iż w różnicach między charakterami tkwi siła, a nie słabość. Ponadto, z filmu aż bije gloryfikacja przyjaźni. I choć może ociera się to o banał, naprawdę nic więcej i nic „głębiej” nie jest tu potrzebne. Podobne chwyty fabularne zawsze działają, a w „Zwierzogrodzie 2” mamy jeszcze poza nimi mnóstwo dobra: pomysłowe żarty (bawarskie kozice!) towarzyszą nam od pierwszej minuty seansu, ekran zaludniają niezwykle sympatyczni bohaterowie, nawiązań do popkultury wnikliwi widzowie wypatrzą od groma, a sekwencje akcji są bardzo kreatywne. Uczestnicząc z Judy i Nickiem w ich śledztwie nie sposób się nudzić, a dobry humor po zakończeniu projekcji jest gwarantowany. Brawa należą się też tłumaczom, którzy musieli się momentami nieźle napocić, by przełożyć dowcipy, łącznie z imionami i nazwiskami bohaterów, a także obsadzie polskiego dubbingu, ponieważ spisała się na medal. Wszyscy stworzyli pamiętne głosowe kreacje, a prawdziwą przyjemnością było usłyszeć Jacka Fedorowicza.

„Zwierzogród 2” stanowi więc doskonałą zabawę i idealną propozycję na rodzinny seans. To świetnie grająca konwencjami, pozbawiona dłużyzn komedia sensacyjna z ciekawym światem i wspaniałym duetem bohaterów, który mam nadzieję powróci, co sugeruje scena po napisach. I wreszcie w pełni udana animacja Disneya, bez żadnych „ale”.

Idź do oryginalnego materiału