Żurnalista to jeden z najpopularniejszych polskich podcasterów, który do swojego programu emitowanego na Spotify zaprasza gwiazdy, celebrytów, a ostatnio również polityków. O prowadzonych przez niego wywiadach jest głośno. Teraz sam udzielił wywiadu. W rozmowie z Joanną Przetakiewicz odniósł się do afery, której jakiś czas temu stał się antybohaterem.
REKLAMA
Zobacz wideo Joanna Przetakiewicz o wychowaniu synów. Co po niej odziedziczyli?
Żurnalista tłumaczy się z afery finansowej
Na youtubowym kanale magazynu "Viva!" ukazała się ponad godzinna rozmowa Joanny Przetakiewicz z Żurnalistą. Podcaster, pozostając wierny swojemu zwyczajowi, przez całą rozmowę nie zdecydował się na pokazanie własnego wizerunku. Podczas wywiadu Żurnalista opowiadał m.in. o dzieciństwie oraz relacjach z bliskimi. W pewnym momencie jednak został zapytany o medialny skandal, w którego centrum znalazł się kilka lat temu. Przypomnijmy, iż Żurnalista rzekomo miał nie wypłacać wynagrodzenia byłym pracownikom, a także zniknąć po pobraniu pieniędzy od współpracujących z nim reklamodawców. Wówczas Pudelek, powołując się na wypowiedź rzeczniczki spraw cywilnych Sądu Okręgowego w Bydgoszczy, ujawnił, iż przeciw mężczyźnie wytoczono dwie sprawy. Jedna z nich wiązała się rzekomymi długami w wysokości 234 tys. złotych. Stroną w drugiej sprawie była Poczta Polska, która domagała się od podcastera zwrotu w wysokości ponad 205 tys. złotych.
W rozmowie z Przetakiewicz Żurnalista przyznał, iż po wybuchu skandalu wiele gwiazd i celebrytów odezwało się do niego i zaoferowało pomoc. Wszyscy dawali mu numer telefonu do specjalistki od zarządzania kryzysami. Żurnalista w wywiadzie odniósł się też do długu w wysokości 11 tysięcy złotych. Wierzycielami było aż 18 osób (pożyczył środki na poczet zobowiązań reklamowych w magazynie biznesowym, który ostatecznie nigdy się nie ukazał). Podcaster podkreślił, iż ta sprawa została umorzona, a on oddał dług. - Wtedy, kiedy była ta sprawa w sądzie, ja już wtedy pisałem, ja widziałem, iż to zaczyna mieć ręce i nogi i wyjechałem do Norwegii. Pracowałem fizycznie, budowałem mosty, zarobiłem pieniądze za to, żeby oddać w tej sprawie pieniądze ludziom i wróciłem do Polski - opowiadał.
Podcaster dodał, iż podał do publicznej wiadomości adres mailowy tak, by mogli zgłaszać się inni poszkodowani. - Odezwało się pięć osób i kwota, jaką mieliśmy oddać, to było osiem tysięcy złotych. To były głównie zobowiązania reklamowe. To nie było nic innego, z tego, co wiem. To wszystko jest, te wszystkie pieniądze oddałem. I niezależnie, czy uważałem je za adekwatne, te roszczenia, czy za niewłaściwe, po prostu to oddałem. Bo ja nie chciałem już żadnej dyskusji na ten temat - mogliśmy usłyszeć.
Żurnalista nie żałuje
Dopiero później Żurnalista wspomniał o pozostałych dwóch sprawach sądowych, które się przeciw niemu toczą. - Są dwie sprawy cywilne, gdzie łączna suma to około pół miliona złotych i to prawda - usłyszeliśmy. Po chwili dodał: - Z Pocztą Polską właśnie podpisujemy ugodę, pewnie po publikacji naszego wywiadu ta ugoda już zostanie podpisana, a z drugą firmą sprawa jest w drugiej instancji i cały czas szukamy rozstrzygnięcia - tłumaczył. W dalszej części Żurnalista twierdził, iż kiedy afera wybuchła, był "totalnie spłukany", a jego podcasty nie zarabiały. Nagle padło zaskakujące wyznanie. Mężczyzna stwierdził, iż nie wstydzi się tego, iż był bohaterem skandalu.
Nie wstydzę się tego, bo to jest o mnie. Ten fragment życia zmienił mnie najbardziej na świecie. Gdybym mógł jeszcze raz powtórzyć swoje życie, to jeszcze raz chciałbym, żeby to się wydarzyło
- powiedział. I dodał. - Nie chciałbym skrzywdzić innych ludzi, ale chciałbym, żeby to się wydarzyło w takim wymiarze, w jakim się wydarzyło, bo ja się zmieniłem, bo ja kiedyś nie dostrzegałem wielu rzeczy. Ja teraz patrzę na to zupełnie inaczej. Jak rozmawiam ze swoim gościem, kiedyś trochę żartowałem sobie z tych publikacji w mediach itd., bo ja nie wiedziałem, gdzie to boli. A dzisiaj wiem dokładnie - usłyszeli widzowie.