Bridget Jones postanawia zostać "panią perfekcyjną", ale na jej kuchence gazowej znowu przypaliło się spaghetti. Marzy o wielkim romansie, wciągając na tyłek wyszczuplające majtki, pisze, zajada się lodami. Chce zasłużyć na bycie kochaną nie tylko przez kogoś, ale także przez samą siebie. Brzmi znajomo? Wiele osób twierdzi, iż podobnie jak era Carrie Bradshaw, fenomen Bridget dawno już się skończył, pozostając w sferze uroczego sentymentu. Prawda jest jednak taka, iż przez ostatnie 24 lata poczucie bycia wartościową nie za bardzo wzrosło w żeńskiej mentalności. jeżeli to zauważyliście, już wiecie, dlaczego wciąż chcecie ją oglądać.
REKLAMA
Zobacz wideo "Duma i uprzedzenie" była inspiracją dla "Dziennika Bridget Jones"
Bridget Jones wśród najbardziej wpływowych kobiet ostatnich 70 lat. Postawili ją obok Margaret Thatcher i Beyoncé
W 2016 roku BBC opublikowało Power List najbardziej wpływowych kobiet ostatnich 70 lat, upamiętniającą 70. rocznicę programu radiowego "Woman's Hour". Na jej szczycie znalazły się: Margaret Thatcher, pierwsza kobieta w roli premiera Wielkiej Brytanii, walcząca o zmniejszenie liczby nielegalnych aborcji Helen Brook, polityczka bijąca się o ustawę równej płacy Barbara Castle, liderka strajku kobiet pracujących Jayaben Desai, królowa popu Beyoncé oraz feministyczna działaczka Germaine Greer. Jak widzicie, mowa o legendach. Są to kobiety, które zapisały się na kartach historii jako niezłomne, wyjątkowe, waleczne i odważne. Ale na Power List pokazała się także ona, Bridget Jones, jako jedyna postać, która de facto nigdy nie istniała.
Bohaterka serii powieści Helen Fielding "Dziennik Bridet Jones" została uznana przez skład sędziowski za jedną z niewielu postaci w dziedzictwie kultury, która "miała wpływ na to, jak kobiety czuły się same ze sobą" - dość odważne stwierdzenie, trzeba przyznać. Dziennikarka Emma Barnett dodała przy okazji, iż ??Bridget Jones jest brytyjską wersją Carrie Bradshaw z "Seksu w Wielkim Mieście":
Bridget jest naszą niedoskonałą bohaterką. Pozwoliła kobietom, które nie miały ani dzieci, ani idealnego życia, śmiać się z siebie. Nie wstydzić się tego, kim są.
Chyba nie zdziwimy was, mówiąc, iż wokół decyzji twórców rankingu BBC pojawiło się wiele kontrowersji. Sam fakt, iż za bardziej znaczącą niż kobiety – zarówno żywe, jak i zmarłe – które rzeczywiście wniosły namacalny wkład w historię, uznano postać fikcyjną, może oburzać. Brytyjczycy, w ramach konsensusu, proponowali podmiankę Bridget na Helen Fielding, która w końcu sama ją stworzyła. Na nic się jednak to nie zdało. Bohaterka powieści do dziś figuruje na liście - tylko czy rzeczywiście zasłużenie?
Filmy o "Bridget Jones" niosą namiastkę normalności? Przez 24 lata zmieniło się niewiele
Pierwsza z powieści Helen Fielding o Bridget Jones sprzedała się od 1996 roku w 15 milionach egzemplarzy, co czyni ją popularniejszą od "Dumy i uprzedzenia" Jane Austin. Sukces odniosły także adaptacje filmowe z serii. Film "Dziennik Bridget Jones" z 2001 roku zarobił już przeszło 600 milionów dolarów. W 2020 roku Bridget zyskała także tytuł najbardziej inspirującej bohaterki filmowej, wyprzedzającej polotem choćby Hermionę Granger z "Harry'ego Pottera". O co chodzi w tym fenomenie? - zapytacie. Urok nieporadnej singielki tkwi przede wszystkim w normalności.
Ile razy próbowałyście wbić się w trend "clean girl", ulizując włosy w niskiego koka z nadzieją, iż w końcu będziecie wyglądać tak, jak świat od was tego wymaga? Ile razy rozmazywałyście czarną kreskę na dolnej powiece, by choć na chwilę poczuć się jak wyciągnięte z trendu "mob wife"? A może szukacie w second-handach koszuli od Ralpha Laurena, idealnie wpisującego się w trend "old money"? Od lat nieustannie próbujemy się zmieniać, prezentować się tak, jak akurat świat od nas tego wymaga. Chcemy być idealne. Chcemy zasłużyć, zaistnieć. Chcemy być - wszystkim tylko nie sobą.
Nie zważając na jej nieporadne zachowanie i charakterystyczne duże spodnie, Bridget Jones jest ogromnym globalnym biznesem. To fundamentalna franczyza kulturowa w Wielkiej Brytanii – jedna z najbardziej udanych, a także kierowana przez kobiety i skierowana do kobiet
- czytamy w "The Guardian". Bridget Jones w pewnym sensie niesie nam kontrast w zestawieniu z "kulturą Instagrama". Nie wyglądała, jak typowa bohaterka komedii romantycznej. W jej nieidealnych stylizacjach, nieidealnie ułożonych włosach i rutynie pozbawionej porannej matchy zauważyłyśmy siebie. Oczywiście i tutaj można się doszukać minusów. Wiele osób zarzuca produkcji promowanie body shamingu, nazywając bohaterkę grubą, brzydką, pozwalającą na przekraczanie swoich granic. Nie będziemy się z tym kłócić. Niektóre aspekty scenariusza źle się zestarzały.
Wydaje się jednak, iż fenomen Bridget polega nie na tym, jak wygląda, ale na tym, jaka jest. Za każdym razem, gdy się przewraca (a zdarza się to wyjątkowo często), wstaje, otrzepuje ubrania i śmieje się sama do siebie. Idzie dalej, by poszukać własnego szczęśliwego zakończenia. A co do wyglądu? Pozostaje tylko jedna rada: kochajmy się, ludzie, trochę bardziej.
Dziękujemy, iż przeczytałaś/eś nasz artykuł.Bądź na bieżąco! Obserwuj nas w Wiadomościach Google.