Teatralnym hitem lat 90. była jego głośna, dosłownie i w przenośni, inscenizacja XVI-wiecznego moralitetu „Historyja o Chwalebnym Zmartwychwstaniu Pańskim” Mikołaja z Wilkowiecka (Wrocławski Teatr Współczesny i Teatr Dramatyczny w Warszawie). Z muzyką rockową graną na żywo przez zespół Kormorany, z Chrystusem mocującym się fizycznie ze złem i z aptekarzem Rubenem, który sprzedawał trzem Mariom wonności – w wykonaniu Adama Ferencego przypominał ówczesnych polskich rekinów biznesu, handlujących na ulicy ze „szczęk”.
Czytaj też: Kulturalnie polecamy i ostrzegamy. „Termopile polskie” to była TA premiera Klaty
Kubuś z Godotem
Potem równie wielką popularnością cieszyło się i obrosło w legendę jego melancholijne i mądre odczytanie „Kubusia Puchatka” – „Kubuś P.” w Teatrze Studio (1999 r.) z Marią Peszek w tytułowej roli i Edytą Jungowską jako Prosiaczkiem. A także farsa Labiche'a „Słomkowy kapelusz” (Powszechny, 2005 r.), którą nieoczekiwanie podszył teatrem Becketta – do tego ostatniego wracał wielokrotnie, ostatnio wystawiając w grudniu 2023 r. w Teatrze Narodowym „Czekając na Godota” z Jerzym Radziwiłowiczem i Mariuszem Benoit. Na narodowej scenie zrealizował też m.in. „Narty ojca świętego” Jerzego Pilcha (2004 r.), ironicznych „Ułanów” Jarosława Marka Rymkiewicza (2018 r.), ponurego „Woyzecka” Büchnera (2020 r.) i jego rewers – rozśpiewany „Wieczór Trzech Króli, albo Co Chcecie” Szekspira (2021 r.).
W latach 1996–1998 dyrektorował artystycznie stołecznemu Teatrowi Rozmaitości (dziś TR), wpisując scenę w ówczesne przemiany społeczne – pod hasłem „najszybszy teatr w mieście” czy „teatr dla martensów”. Teatr Cieplaka zawsze był zanurzony w aktualnym czasie, z ducha obywatelski, ale z metafizycznym wymiarem i wiarą w człowieczeństwo.
Czytaj też: Kleczewska dla „Polityki”: Świat wygląda dziś na powtórkę lat 30. Każdy może stać się nielegalny
Teatr po PiS
W 2016 r., rok po wygranych przez PiS wyborach, zrealizował w Teatrze Narodowym spektakl „Suplement. Soplicowo – owocilpoS”, który wieńczył cykl czytań „Pana Tadeusza”. Był niemą, groteskową opowieścią o plemieniu, które wypisało się z teraźniejszości i rekonstruuje tradycje i rytuały, których sensu nie rozumie, kultywuje polskość rodem z „Pana Tadeusza”, ale bez wnikania w krytyczną wizję tam zawartą. Ten podszyty ksenofobią i kompleksami, egzotyczny skansen przyjeżdżają oglądać Europejczycy.
„Sam jestem z chłopa i nigdy nie miałem problemu z samoidentyfikacją, zawsze podrzędność była mi bliska. Ale jednak dzisiaj jestem zdezorientowany. Co to znaczy, gdy premier Polski wycofuje flagi Unii Europejskiej z tła, na którym wygłasza przemówienia do społeczeństwa? Ten sen, który, jak mi się wydawało, wszyscy śniliśmy, o byciu częścią Europy, iż tam jest nasze oczywiste miejsce, nagle okazuje się snem tylko części społeczeństwa” – mówił „Polityce” przed premierą. Jednocześnie ta gorzka diagnoza społeczeństwa była pozbawiona prokuratorskiego tonu, podobnie jak cały teatr Cieplaka, chrześcijański z ducha, widzący w drugim człowieku brata.
Za pierwszych rządów PiS wystawił w warszawskim Teatrze Powszechnym równie gorzkie i mocne przedstawienie „Albośmy to jacy, tacy...” na podstawie „Wesela” Wyspiańskiego. Pokazywało Polaków skłóconych, walczących, ale też dawało nadzieję, iż w przyszłości będą potrafili, tak jak rzeczywiste pierwowzory weselników z bronowickiej chaty, pracować wspólnie dla kraju.
Czytaj też: Od Nergala do Frljicia, czyli jak się sądzi polską sztukę. Takiej publikacji jeszcze nie było
Ludźmi bądźta!
Przez lata pisywał felietony na portalu Teatralny.pl, często relacjonując w nich swoje obserwacje, prowadzone z baru Marcinek na warszawskim Podwalu, blisko Akademii Teatralnej, gdzie wykładał. W jednym z nich opisywał wycieczkę gimnazjalistów, którym przewodnik pokazywał pomnik Małego Powstańca, zachęcał do robienia z nim selfie i mówił: „To dziecko było młodsze od was i nie wahało się oddać krwi”. Reakcją Cieplaka był apel do rodaków: „Ludzie! Białoszewskiego czytajta? Ludzie! Wyluzujta? Uśmiechnijta się? Obudźta? Koheleta oraz Ewangelię czytajta? A jeżeli nie Ewangelią i Białoszewskim, to zdrowym rozsądkiem się kierujta? Albo normalnie, kurwa, miłością się kierujta?! Koty przygarniajta! Kotami bądźta! Ludźmi, a nie Polakami starajta się zostać, a wtedy i polskość się nakarmi!???”.
W 2014 r. wydał zbiór esejów „O niewiedzy w praktyce, czyli droga do Portugalii”. To opis podróży, którą odbył na swoje 50. urodziny, w wymiarze rzeczywistym i duchowym. W tym pierwszym chodzi o wyprawę rowerem do Portugalii. „Żeby dojechać rowerem z warszawskich Kabat do Lizbony, trzeba ciąć na Piaseczno, a potem przez Jazgarzew i dalej prosto na Grójec. Oto cała wiedza o geografii, która potrzebna jest na początku” – pisał w swoim stylu. Ta druga podróż obejmuje teologię i ogrodnictwo, które u Cieplaka wydają się połączone. To podróż przez „wiarę i zwątpienie”, rozmowa z ulubionymi dziełami i twórcami autora: Biblią, T. S. Eliotem, Samuelem Beckettem i Zbigniewem Herbertem. „Moje poglądy polityczne, niezbyt oryginalne, określiłbym za mądrzejszymi jako prawicowo-lewicowe, konserwatywno-postępowe oraz pobożno-antyklerykalne” – pisał.
Oprócz teatru i roweru jego pasją były drzewa – posadził i pielęgnował setki drzew i krzewów. Ten rodzaj ucieleśnionej metafizyki po nim zostanie.
