Gdy Wojciech dowiedział się, iż został ojcem bliźniaków, ogarnęło go dziwne uczucie zagubienia. Przed ciążą Agnieszki naprawdę marzył o dzieciach, razem planowali przyszłość i przygotowywali się do nowego etapu życia.
Ale gdy tylko żona pojechała do szpitala, dając mu nieoczekiwaną wolność, Wojciech nagle zrozumiał: może to był błąd.
Pierwszą dobę spędził w nudnej bezczynności, ale następnego dnia postanowił odwiedzić swoją ulubioną kawiarnię  gotować nie znosił. Tam, wśród zapachów świeżego ciasta i kawy, spotkał JĄ  Magdę, kobietę swoich marzeń. To uczucie przyszło nagle, gdy tylko przekroczyła próg. Rozejrzała się po wnętrzu, rozpromieniła uśmiechem i z gracją usiadła przy wolnym stoliku.
Serce Wojciecha zabiło mocniej. Rozmawiali, a wieczorem Magda była już w jego domu. Nad ranem Wojciech zaczął się zastanawiać: czy jego miłość do Agnieszki była prawdziwa? Czy decyzja o dzieciach była słuszna?
Telefon przerwał ich spokojny poranek. Magda zmarszczyła brwi:
 Kto tak wcześnie dzwoni? choćby się nie wyspałam
Wojciech spojrzał na ekran  dzwonili ze szpitala. Niechętnie odebrał:
 Słucham. Tak, teraz jestem ojcem. Dwóch synów.
 Fuj, pieluchy, nieprzespane noce, zero życia prywatnego! Po co ci to?  prychnęła Magda.
Wojciech wzruszył ramionami:
 Szczerze? Sam już nie wiem.
Wieczorem zadzwoniła Agnieszka. Wojciech udawał radość, ale chyba niezbyt przekonująco.
 Kochanie, coś się stało? Wyglądasz, jakbyś nie był szczęśliwy
 Ależ skąd, oczywiście, iż jestem! Tylko dostałem istotną propozycję w pracy, a dzieci Boję się, iż mogą przeszkodzić w karierze. Ale nie martw się, coś wymyślę!  skłamał.
 Wymyślisz? O czym ty mówisz?  zaniepokoiła się Agnieszka.
Wojciech gwałtownie się pożegnał, zdając sobie sprawę, iż się wygadał. Czas uciekał  za tydzień żona z dziećmi miała wrócić do domu. Potrzebował planu.
 Słuchaj, przecież mam po dziadku dom na wsi!  olśniło go.  Całkiem przyzwoity, choć daleko od miasta. Zabiorę tam Agnieszkę z dziećmi, powiem, iż potrzebują świeżego powietrza, a ja muszę pracować. Obiecuję odwiedzać. Zadziała?
 Oczywiście!  ożywiła się Magda.  Twoja naiwna żonka uwierzy we wszystko! A my będziemy mogli być razem bez problemów?
 Może nie od razu razem, ale nie będziemy się ukrywać!  zapewnił.
Wojciech przygotował wzruszającą przemowę. Agnieszka, oczywiście, była smutna:
 Kochanie, chyba coś przede mną ukrywasz Jak ja sobie poradzę sama na odludziu z dwójką dzieci?
 Dasz radę! Będę często przyjeżdżał. Nie chcesz chyba, żebym miał kłopoty w nowej pracy?
Agnieszka nie rozumiała męża, ale nie śmiała się sprzeciwiać. Bała się, iż się obrazi  co wtedy zrobi? Ze szpitala od razu pojechali w nieznane. Młoda matka cicho płakała, podejrzewając, iż chodzi o inną kobietę. Ale jak o tym mówić?
Samochód zatrzymał się przed zaniedbanym domem, niemal zasłoniętym dziką roślinnością. Agnieszka westchnęła:
 Wojtek, nie zostawisz nas tu?!
 Zostawię  odpowiedział zimno.  Nie dramatyzuj. Dom jest duży  starczy miejsca. Nie martw się, zostawię pieniądze, potem załatwimy zasiłki.
 Czyli odchodzisz od nas?  zapytała drżącym głosem.
 Agnieszka, zrozum, pospieszyliśmy się. Z dziećmi
Wojciech gwałtownie wniósł rzeczy do domu, unikając spojrzenia żony, wsiadł do auta i odjechał bez pożegnania. Agnieszka została sama z rozpaczą i dwójką bezbronnych maluchów. Co teraz będzie?
Wojciech tłumił wyrzuty sumienia. W końcu ilu mężczyzn tak postępuje! Nie wyrzucił ich na ulicę, tylko dał dom. Swój, nota bene! Agnieszka sobie poradzi.
Ostrożnie układając płaczące niemowlęta na starym kanapie, młoda matka wybuchnęła płaczem. Jak tu przeżyć bez pomocy? Czy mąż nie opamięta się? To musi być okrutny żart! Dzieci krzyczały, a Agnieszka skamieniała z rozpaczy.
 Co tu robicie?  rozległ się nagle zgrzybiały głos.  Gorąco, a dzieci zawinięte!
Agnieszka drgnęła, odwracając się. W pokoju stał starszy mężczyzna, rozwijając maluchy.
 Kto pan jest?  zapytała przestraszona.
 Sąsiad. Słyszałem rozmowę z mężem. Przyszedłem sprawdzić, jak sobie radzicie.
 Jak pan śmie?!  oburzyła się, ale urwała pod jego surowym spojrzeniem.
 No, ocknęłaś się. Nakarm dzieci, ogarnij je. Nie można tak  powiedział stanowczo.  A ja trochę pomogę. Nie zostaniemy tu długo Wojtek pewnie wróci
 Ech, znam takich Wojtków  mruknął sąsiad.  Lepiej pomyśl o dzieciach, a nie o nim.
Agnieszka chciała zaprotestować, ale nagle zobaczyła chaos wokół. Zaczęła sprzątać, ale gwałtownie opadła z sił:
 Boże, jak my tu przeżyjemy?
Sąsiad się uśmiechnął:
 Nie czas na marudzenie! Nakarmmy dzieci, przewietrzmy je, a potem posprzątamy. Będzie znośnie.
Niepostrzeżenie Agnieszka zaczęła słuchać jego rad. Przedstawił się jako Marek i mieszkał we wsi od dwóch lat.
 A dlaczego pan tu przyjechał?  zapytała ciekawie.
Marek się roześmiał:
 Krótko mówiąc  rozczarowałem się ludźmi. A reszta może kiedyś. Byłem pediatrą.
 Naprawdę?  zdziwiła się.  Teraz rozumiem, dlaczego pan tak sprawnie zajmuje się dziećmi. Ja mam jeszcze wiele do nauki.
Do wieczora zaniedbany dom lśnił czystością. Agnieszka była zaskoczona, choć zmęczona. Większość pracy wykonał Marek, ale nie miało to znaczenia. Najważniejsze, iż nie została sama.
 No i proszę, da się żyć  z satysfakcją stwierdził sąsiad.  Przyniosę coś do jedzenia, potem pomyślimy, co dalej.
Agnieszka skinęła głową, zdumiona zmianami. Ledwo poznany człowiek zrobił dla niej więcej niż mąż przez całą ciążę! I nie zamierzał prz













