Zło nie śpi

filmweb.pl 1 miesiąc temu
Zdjęcie: plakat


Najbardziej wyczekiwana produkcja jesieni, trzeci sezon rozpalającego do czerwoności wyobraźnię serialu "Stamtąd", przyniósł odpowiedzi na nurtujące od dawna pytania, postawił też kilka nowych. I choć na horyzoncie rysuje się powoli kształt tajemnicy złowrogiego miasteczka, niewiadome nie tracą swojej mocy oraz potencjału konstruowania teorii wyjaśniających zawiłą zagadkę.

Uwaga, recenzja zdradza najważniejsze informacje na temat fabuły.

Początek trzeciego sezonu, sprzężony z końcówką ostatniego odcinka sezonu drugiego, to powiew świeżości przełamujący dotychczasową narrację, w tym ograniczenia miejsca akcji do przeklętej mieściny. Twórcy wyszli poza zaklęty krąg, pogłębiając tym samym rolę Tabithy (Catalina Sandino Moreno) w snutej opowieści. Matce Julie (Hannah Cheramy) i Ethana (Simon Webster) nie tylko udaje się wrócić do realnego świata, ale odnajduje ona w nim ojca Victora (Scott McCord), Henry'ego (Robert Joy). Okazuje się, iż jego żonę, Mirandę (Sarah Booth), również nawiedzały zagadkowe wizje, zanim jeszcze trafiła do miasteczka. Razem próbują zrozumieć, co łączy kobiety. Krajoznawcza wycieczka nie trwa jednak długo – jak wiemy, wszystkie drogi prowadzą w to samo miejsce, i wkrótce, teoretycznie przypadkiem (a wiemy, iż w tej opowieści one nie istnieją), obydwoje zostają wchłonięci przez "Fromville". Dla Henry'ego nie jest to jednak zła wiadomość – po dekadach rozłąki i rozpaczy regularnie uśmierzanej alkoholem może w końcu zobaczyć swoje zaginione dziecko. Emocjonalny kaliber tego wątku nie ma sobie równych, choć motyw pojednania mieliśmy przecież także w drugiej serii, w przypadku Kristi (Chloe Van Landschoot) i jej partnerki Marii (Kaelen Ohm). Tutaj jest on zapalnikiem zmian i rozwoju postaci Victora. Pozwala mu pozbyć się irracjonalnych wyrzutów sumienia, niesionego całe życie bagażu traumy i wynikającego z okoliczności osamotnienia, a także ponownie doświadczyć – nareszcie – rodzicielskiej bliskości i troski.

David Alpay
  • MGM
  • Chris Reardon

Kolejną mocną stroną trzeciego sezonu jest oczywiście postać Boyda (Harold Perrineau), w dalszym ciągu opętanego misją przewodnictwa i zbawicielstwa, przygniecionego ciężarem własnych oczekiwań i poczuciem winy materializującym się omamami. Nie jest żadną niespodzianką, iż sytuacja coraz częściej wymyka mu się spod kontroli: a to do miasta trafia młoda policjantka z ambicjami przejęcia pałeczki, a to wypełzające po zmroku potwory postanawiają przetestować jego charakter, zmuszając do obserwowania tortur na innych mieszkańcach lub do dokonywania wyborów, czyje życie jest cenniejsze i warte ratowania, a czyje można poświęcić. Na drodze coraz częściej staje mu także jego własne ciało, systematycznie kąsane degenerującą, odbierającą sprawność chorobą – słabością do której tak twardy typ nie może przecież przyznać się swoim "podopiecznym". Twórcy nie mają dla niego litości, obarczając dodatkowo niespodziewanym dylematem moralnym, ważącym na jednej szali dobro społeczności, na drugiej jego rodziny, co daje możliwość sprawdzenia, czy cel rzeczywiście uświęca środki.

Coraz ciekawszą postacią staje się Randall (A.J. Simmons), obok Julie i Marii wybrany przez tajemniczą moc do doświadczenia czegoś przerażającego, co pozostaje dla nas jeszcze tajemnicą. Bad-boy, skrywający pod maską twardziela dobre serce, to być może motyw oklepany, ale jednak zawsze działa. Donna (Elizabeth Saunders) zrywa z wizerunkiem hardej przywódczyni, która budzi postrach u nowo przybyłych oraz szacunek zadomowionych mieszkańców; teraz pozwala sobie na przyznawanie się do bezsilności i utraty nadziei na pokonanie zła. Sara (Avery Konrad), pierwszy kozioł ofiarny miasteczka, dwoi się i troi, żeby naprawić wyrządzone za sprawą opętańczych głosów krzywdy. Świadoma tego, jak potrafią one manipulować, postanawia nie brać jeńców i wyręczyć Boyda w jego obowiązkach. Cóż, cicha woda rzeczywiście brzegi rwie. Swoje pięć minut dostaje w końcu Fatima (Pegah Ghafoori), wybrana wbrew własnej woli, niczym bohaterka filmu Romana Polańskiego, Rosemary Woodhouse, jako inkubator na posługach zła. A także Julie, która okazuje się dla całej opowieści jedną z najbardziej kluczowych postaci.

