To zdanie przynajmniej dwukrotnie zmieniło bieg życia Ewy, która wpadła do Macia opowiedzieć, jak to z tym było. Raz wypowiedziane rozpoczęło transformację w dziennikarkę, wypowiedziane drugi raz rozpoczęło transformację w celebrantkę humanistycznych ceremonii pogrzebowych. Ewa tłumaczy Maciowi, o co w tym wszystkim chodzi, ba, przeprowadza go wręcz przez ceremonię w profesjonalnej symulacji. Rozmowa wbrew tematowi jest żywa, a muzyka nie dołuje. Tak trzeba żyć. I umierać.