Zobaczyć niewidzialne. Paweł Jaśkiewicz

kulturaupodstaw.pl 33 minut temu

Adrian Wykrota: Za tobą bardzo intensywny twórczo czas. To chyba był dobry rok?

Paweł Jaśkiewicz: Tak, wydaje mi się, iż ten rok się „wyprostował”. Wróciłem na uczelnię po dziesięciu latach, żeby skończyć ostatni semestr i obronić dyplom. Zacząłem studiować na Uniwersytecie Artystycznym w Poznaniu w 2011 roku. W ramach studiów udało mi się także pojechać na Erasmusa do Londynu, ale później miałem problemy zdrowotne, musiałem brać kolejne dziekanki i ostatecznie zrezygnowałem, mając już prawie zaplanowany dyplom.

Paweł Jaśkiewicz, fot. Adrian Wykrota

W zeszłym roku Kasia Wąsowska, która jest asystentką na Wydziale Fotografii, namówiła mnie, żebym spróbował wrócić.

Udało się i wystawa „Dwie drogi do domu”, która odbyła się w czerwcu w Wojewódzkiej Bibliotece Publicznej i Centrum Animacji Kultury w Poznaniu, była właśnie częścią mojego dyplomu licencjackiego. W trakcie powrotu na studia zostałem wybrany w ramach open call do odbycia rezydencji w Sopocie [w ramach tamtejszego festiwalu fotografii]. To był fotograficznie bardzo intensywny czas.

AW: Ansel Adams czy raczej Robert Adams?

PJ: Myślę, iż Robert Adams. Chociaż na studiach byłem zafascynowany ciemnią i technikami analogowymi. Gdy miałem naście lat, pozwolono mi choćby zbudować ciemnię w domu rodzinnym. Ale z czasem mocniej wciągnęła mnie fotografia drogi.

Ansel Adams też ją robił, ale w zupełnie innym sensie.

Myślę, iż dużą wartością, którą wyniosłem ze studiów w Londynie, był czas spędzony w bibliotece. Mieli fenomenalne zbiory. Mogłem zabrać do mieszkania 25 albumów, fotoksiążek, zinów dziennie. W życiu nie przejrzałem takiej ilości materiałów.

AW: Skąd wzięła się u ciebie fascynacja fotografowaniem nie-miejsc, w duchu „New Topographics”?

Paweł Jaśkiewicz, fot. Adrian Wykrota

PJ: To zaczęło się pod koniec mojego pierwszego okresu na studiach. Trudno mi było się odnaleźć na UAP; fotografia, którą robię, kontrastowała z podejściem, które tam panowało. Dużym impulsem była dla mnie szkoła düsseldorfska, Becherowie. W 2015 lub 2016 roku, wiedząc już, iż z uczelnią może mi się nie udać, ale nie chcąc rzucać fotografii, pojechałem na własną rękę do Düsseldorfu. Nie żeby odwiedzić szkołę, ale po prostu by powłóczyć się z aparatem po mieście.

Łaziłem zatem od rana do wieczora i robiłem zdjęcia.

Po powrocie szukałem jakiegoś punktu zaczepienia. Rozmawiałem z Pawłem Starcem, którego poznałem dekadę temu, pokazywałem mu te zdjęcia. I to Paweł odkrył przede mną pojęcie nie-miejsc. Myślę, iż od tego się zaczęło i to był początek mojego długoterminowego projektu „Zenith”, później realizowałem projekt o hiszpańskim mieście „A Coruña” oraz cykl „The Simplified Topography of Malta”. Zawsze bardziej interesowało mnie to, co ludzie po sobie pozostawiają, niż oni sami. Bardzo chciałbym umieć robić portrety, ale jest to dla mnie niewyobrażalnie stresujące.

AW: Ale portretowanie miejsc lub nie-miejsc to przez cały czas portretowanie, które wymaga specyficznej wrażliwości.

Paweł Jaśkiewicz, fot. Adrian Wykrota

PJ: Tak, oczywiście. Złapałem się też na tym, co chyba dotyka wielu fotografów: iż trzeba gdzieś wyjechać, żeby zacząć robić projekt. Że wrażliwość uaktywnia się najmocniej przy nowych bodźcach. Dużo czasu zajęło mi dostrzeżenie, iż na własnym podwórku także mam mnóstwo tematów. Największym ćwiczeniem był dla mnie projekt „Dwie drogi do domu”. On mnie tego nauczył i na nowo odkryłem, iż mogę tu wykorzystać swoje umiejętności. Pomogło mi to również w pracy nad projektem „Wobec wody”, do którego zostałem zaproszony w zeszłym roku i efekt finalny można było zobaczyć podczas 7. Wielkopolskiego Festiwalu Fotografii im. I. Zjeżdżałki w Poznaniu.