Avery Konrad, Ricky He, Corteon Moore
  • MGM
  • Chris Reardon

Choć w trzecim sezonie włosy dość regularnie jeżą się na głowie, "Stamtąd" nie jest przecież tylko horrorem. Pod płaszczem elementów kina gatunkowego twórcy malują dynamikę relacji społecznych oraz przyglądają się naturze jednostek. Izolacja i brak wiedzy o tym, czym jest otaczający, wrogi świat (pachnący trochę metaforą życia i bezsilnością webec przemijania), sprzyja kolektywnemu obłędowi oraz próbom przeciwstawienia się autorytetom. A im dalej w las, tym więcej drzew. Wraz z rozwojem historii sytuacja i na tym polu gęstnieje: tajemnicze telefony czy nawracające omamy potęgują lęk, każą patrzeć podejrzliwie na współtowarzyszy niedoli, a co za tym idzie – dezorganizują więzi społeczne oraz kierunek wspólnych działań, na czym naturalnie zależy antagonistycznej sile.

Wróćmy jednak do tego, co elektryzuje tu najbardziej, czyli napięcia, idealnie wymieszanego z warstwą emocjonalną, osiągającego apogeum w finałowej sekwencji i w pojawieniu się przerażającego mężczyzny w żółtej marynarce. Odrodzenie monstrum, "ukaranie" jednego z mieszkańców za samowolę czy rozgrywki potworów z szeryfem składają się na spełnienie złożonych widzom gatunkowych obietnic. Wątki, które wydawały się niespójne czy napędzane myśleniem życzeniowym, nabierają kształtu i sensu, jak choćby lina zrzucona Boydowi, kiedy ten utknął w studni, czy pytanie z początku pierwszego sezonu skierowane do Julii przez jedną z makabrycznych, nocnych postaci. Głos słyszany przez mieszkańców podczas próby połączenie ze światem zewnętrznym należał prawdopodobnie do nowego bohatera, ostrzegającego już wtedy Jima na temat kopanego przez jego żonę dołu, teraz zaś powtarzającego tę samą frazę. Dzięki licznym tropom możemy przypuszczać, iż nie tylko Thabita i Jade (David Alpay), ale wszyscy mieszkańcy miasteczka są reinkarnacją, czy w zasadzie transferem myśli i wspomnień pierwotnych osadników mieściny, zgodnie z cytowaną przez Jade’a pierwszą zasadą termodynamiki, według której energia izolowanego układu musi zawsze pozostać stała. Wyryte w skałach daty z różnych okresów świadczą natomiast o ciągłym odradzaniu się tej samej historii, aż do momentu, kiedy komuś uda się złamać klątwę.

Catalina Sandino Moreno, Simon Webster, Hannah Cheramy, Eion Bailey
  • MGM
  • Chris Reardon

Twórcy odwołują się do motywów kluczowych dla rozwoju horroru. Człowiek w żółtej marynarce przywodzi na myśl zbiór XIX-wiecznych opowiadań Roberta W. Chambersa "Król w żółci", uznanej przez H.P. Lovecrafta za jedną z najlepszych opowieści grozy wszech czasów. Tropy sięgają także do uniwersum tajemniczej Carcosy, miejsca z opowiadania Ambrose'a Bierce'a "Mieszkaniec Carcosy" z 1893 roku, która pojawia się zarówno u Chambersa i Lovecrafta, jak i w serialu "Detektyw". Nie bez znaczenia wydaje się także nazwa pojawiającej się w serialu, widocznej w ambulansie czy na defibrylatorze, firmy produkującej sprzęt medyczny: Mabuse. Każe ona szukać odniesień do powieści Norberta Jacques'a "Doktor Mabuse" wydanej w 1921 i zekranizowanej w 1922 roku przez niemieckiego reżysera Fritza Langa. Jej tytułowym bohaterem jest mistrz hipnozy, który dzięki transferowi ciała, manipulacjom, szantażom czy opętaniu steruje społecznością dokonującą w jego imieniu przeróżnych zbrodni. Posiada on także zdolność wpływania na przedmioty elektroniczne, zakłócając ich działanie lub generując korzystny dla siebie przekaz, co może wiązać się z połączeniem radiowym inicjowanym przez Jima, telefonami w których mężczyzna słyszy głos swojego zmarłego dziecka, włączającą się samoistnie muzyką w restauracji, a także zakłóceniem obrazu w badaniu ultrasonograficznym Fatimy, celem ukrycia jej nienaturalnej ciąży. Czy zatem mężczyzna w żółtej marynarce to postać na kształt doktora Mabuse’a, pociągającego za sznurki w całej tej opowieści, symbol pierwotnego zła? Wypowiedziane przez niego słowa o cenie, którą trzeba zapłacić za poznanie prawdy, przywodzą zaś na myśli serię "Omen" oraz niechybną śmierć wszystkich, którym udało się zdemaskować oblicze diabła.

Harold Perrineau
  • MGM
  • Chris Reardon

Fromville jawi się zatem jako metafora odwiecznej walki dobra ze złem. Coraz wyraźniej rysuje się kształt tego ostatniego, co generuje jednocześnie pytanie o jego wszechmoc i piętę achillesową, która w ostatecznym starciu umożliwi przełamanie fatum i pozwoli bohaterom wrócić do ich domów i rodzin. Jedno jest pewne: finałowy odcinek trzeciego sezonu niesie ze sobą wielką obietnicę. Miejmy nadzieję, iż w kolejnej serii zostanie ona spełniona.
Idź do oryginalnego materiału