"Zgon przed weselem": Recenzja. Jak zrazić do siebie wszystkich? | Netflix

filmweb.pl 6 dni temu
Zdjęcie: plakat


Na platformie Netflix zadebiutowała polska komedia "Zgon przed weselem" z Tomaszem Karolakiem i Agnieszką Suchorą. I faktycznie mamy tu i zgon, i wesele. Ale to nie wszystko. Jak pisze w recenzji Michał Piepiórka: "punkt wyjścia tej historii jest skomplikowany, a po drodze wikła się jeszcze bardziej". Za kamerą stanęli Tomasz Konecki oraz Iwona Ogonowska-Konecka – twórcy takich przebojów, jak "Testosteron" i "Lejdis".

Fragment recenzji widowiska "Zgon przed weselem" znajdziecie poniżej. Całą można już przeczytać na jego karcie POD LINKIEM TUTAJ.


***


recenzja filmu "Zgon przed weselem" | Netflix


Jak zrazić do siebie wszystkich
autor: Michał Piepiórka

W zakładach mleczarskich wyławiają z kadzi z mlekiem ciało kierownika. Ale to tyle, jeżeli chodzi o kryminalną zagadkę, bo "Zgon przed weselem" nie ma w sobie nic z gatunku filmowego, w którym komisarz śledczy rozwikłuje skomplikowaną sprawę. To komedia. Ale taka, w której najśmieszniejszy jest fakt, iż o denacie zapomina się niemal od razu. I przez cały film nikomu choćby nie przyjdzie do głowy zadać pytania, czy ten zgon to morderstwo, czy raczej niefortunny wypadek. A jeżeli tak – to w jaki sposób ciało znalazło się w takim miejscu? Czyli raczej podczas seansu za wiele się nie pośmiejemy.

Zamiast zrywać boki, widzowie raczej intensywnie drapią się po głowach, by dociec sensu autorskich zamierzeń. Bo punkt wyjścia tej historii jest skomplikowany, a po drodze wikła się jeszcze bardziej, aż w finale zostaje rozwiązana jednym fabularnym ciachnięciem. Urągając przy tym zasadom logiki, prawdopodobieństwa i zwykłej przyzwoitości. I wciąż nie ma to nic wspólnego z tytułowym zgonem. Znacznie więcej natomiast z weselem.


Bo w pierwszych scenach filmu córka głównych bohaterów filmu oświadcza wszem wobec, iż bierze ślub. Ojciec na to: nie ma mowy! A dziewczyna: a właśnie, iż tak! I co z tym począć? Gdy dochodzi do fabularnego pata, sytuację we własne ręce biorą scenarzystki – Hanna Węsierska i Karolina Szymczyk-Majchrzak. A te popłynęły. Skupcie się, bo prosto nie jest: otóż ojciec (matka zresztą też) to pracownik mleczarni, której kierownik właśnie zaliczył zgon (nie zaprzątajcie nim sobie głowy – nikt się nim bowiem w filmie nie przejmuje). Traf chce, iż zakłady są częścią większej sieci, którą ma w planach zrestrukturyzować młody, dynamiczny, neoliberalny i chciwy szefunio. Po drodze na jacht zajeżdża do fabryki, by poinformować załogę, iż zamyka zakład. Bardziej opłaca mu się postawić w tym miejscu hotel ze spa. A gdzie w tym wszystkim ślub, zapytacie. Otóż, z szefem przyjeżdża jego żona, która w luźnej pogawędce z księgową (traf chce, iż to matka tej dziewczyny, co to zapowiedziała, iż bierze ślub) dowiaduje się o matrymonialnych planach dziewczyny. I ni stąd, ni zowąd oznajmia, iż ona to wesele zorganizuje. I tak się do tego pomysłu zapala, iż mówi swojemu mężowi (czyli szefuńciowi, co to przyjechał zamknąć zakład), iż w zamian za możliwość zorganizowania ślubu on tę mleczarnię zostawi w spokoju. Bo jak nie, to koniec z seksem! I tak to właśnie, w ten jakże szczwany sposób, początkowy zgon nagle łączy się z tytułowym weselem.

I jest to, muszę przyznać, najbardziej niedorzeczny fabularny punkt wyjścia, z jakim kiedykolwiek się spotkałem. Dlaczego nagle obca kobieta tak zapala się do organizacji czyjegoś ślubu?! Dlaczego jako warunek bierze pozostawienie mleczarni?! Dlaczego szantażuje swojego męża?! I co to ma wszystko wspólnego ze zgonem?! Tyle pytań i zero odpowiedzi! Tylko jedna przychodzi do głowy: bo inaczej fabuła nie ruszyłaby z miejsca. Ale to stwierdzenie pociąga za sobą inne pytanie: czy fabuła jest tego warta? Czy naprawdę trzeba było stawać na głowie, by połączyć wszystkie kropki. Czy nie lepiej byłoby po prostu zostawić ten fabularny punkt wyjścia w spokoju? Zaniechać projekt. Rozejść się do domu. Oszczędzić tego sobie i widzom. Na te pytania odpowiedź akurat jest i brzmi: byłoby. Ale dlaczego odpowiedź ta we właściwym momencie z ust producenta nie padła? Tego już się nigdy nie dowiemy.

Całą recenzję filmu "Zgon przed weselem" można przeczytać TUTAJ.



Idź do oryginalnego materiału