Znana aktorka w kultowym serialu TVP. Wraca do niego po... dziesięciu latach

swiatseriali.interia.pl 2 godzin temu
Zdjęcie: INTERIA.PL


Olga Bołądź dołączyła do stałej obsady "Komisarza Aleksa". W rozmowie z Interią aktorka opowiada m.in. o swojej bohaterce komisarz Monice Niewiadomskiej i zdradza, iż na planie towarzyszy jej 12-letni syn Bruno. Wygląda na to, iż nie będzie ostatnią gwiazdą w rodzinie.


Jolanta Majewska-Machaj: Cofnijmy się w czasie o dziesięć lat - wtedy po raz pierwszy wystąpiłaś w "Komisarzu Aleksie", grając niejaką Klarę Waderę...
Olga Bołądź: - Zgadza się, ale to była rola jednego odcinka, kilka z tego pamiętam. Wiem tylko, iż grałam trucicielkę, czyli postać zdecydowanie negatywną, więc teraz, jako oficer policji, mam szansę się zrehabilitować (uśmiech). Tym bardziej iż w tym sezonie dołączyłam do stałej obsady.Reklama


Kim jest grana przez ciebie nowa bohaterka?
- Nazywa się Monika Niewiadomska, jest komisarzem policji i została przydzielona do zespołu kierowanego przez inspektora Gancarza (Olaf Lubaszenko). Pracę zawodową łączy z samotnym wychowaniem dwóch synów, 10-letniego Filipa i 17-letniego Stanisława, co wymaga od niej niezłej ekwilibrystyki czasowej i dobrej organizacji.


- Kiedy budowaliśmy tę postać, podczas inspirujących rozmów z reżyserem Mariuszem Palejem i scenarzystami, zaproponowałam, by była trochę zakręcona i nie do końca poukładana. W związku z tym często widzimy ją w biegu, jak ciągle czegoś szuka, wiecznie nie może znaleźć odznaki policyjnej, w torebce ma mnóstwo rzeczy dziwnych - a to pompkę do roweru, a to latarkę, klucz do przykręcania czegoś - wszystko, czego akurat w danym momencie nie potrzeba, ale może się przecież przydać i w gruncie rzeczy kiedyś naprawdę się przydaje. Ja ją nazywam "ogarniaczem" - bo ona faktycznie ogarnia ten chaos, ogarnia pracę, ogarnia dom, jakoś daje radę.
Tylko nie zawsze ogarnia na czas, bo spóźnia do pracy...
- Jak się ma tyle na głowie, to trudno o idealną punktualność i wiele pracujących mam doskonale o tym wie. Zależało mi na tym, żeby pokazać widzom moją bohaterkę jako postać bliską życiu, kobietę borykającą się z codziennymi problemami. Policjantkę zarabiającą średnią krajową, która dla oszczędności (i zdrowia) jeździ do pracy rowerem, przynosi pojemniki z jedzeniem, ubiera się ciągle w to samo, bo na strojenie się nie ma ani środków, ani czasu.
- Ale która wszystkie swoje obowiązki traktuje z powagą i odpowiedzialnością. W służbie sumienna i uważna, empatyczna wobec osób, z którymi pracuje, choćby podczas przesłuchań - to ona zawsze jest tym dobrym policjantem - podchodząc do ofiar przestępstw z wrażliwością i należytym szacunkiem. W domu ten dobry policjant zmienia się w dobrego rodzica, owszem, wymaga od dzieci sporo, ale dba o nie, troszczy się o ich byt i samopoczucie, dużo z nimi rozmawia - mają doskonały kontakt.
Czy to prawda, iż jednego z serialowych synów gra twój prawdziwy syn - Bruno?


- Tak, to prawda. Wspólnie podjęliśmy taką decyzję, żeby zobaczył, jak wygląda zawód aktora od kuchni, bo do tej pory znał go jedynie z perspektywy dziecka, które czasem zabierałam ze sobą do pracy na plan. Teraz musi tu być na określoną godzinę, musi nauczyć się tekstu na pamięć, przejść charakteryzację - wydaje mi się, iż to interesujące doświadczenie dla młodego człowieka i on też jest zadowolony, bo mieliśmy już parę wspólnych scen.
- Bruno gra mojego młodszego syna, starszego zaś - Borys Bartłomiejczyk, też mi już dobrze znany, jako iż wcześniej wystąpiliśmy, również w duecie ról matka - syn, w polsatowskim serialu "Matka". Muszę przyznać, iż fajnych mam tu chłopaków i dobrze nam się razem gra!
A jak z resztą ekipy? Czy ludzie z grupy Gancarza zaakceptowali nową koleżankę?
- O tak, zarówno komisarz Kozera (Marcin Rogacewicz), jak i aspirant Bielski (Piotr Bondyra) z miejsca złapali wspólny język z moją bohaterką. Martwi mnie tylko to, iż szef mnie nie lubi... Ale za to lubi mnie pies...
I to bardzo! Już przy pierwszym spotkaniu podszedł do niej i podał jej łapę - to niebywałe!
- Jak wiadomo, Alex ma dobrą intuicję i nosa do ludzi, widać wyczuł w mojej bohaterce prawdziwie bratnią duszę. I dobrze się składa, bowiem w tym sezonie, z różnych przyczyn przejmie obowiązek (i przyjemność) zajmowania się nim. Cieszy mnie, iż tak się sprawy potoczyły, iż mogę dużo grać z psem - nie ukrywam, iż głównie dlatego przyszłam do tego serialu, bo bardzo kocham psy. I - jak to mówi trener Marek Russ - "ty go wzięłaś miłością", patrząc jak od pierwszych chwil bez problemu dogadujemy się na planie z czworonogiem, silnym, rosłym i okazałym, który wymaga raczej męskiej ręki, a ja tak nie umiem, więc dobywam ręki damskiej...


