"Na Półwyspie Helskim, gdzie morze nigdy nie śpi, a ludzie są ze sobą spleceni silniej niż myślą, rozpoczyna się opowieść o rodzinie, której fundamenty pękają w momencie śmierci jej nestora. Jan Mróz - emerytowany żołnierz Marynarki Wojennej, właściciel campingu, baru i rodzinnej willi - był nie tylko lokalnym bohaterem, ale też mistrzem w trzymaniu wszystkich blisko siebie... i pod kontrolą. To właśnie jego śmierć uruchamia lawinę wydarzeń, które zburzą pozorny spokój Helu" - czytamy w oficjalnym opisie nowego polskiego serialu.
"Scheda" to dramat kryminalny, którego fabuła skupia się na rodzinie Mrozów – lokalnym, wpływowym rodzie z Półwyspu Helskiego. Premiera serialu zaplanowana jest na 22 sierpnia 2025 roku na platformie HBO Max. W rolach głównych nie zabraknie najpopularniejszych polskich aktorów. Na ekranie zobaczymy m.in. Magdalenę Popławską, Jacka Komana, Grzegorza Damięckiego, Wojciecha Zielińskiego i Bartosza Gelnera. Za reżyserię odpowiada Anna Kazejak ("Szadź", "Sortownia").Reklama
Grzegorz Damięcki zdradza kulisy pracy na planie "Schedy"
Mieliśmy okazję zajrzeć za kulisy i odwiedzić plan serialu. Akcja "Schedy" rozgrywa się w miasteczku Hel w jego surowej, jesienno-zimowej odsłonie. Poza sezonem życie tutaj płynie inaczej: wszyscy się znają, każdy ma przypisaną rolę i dokładnie wie, gdzie jego miejsce. Ta pozorna harmonia zaczyna jednak pękać, gdy w grę wchodzą pieniądze, władza i rodzinne tajemnice.
O kulisach opowiedział nam Grzegorz Damięcki, który wciela się w Pawła Mroza – najstarszego z rodzeństwa. To lokalny działacz, radny i były sportowiec, który nie kryje politycznych ambicji.
"Zmarły Johnny Mróz nie rozpieszczał swojej rodziny ani dzieci. Był człowiekiem twardym, nie lubił mówić o uczuciach, interesował go tylko sukces. Swoje dzieci prowadził przez życie twardą ręką.l Pozornie postać ogólnie szanowana, po śmierci okazuje się, iż wychodzą różne rzeczy. Ludzie pamiętają seniorowi różne brzydkie zachowania, a my, którzy zostaliśmy, musimy sobie z tym jakoś poradzić" – zdradził Damięcki.
Aktor od lat obecny jest na scenie oraz małym i dużym ekranie. W "Schedzie" wciela się w rolę najstarszego z rodzeństwa Mrozów, co, jak sam przyznaje, stawia przed nim zupełnie nowe wyzwania.
"Paweł Mróz, najstarszy z synów, stara się pogodzić różne sytuacje, stara się odnaleźć. Z jednej strony ciąży na nim ogromna presja prowadzenia dalej tej rodziny poprzez, jakby się mogło wydawać, same sukcesy. Okazuje się, iż są ludzie, którzy pamiętają bardzo złe rzeczy i próbują teraz wyrównywać rachunki. On musi to wszystko ogarnąć. Psychologicznie dla aktora to kapitalny poligon, żeby się sprawdzać. Nie wierzę w coś takiego jak doświadczenie, dlatego do każdej pracy podchodzę jak do czegoś zupełnie nowego. Rzeczy, które przydały mi się w innych projektach, tutaj mogą się w ogóle nie sprawdzić, więc eksperymentuję" – dodał o swojej postaci.
To kolejny projekt Anny Kazejak, w którym Damięcki miał okazję wystąpić. Reżyserka słynie z dużej dbałości o szczegóły, co, jak podkreśla aktor, wymaga od ekipy pełnego zaangażowania.
"Ania Kazejak jest bardzo dobrze przygotowana do tej pracy. Na wiele mi pozwala, ale ma też ogromne wymagania i jest bardzo czujnym obserwatorem. Dzisiaj dostajemy mocno w kość, bo warunki nas nie rozpieszczają. A Anka mówi: 'Jeszcze raz, jeszcze raz. To mi nie wystarcza. To jest prawie dobrze, róbmy jeszcze raz'. Dlatego jeżeli Ania po scenie mówi: 'Dziękuję bardzo' albo 'Przechodzimy do następnego ustawienia', to znaczy, iż w tym momencie udało nam się zrealizować to, czego oczekiwała" – opowiadał.
Czy "Scheda" wyróżni się na tle innych kryminałów? Damięcki nie ma wątpliwości, iż tak.
"Myślę, iż w dużym stopniu występują tutaj elementy narracji, którą osobiście bardzo cenię. Mam na myśli kino skandynawskie – surowe, oszczędne w słowach, gdzie padają tylko te naprawdę niezbędne. Tym, co wyróżnia ten serial na tle codziennych, przeciągających się projektów, to nie aktor pokazuje do obiektywu całą paletę emocji, ale kamera zagląda w twarz, a poprzez twarz być może także w duszę bohatera. Lapidarność języka, skrótowość, a także emocje, o które Ania prosi, by były ukryte, podskórne, a nie wszystkie wyłożone na wierzchu, tworzą pewien rodzaj niepokoju. To coś, co wisi w powietrzu, ale nigdy do końca się nie spełnia ani nie zostaje opowiedziane. Takie właśnie cechy fascynują mnie w kinie i tutaj mam szansę pracować w ten sposób" – podsumował aktor.
Czytaj więcej: Mroczny dramat rodzinny. Nowy polski serial ma potencjał na hit