„Zeus. Nie żyje” – żyje bardziej niż kiedykolwiek

kulturalnemedia.pl 13 godzin temu

Gdy w 2012 roku Zeus wypuścił album zatytułowany Zeus. Nie żyje, wiele osób zastanawiało się, co adekwatnie miał na myśli. Czy to zapowiedź końca kariery? Czy może symboliczny reset? Dziś wiemy jedno – ten tytuł to nie koniec, a początek czegoś zupełnie nowego i jednej z najważniejszych płyt w historii polskiego rapu.

Bez filtrów, bez gości, bez kompromisów.

Zeus to artysta, który od zawsze chodził własnymi ścieżkami. Zamiast angażować się w współprace z innymi artystami polskiej sceny rapowej, postawił na samotną drogę. Cały materiał wyprodukował sam. Żadnych gości, żadnych zewnętrznych producentów. Tylko Zeus, jego myśli, emocje i muzyka. Prawdziwa autorska wizja.

Po półtorarocznej ciszy, przerywanej osobistymi trudnościami, wrócił z płytą tak osobistą, iż momentami aż trudną do wysłuchania. Zeus. Nie żyje to spowiedź, terapia, krzyk i szept – wszystko zamknięte na jednym albumie.

Brud, lód, emocje.

Ten album to więcej niż rap. To podróż po duszy człowieka, który nie boi się mówić o bólu. Hipotermia czy Znasz mnie to numery, które zasługują na to, by poświęcić im czas i serce. Mrok miesza się tu z nadzieją, a wersy o niedoszłym samobójstwie brzmią równie autentycznie, co linijki o miłości do muzyki i ludzi. Ta prawdziwość i bezpośredniość Zeusa chwyta za serce i sprawia, iż Zeus. Nie żyje. jeszcze mocniej porusza fanów hip-hopu.

Są też momenty lżejsze, bardziej przewrotne – choćby hołd dla Tony’ego Halika czy refleksyjny Strumień. Zeus zadbał o to, by każdy mógł wyciągnąć z tej płyty coś dla siebie, z czym w danym momencie życia będzie mu się łatwiej utożsamić.

Dziesięć lat później, wciąż świeże.

Minęła ponad dekada, a płyta ani trochę się nie zestarzała. W 2022 roku wyszła specjalna, winylowa edycja z dodatkowymi numerami – Grajmy rap czy remix Hipotermii tylko przypomniały, iż Zeus wciąż ma coś do powiedzenia. A fani rapu? przez cały czas cytują go na forach, dzielą się wersami, analizują, przeżywają. Nic dziwnego, bo jeżeli już raz przesłuchasz tej płyty, to naprawdę trudno wyrzucić ją z pamięci. W jakiś sposób zostanie z Tobą już na zawsze.

Legendarny moment.

Zeus. Nie żyje to nie tylko album – to swego rodzaju zjawisko. Dla wielu osób był punktem zwrotnym, iskierką w trudnym czasie, inspiracją, żeby ruszyć z miejsca. Dla samego Zeusa, być może momentem, w którym pokazał, iż nie potrzebuje nikogo, by stworzyć coś wielkiego.

Nie, Zeus nie umarł. Żyje – w tej płycie, w słuchawkach fanów, w wersach, które zostają z człowiekiem na długo po tym, jak ucichnie ostatnie brzmienie bitu.

Idź do oryginalnego materiału