Masz wprawę w pracy ze zwierzętami?
- Przez lata byłam wolontariuszką w schronisku. Prowadziłam też dom tymczasowy dla psów - brałam do siebie zagubione, porzucone, zaniedbane szczeniaki, często chore nieboraki, karmiłam je i opiekowałam się do czasu, aż znalazł się ktoś chętny do adopcji. W ten sposób wiele udało się uratować, uchronić przed oddaniem do schroniska i przekazać w dobre ręce. Zajmowałam się tym z dużym zaangażowaniem, zanim na świecie pojawiły się moje dzieci, niewykluczone, iż kiedyś jeszcze do tego wrócę.
Wspomniałaś o dzieciach, przytoczę zatem twoje słowa z jednego z wywiadów: "Rola mamy jest dla mnie najważniejsza"...
- Jakkolwiek patetycznie by to nie zabrzmiało, tak właśnie jest. Dzieci, rodzina to dla mnie fundament, na którym buduję swoje życie. Mój syn Bruno ma dwuletnią dziś siostrę Ritę i, patrząc na ich wspaniałą, pełną wzajemnej miłości i troski relację, na ich każdy krok, każdą nową umiejętność, pomysł, sukces, żart, czuję się największą szczęściarą na świecie i wzruszam się aż do łez. Sądzę, iż tak mają wszystkie kobiety, wszystkie matki, w każdym razie na pewno mam tak ja.
Z myślą o kobietach, dla kobiet i przez kobiety została założona Fundacja Gerlsy, której jesteś współtwórczynią...
- To jedna z fajniejszych rzeczy, jakie udało mi się stworzyć wspólnie z przyjaciółkami: aktorką Magdaleną Lamparską i change managerką Jowitą Radzińską, choć ostatnio nasza działalność jest tymczasowo zawieszona. Wszystkie trzy, mniej więcej w tym samym okresie, urodziłyśmy dzieci - ja moją Ritę, lat 2, Magda - 3-letnią córeczkę, a Jowita - synka, który ma rok i cztery miesiące, więc na razie brakuje nam sił przerobowych, żeby się tym zajmować. Ale trochę ciekawych i pożytecznych projektów, skierowanych głównie do kobiet, udało nam się zrealizować.


- Naszym celem było wykorzystanie potencjału, który w każdej z nas drzemie i potrzeba kobiecego głosu w polskich filmach i serialach. Napisałyśmy wspólnie scenariusz do filmu "Alicja i żabka", który miałam przyjemność wyreżyserować i który zdobył m.in. nagrodę na festiwalu w Gdyni, co było niewątpliwie dużym sukcesem. Mam nadzieję, iż z czasem wrócimy do aktywności w naszej fundacji. Póki co, w wolnych chwilach pracuję nad nowymi pomysłami, coś tam piszę, ale głównie skupiam się na aktorstwie, które jest moim pierwszym ukochanym zawodem.
Przyniosło ci ono dużą popularność i uznanie, a wiele z twoich serialowych ról zapisało się mocno w pamięci odbiorów...
- Kończąc szkołę aktorską, wchodziłam w erę seriali. Zatem miałam to szczęście, iż mogłam się w tym kierunku rozwijać, począwszy od "Skorumpowanych", poprzez "Czas honoru" - serial bliski mojemu sercu do dziś - i wielu tytułów serialowych i filmowych, różnorodnych pod względem formy, treści, opowiadanych historii i czasu, w którym się toczyły. Dzięki czemu mogłam się sprawdzić w rozmaitych sytuacjach. Teraz do tej listy dochodzi "Komisarz Alex" - kolejny serialowy punkt w moim życiu.
- Lubię tu być, lubię grać - mam ciekawą do grania postać, psa, z którym spędzam po 12 godzin dziennie, super ekipę. No i sam serial jest fajny - takie kino rodzinne, dla dużych i małych, oglądają go wszyscy. Czegóż tu więcej chcieć (uśmiech)?
Idź do oryginalnego materiału