AW: Projekt „Dwie drogi do domu” polegał na dokumentowaniu twojej codziennej podróży pomiędzy Tarnowem Podgórnym a Poznaniem?

PJ: Tak. Urodziłem się w Poznaniu, ale rodzice niebawem po tym przeprowadzili się do Tarnowa Podgórnego. Pokonałem drogę pomiędzy tymi miejscowościami na milion sposobów. Pierwsze pojedyncze kadry powstały pewnie w 2016 roku, ale najwięcej zdjęć zrobiłem w pandemii. Wróciłem wtedy do domu rodzinnego i chociaż nie można było wychodzić, ja eksplorowałem najbliższą okolicę i fotografowałem.

AW: Myślisz, iż najtrudniej fotografuje się na własnym podwórku? Czy da się wypracować interesujący projekt fotograficzny o tym, co najbliżej nas?

Paweł Jaśkiewicz, fot. Adrian Wykrota

PJ: Myślę, iż jeżeli ma się dobre nastawienie, to jest to możliwe. Od lipca mieszkam na poznańskich Jeżycach i zacząłem tam pracę nad nowym projektem. Uderzyło mnie, jak system patodeweloperki zaczął pochłaniać tę dzielnicę, na przykład w okolicach Goplany. Chodzę i skrupulatnie to dokumentuję.

Myślę, iż może z tego powstać interesujący zapis.

Przez lata było to dla mnie ciężkie, bo zawsze wydawało mi się, iż projekt zaczyna się dopiero na wyjeździe. Mieliśmy zresztą taką fazę w polskiej fotografii, iż wszyscy jeździli fotografować na Wschód. Mnie patrzenia „na miejscu” nauczył właśnie projekt „Dwie drogi do domu”.

AW: Jak wspominasz rezydencję w Sopocie i fotografowanie „przestrzeni przejściowych”?

PJ: Intensywnie, dobrze i stresująco. To była moja pierwsza rezydencja artystyczna. Cieszyłem się, iż przez 10 dni będę mógł skupić się wyłącznie na fotografii. To był też pierwszy raz od 15 lat, kiedy realizowałem projekt cyfrowo, dzięki współpracy z Fujifilm Poland.

Sam Sopot trochę znałem, więc wiedziałem, jakie wątki chcę poruszyć.

Paweł Jaśkiewicz, fot. Adrian Wykrota

Ciekawym wyzwaniem było znalezienie języka wizualnego. Zdecydowałem się na użycie lampy błyskowej. Po pierwszych czterech dniach, kiedy robiłem zdjęcia, wracałem wieczorem do hotelu, przeglądałem je i coś mi w nich nie pasowało. Brakowało jakiegoś impulsu. Łatwo tam wpaść w sztampowe, pocztówkowe obrazki. Chodziła mi po głowie lampa, przypomniał mi się album „Songbook” Aleca Sotha. Gdy załatwiłem lampę i zrobiłem pierwszy kadr – zdjęcie brzóz przy wejściu na plażę – poczułem, iż to jest to. Użycie lampy otworzyło wiele nowych kadrów, których normalnie bym nie zrealizował.

AW: W jakim sensie zainteresowały cię „przestrzenie przejściowe”?

PJ: Sopot zmienia się sezonowo. Są tam budowle tymczasowe, które po sezonie są likwidowane, a na nowy sezon znów budowane. Jest też fenomenalny Stadion Leśny – surowa konstrukcja otoczona piękną naturą. Hasłem festiwalu była „transformacja”.

Pod koniec rezydencji wpadłem na pomysł sfotografowania wszystkich 45 wejść na plażę w Sopocie.

Zrobiłem to w nocy, na własną rękę, już po rezydencji. Powstała z tego surowa typologia. Lampa błyskowa dodała temu impulsu, inaczej niż gdybym robił to klasycznie w dzień. Lampa zupełnie wycięła morze. Ta typologia, wyświetlana podczas ekspozycji na projektorze, pokazywała ingerencję człowieka i przejściowość – od dzikiej natury przy pierwszym wejściu, przez w pełni zmodernizowane centrum, po powrót do surowości przy ostatnich wejściach.

AW: interesujący jest ten motyw z wykorzystaniem lampy błyskowej, która pozwoliła ci zaciemnić morze. Wszyscy jadą do Sopotu dla morza, a ty je wyciąłeś z krajobrazu.

