Zapach palonych w piecu butelek PET przypomina o rozkoszach jesieni. Ale jesień to nie tylko jabłka na grzbietach jeży, ale także i przede wszystkim rozstrzygnięcie I Konkursu na Najgorszą Książkę imienia Timothy’ego Dextera. Tematem tegorocznej edycji był „awans społeczny”, zjawisko modne i poruszające strunę uwagi. Jury z trudem mogło się poruszać pośród kilkudziesięciu nadesłanych zgłoszeń – złych na przedziwne sposoby. Dopiero po długich naradach pośród przekwitającej nawłoci jurorki zdecydowały o nagrodzeniu dwóch pozycji ex aequo.
Pierwsza propozycja to poruszająca opowieść o międzypokoleniowej traumie i nadziei, rozczarowaniu wielkomiejską karierą, o Podlasiu i miłości, która potrafi wypalać trawy. Czy Babcia Kochana Zaczarowana uratuje korporacyjną karierę ambitnej wnuczki? Czy przekona ją do kupna działki budowlanej pod miastem? Książeczkę Głosu kosa nie słychać w Warszawie napisał Marcin Wilkowski.
Druga pozycja to Shmrodek. True Polish Eastern European Experience in the Shadow of the Class Trauma and Story of the Struggle for the Class Advancement. Długi tytuł skrywa autobiograficzny esej stylizowany na artykuł w punktowanym czasopiśmie naukowym. Opowieść o Shmrodku zaprasza zagraniczną publiczność na polską prowincję, przede wszystkim literacką, porośniętą ostem i rdestowcem. Tekst przygotowali Filip Matwiejczuk oraz Łukasz Żurek.
Wszyscy trzej nagrodzeni autorzy są doświadczonymi literatami, a nie naturszczykami wyrwanymi zza pawilonu. Czy świadczy to o profesjonalizacji polskiej grafomanii? Być może awans społeczny w ramach literatury nie jest już możliwy, skoro choćby najgorsze konkursy wygrywają zawodowcy. Pomyślmy o tym licząc na szybie krople deszczu.
Najgorsze książki roku 2025 ukażą się w wydawnictwie Dar Dobryszyc już za chwilę.