W warszawskim klubie Proxima odbył się koncert kultowego zespołu The Lemonheads. Występ, zapowiadany jako wielki powrót, wzbudził wśród fanów duże oczekiwania, ale nie wszystko potoczyło się tak, jak można się było spodziewać.
Ostatnio mamy czas powrotów, reaktywacji i wielkich come backów. Jedne są hucznie i ciepło przyjmowane przez fanów, a inne – z dozą niepewności. Czasami z dystansem podchodzimy do tego, czy coś, co było dobre kiedyś, odnajdzie się w obecnych czasach. Czy tak było z wczorajszym koncertem The Lemonheads? Oczekiwania były duże, ponieważ fani niecierpliwie czekali na wyjście zespołu na scenę. Chociaż organizatorzy robili, co w ich mocy, zespół doczekał się gwizdów i popędzania w postaci nachalnych krzyków oraz oklasków. Spóźnieni pojawili się w końcu przy instrumentach.
Sam występ zaczął się energetycznie, jednak gwałtownie można było odnieść wrażenie, iż coś jest nie tak. Wokalista sprawiał wrażenie nie do końca w formie – momentami brakowało mu energii i swobody, z której słyną wcześniejsze występy. Choć zespół starał się nadrobić to grą instrumentalną i kontakt z publicznością był chwilami udany, entuzjazm fanów stopniowo słabł. Pomimo dużych oczekiwań wielu z nich zdecydowało się opuścić klub jeszcze przed zakończeniem koncertu.
Każdy event to jednak inne emocje i doświadczenia, dlatego zachęcamy osoby, które były obecne na wydarzeniu, do podzielenia się własnymi opiniami i wrażeniami z tego wieczoru. Organizator:LiveNation
poniżej galeria zdjęć od Kamili Ziółek














