Nie miał wyboru
Na drugim roku studiów Krzysztof zakochał się w pięknej, jasnowłosej Zosi, która uczyła się w równoległej grupie. Jej delicate rumieńce na policzkach i ciepły spojrzenie wielkich, szarych oczu nie dawały mu spokoju. W końcu, na jednej z akademickich imprez, zbliżyli się do siebie, a on zaprosił ją do tańca.
Świetnie tańczysz powiedział, a ona wybuchnęła śmiechem.
No co ty, czy to takie trudne? Rusz się trochę żwawiej i już odparła z uśmiechem, wirując w rytm muzyki.
Czekali na dziecko
Od tamtego wieczoru spotykali się coraz częściej. Ich burzliwy romans zakończył się ślubem. Mieszkali w akademiku, oboje studenci, ale jakoś dawali radę, zwłaszcza gdy dostali wspólny pokój. niedługo w tym pokoju stanęło łóżeczko dziecięce. Zosia była w ciąży.
Krzyś, jak my się będziemy uczyć, gdy urodzi się nasz synek? Jedna maleńka klitka Może powinnam wziąć urlop dziekański? Szkoda tylko, iż wtedy ty skończysz studia przede mną.
Zosiu, nie martw się na zapas mówił mąż. Jak przyjdzie na świat, wtedy się zastanowimy. Nie my pierwsi i nie ostatni w takiej sytuacji. Inni studenci też jakoś radzą sobie z dzieckiem. Bartek z mojej grupy ma bliźniaki, a nie rzuca nauki.
Nadszedł czas Zosia urodziła ślicznego chłopca, którego nazwali Wojtkiem. Krzysztof i ona nie mogli się nim nacieszyć. Był spokojnym dzieckiem, prawdziwym aniołkiem, który pozwalał młodym rodzicom się wyspać i nie sprawiał większych kłopotów.
Chodzili na zajęcia na zmianę, uczyli się do egzaminów. Zosia jakoś obyła się bez urlopu. Gdy Wojtuś chorował, przyjeżdżała jej matka z pobliskiej wsi i pomagała, pilnując wnuka i podając mu leki.
Zosiu, może zabierzemy Wojtusia do nas? proponowała matka, ale oni odmawiali.
Nie, mamo, jakoś sobie poradzimy. Jak będzie trzeba, znów cię wezwiemy.
Tak skończyli studia, Krzysztof i Zosia, i wydawało się, iż trudy wspólnego życia powinny ich scementować. Ale nie na tym świecie. Babcia Zosi zostawiła im w spadku mieszkanie. Pracowali już oboje, Wojtuś chodził do przedszkola.
Kiedy zaczęły się problemy, Krzysztof nie mógł zrozumieć, co się stało. Zosia stała się zimna, odległa. Coraz trudniej im się było porozumieć.
Czy naprawdę się kochaliśmy, gdy braliśmy ślub, czy tylko wzięliśmy sympatię za miłość? zastanawiał się. A może trzymamy się razem tylko przez dziecko? Chcę ocalić naszą rodzinę, choćby dla Wojtka. Doszliśmy do punktu, w którym łączy nas już tylko miłość do syna i odpowiedzialność za niego.
Nie wiedział, co myśli Zosia. Ona po prostu zakochała się w innym tak bardzo, iż była gotowa zostawić męża. Ale nie miała dokąd pójść z synem, to przecież jej mieszkanie. Jej nowy partner, Tomek, nie miał własnego lokum. Pewnego dnia oświadczyła:
Krzyś, musimy się rozwieść. Kocham innego mężczyznę. Dla ciebie mam tylko szacunek jako ojca Wojtusia. Tak dłużej być nie może.
Nie jestem gotowy na takie zmiany odparł oszołomiony. A co z Wojtusiem? Myślałaś o nim?
Myślę o nim stale i wierzę, iż to będzie dla niego lepsze.
Lepiej, żeby wychowywał go obcy facet zamiast mnie, jego ojca? O czym ty mówisz, Zosiu? wybuchnął.
Nasz syn rośnie i niedługo wszystko zrozumie. Jak długo jeszcze mamy udawać normalną rodzinę? odpowiedziała spokojnie.
Jesteśmy normalną rodziną! Oboje kochamy syna.
Kochamy syna, ale nie siebie. A to już nie jest normalne powiedziała ze smutkiem.
Krzysztof wiedział, iż ma rację rozumem, ale nie sercem. Bał się, iż po rozwodzie syn zostanie z matką, a dla niego to było nie do zniesienia. Kochał Wojtusia ponad wszystko, choć wiedział, iż Zosia jest dobrą matką. Nie zgadzał się na rozwód.
Nie chcę, żeby Wojtuś miał nowego tatusia.
Krzyś, jakiego nowego? Ty zawsze będziesz jego ojcem. Rozwodzisz się ze mną, nie z synem. Z dziećmi się nie rozwodzi przekonywała.
Właśnie, z dziećmi się nie rozwodzi warknął. Ale już nie będę mu czytał bajek na dobranoc, nie ułożymy razem puzzli, nie sprawdzę lekcji, gdy pójdzie do szkoły. Co to za ojcostwo na odległość? jeżeli chcesz budować nowe życie, wiedz, iż syna ci nie oddam! wykrzyczał i wybiegł z mieszkania, by ochłonąć.
Szedł ulicami, próbując zebrać myśli i się uspokoić.
Co ja zrobię? Grożę, iż nie oddam syna, ale każdy sąd stanie po stronie matki. Zosia ma mieszkanie, dobrą pracę Czy mam prawo odbierać sześcioletnie dziecko matce?
Błąkał się po mieście do późna, nie znajdując rozwiązania. Jedyne wyjście nie zgadzać się na rozwód. Przekonać żonę, iż powinni zostać razem dla dobra syna. Gotów był choćby na osobne życie, byle Wojtuś miał iluzję pełnej rodziny. Gdy dorośnie, sam zrozumie. Postanowił porozmawiać z Zosią.
Krzyś, o czym ty mówisz? odparła. Mam żyć z tobą, kochać Tomka i udawać, iż wszystko jest w porządku?
Nie możesz mi zabrać Wojtka. On mnie potrzebuje. Potrzebuje nas obojga tłumaczył.
Rozstanie nie oznacza, iż któryś z nas przestanie go kochać stanowczo powiedziała.
Zosia była nieugięta. Wiedziała, iż syn zostanie z nią mąż musi odejść. Ale Krzysztof się nie zgadzał. W końcu poszedł do adwokata.
Możesz nie wyrazić zgody na rozwód wyjaśnił prawnik. Ale jak będzie wyglądało wasze życie? Syn będzie dorastał wśród kłótni. Jaką rodzinę mu pokażecie?
W każdym razie Wojtuś na tym ucierpi przyznał Krzysztof. Ale nie chcę się poddawać.
rozmowa potoczyła się inaczej
Postanowił jeszcze raz porozmawiać z żoną, przekonać ją, iż razem będzie lepiej dla syna. Ale rozmowa znów się nie udała.
Zosiu, zgodzę się na rozwód tylko pod warunkiem, iż syn zostanie ze mną oświadczył stanowczo.
Zosia wybuchnęła:
Szantażujesz mnie własnym dzieckiem? Wcale nie zależy ci na Woj