Paweł Jaśkiewicz, fot. Adrian Wykrota

PJ: Mówiłem na spotkaniu, iż nie będę robił pocztówek z Sopotu. Myślę, iż udało mi się pokazać Sopot, którego wielu nie widzi. Miałem choćby pytania od mieszkańców o Stadion Leśny, pytali: „Czy ten szkielet jest u nas?”.


AW: Nad czym teraz pracujesz?

PJ: Kontynuuję projekt na Jeżycach, o którym mówiłem. Roboczo nazwałem go „Stan Deweloperski”. Realizowałem też niedawno, we współpracy z Dagmarą Barańską-Morzy, projekt o byłym ośrodku policyjnym w Kiekrzu. Jednym aspektem jest tamtejsza mozaika, ale drugim, bardzo ciekawym, jest rzeźba Matki Polki. Okazało się, iż to kopia nazistowskiej rzeźby Adolfa Abela „Mutter und Kind”, która stała tam pierwotnie. Niemcy ją przywieźli, a w latach 80. ktoś z milicji prawdopodobnie zorientował się w jej propagandowym charakterze i po cichu przeniesiono ją pod budynek dzisiejszego szpitala MSWiA w Poznaniu, gdzie stoi do dziś, zasłonięta żywopłotem.

Na pewno zamierzam też wrócić do „Dwóch dróg do domu”.

Mam jeszcze dużo pomysłów, chcę się skupić nie tylko na stronie wizualnej, ale też historycznej tego obszaru. To projekt, do którego mogę wracać przez całe życie.

AW: Myślisz, iż fotografia dokumentalna jest w stanie przeciwstawić się sztucznej inteligencji i dalej się rozwijać, czy raczej będzie wymierać?

„Dwie drogi do domu”, fot. Paweł Jaśkiewicz

PJ: jeżeli chodzi o fotografię dokumentalną i narracyjną, to się nie boję. Myślę, iż problem będzie miała fotografia reklamowa. Tam już widzimy, jak AI wchodzi i całe kampanie są wytwarzane z jej wykorzystaniem. Ale na naszym poletku dokumentalnym nie ma co się obawiać. Sztuczna inteligencja nie jest w stanie dotrzeć do prawdziwych wydarzeń, emocji, ludzi, historii i miejsc. Ona zna tylko to, co jest już w sieci.

AW: Jaką radę dałbyś młodym adeptom fotografii?


PJ:
Nie powiem nic nowego: trzeba dużo oglądać. Przeglądać albumy lepszych od siebie, klasyków. Nie tylko wertować, ale zastanawiać się, dlaczego coś zostało zrobione tak, a nie inaczej. I robić, cały czas próbować. Brać udział w warsztatach i chłonąć krytykę.

Pamiętam, gdy w 2014 pojechałem na warsztaty Magnum Photos do Tokio z Antoine D’Agatą i Jacobem Aue Sobolem.

Antoine powiedział: „To są warsztaty, rób zdjęć, ile wlezie, masz trzaskać, przynosić setki, będziemy to analizować”. To był dla mnie pstryczek, bo w mojej fotografii analogowej byłem zawsze oszczędny. On mi pokazał, iż tu trzeba inaczej, iż to ma być krew, pot i łzy. Więc podsumowując – chcesz się rozwijać? Musisz: robić, robić i konsultować swoje zdjęcia z autorytetami w tej kwestii.

Paweł Jaśkiewicz (ur. 1991 w Poznaniu) – fotograf, studiował na Uniwersytecie Artystycznym w Poznaniu i na Central Saint Martins w Londynie. Uczestnik warsztatów Magnum Photos w Tokio. Finalista konkursu Artystyczna Podróż Hestii 2015, nominowany do nagrody C/O Berlin Talent Award 2019.

W swojej praktyce skupia się na relacji przestrzeni i jej otoczenia, badając procesy rekontekstualizacji i nadawania nowych znaczeń́ odnalezionym elementom. Jego prace wpisują̨ się̨ w nurt Nowej Topografii, eksplorując estetykę̨ obrzeży miast, terenów przejściowych i nie-miejsc, anonimowych przestrzeni codzienności, które funkcjonują̨ poza utartymi schematami narracyjnymi. Interesuje go, w jaki sposób przestrzeń́ wpływa na ludzką percepcję i jak zmienia się jej znaczenie w zależności od kontekstu, pamięci i technologii. Jego fotografie były prezentowane w Polsce i za granicą, m.in. na Fotofestiwalu w Łodzi, TIFF we Wrocławiu, CIRCULATION(S) oraz w MSN w Warszawie.

Idź do oryginalnego materiału