"Zbrodnie po sąsiedzku" w 5. sezonie udowadniają, iż zwycięskiej formuły się nie zmienia – recenzja

serialowa.pl 2 godzin temu

Czy da się zrobić pięć razy to samo i wciąż utrzymywać widownię na krawędzi fotela? „Zbrodnie po sąsiedzku” 5. sezonem udowadniają, iż jak najbardziej – serial może już nie ma tej świeżości co na początku, ale trzyma się mocno.

Dwa miesiące w roku w towarzystwie Olivera (Martin Short), Charlesa (Steve Martin), Mabel (Selena Gomez) i ich morderczych sąsiadów z Arconii? Oczywiście, poproszę. Najlepiej już zawsze. „Zbrodnie po sąsiedzku” jak w zegarku wróciły na Disney+ z 5. sezonem, a ja widziałam przedpremierowo dziewięć odcinków z dziesięciu i spieszę donieść, iż będziecie się dobrze bawić. choćby o ile to już „nie to samo co kiedyś” – a jednocześnie dokładnie to samo, co też można by obrócić przeciwko serialowi.

Zbrodnie po sąsiedzku sezon 5 – jak zmienił się serial?

Komedia Hulu, w Polsce dostępna na Disney+, to jak na warunki współczesnej telewizji – czyli streamingu – istny weteran. Pięć sezonów to dziś raczej wyjątek niż reguła, a jeszcze bardziej zaskakuje fakt, iż debiut miał przecież miejsce w 2021 roku, a nie dekadę temu, jak choćby w przypadku „Stranger Things”. Żwawe tempo produkcji, i to pomimo pandemii i strajków po drodze, robi wrażenie, podobnie jak sprawność, z jaką jej showrunner, John Hoffman, wymyśla kolejne wciągające nowojorskie historie, z sercem i lekkim humorem odnosząc się do naszej obsesji na punkcie true crime.

Sprawa z 5. sezonu „Zbrodni po sąsiedzku” wiąże się z zabójstwem Lestera (Teddy Coluca), portiera Arconii, którego główni bohaterowie znaleźli pod koniec 4. sezonu w fontannie na dziedzińcu kamienicy – ale to zaledwie początek skomplikowanej historii. Historii, w której nie chodzi choćby o potencjalne powiązania tego biedaka z mafią, zarówno mentalnie, jak i geograficznie zlokalizowaną gdzieś w okolicach „Ojca chrzestnego”/”Rodziny Soprano” i reprezentowaną przez Nicky’ego (Bobby Cannavale, „Zakazane imperium”) oraz jego małżonkę Sofię (Téa Leoni, „Madam Secretary”), ale o coś większego – o to kto naprawdę rządzi naszym światem i pociąga za sznurki.

„Zbrodnie po sąsiedzku” (Fot. Hulu)

Już w 4. odcinku do gry wejdzie trójka miliarderów – Bash Steed (Christoph Waltz, „Konsultant”), Jay Pflug (Logan Lerman, „Furia”) i Camila White (Renée Zellweger, filmowa seria „Bridget Jones”), a cała intryga dopiero zacznie nabierać rumieńców. Dwadzieścia zwrotów akcji później nie będziecie już pewni, kto w tym galimatiasie miał największy motyw, aby zabić Lestera, ale za to zrozumiecie, czemu czasy, kiedy w Nowym Jorku rządziła „stara dobra mafia”, bohaterowie wspominają z rozrzewnieniem.

„Zbrodnie po sąsiedzku” to kolejny serial, który bierze na cel bogaczy z branży nowych technologii i tworzy nie jednego, a trójkę własnych Elonów Musków. A iż czyni to w swoim komediowym przerysowanym stylu, bez odrobiny zadęcia, nie wypada w tym źle. Polegają raczej ci, którzy koniecznie muszą coś ważnego przekazać takimi postaciami (na ciebie patrzę, Jesse Armstrongu, i koszmarne „Mountainhead„), a tutaj chodzi raczej o sprawianie widzowi frajdy niż wielopoziomowe komentarze społeczne.

Zbrodnie po sąsiedzku sezon 5 – plejada gwiazd w serialu

Podobnie jak poprzednie sezony, ten też opiera się na charakterystycznej formule, polegającej na mnożeniu potencjalnych podejrzanych, odhaczaniu fałszywych tropów i utrzymywaniu widzów na krawędzi fotela. Raz jeszcze świat przedstawiony wychodzi poza Arconię, dotykając spraw, którymi równie dobrze mogłaby zająć się „Sukcesja”.

Postaci pojawia się więcej niż kiedykolwiek, bo do gry wchodzi jeszcze m.in. wdowa po Lesterze (Dianne Wiest, „Burmistrz Kingstown”), nowy portier (Jermaine Fowler, „Superior Donuts”), dawna przyjaciółka, a obecna wrogini Mabel (Beanie Feldstein, „American Crime Story”) czy burmistrz Nowego Jorku we własnej osobie (Keegan-Michael Key, „Schmigadoon!”). Wrócą też przeróżni dawni znajomi, w tym Loretta (Meryl Streep), na którą jednak będziecie musieli czekać aż do drugiej połowy sezonu.

„Zbrodnie po sąsiedzku” (Fot. Hulu)

Zdarzają się momenty, kiedy całemu temu rozgardiaszowi towarzyszy wrażenie natłoku, a sam Lester zaczyna się w tym gubić. Najlepszy odcinek tego sezonu moim zdaniem już widzieliście – to odcinek nr 2, poświęcony historii zmarłego portiera i zarazem stanowiący spoiwo pomiędzy przeszłością i teraźniejszością, małym światkiem Arconii i wielkim światem, rządzonym przez wielką kasę. To właśnie w tym odcinku znajdziecie najwięcej serca i klimatu poprzednich sezonów „Zbrodni po sąsiedzku”.

Ale choćby jeżeli wątków i postaci jest zatrzęsienie i to, co oglądamy, nie zawsze daje radę wybrzmieć wystarczająco mocno, „Zbrodnie po sąsiedzku” to wciąż cudowny, uroczy, pełen emocji seans. Główne trio raz jeszcze zgrabnie spaja całość, wkładając w występy całą swoją energię. Tak, można czepiać się szczegółów – np. iż za mało oglądamy ich razem na ekranie albo iż za bardzo porzucono ich osobiste wątki – ale koniec końców cały sezon (oczywiście nie oceniam w tym momencie finału, bo go nie widziałam) wypada co najmniej solidnie. Arconia po pięciu sezonach może się już co prawda ścigać z Sandomierzem ojca Mateusza czy Oksfordem inspektora Morse’a, jeżeli chodzi o liczbę trupów na metr kwadratowy (bo przecież nie kilometr), ale dopóki mamy z tego tak dużo frajdy, chyba nie ma powodu narzekać. Ja przynajmniej nie zamierzam.

Zbrodnie po sąsiedzku sezon 5 – czy wciąż warto oglądać?

Nie zamierzam narzekać, ponieważ jak bawiłam, tak bawię się świetnie, a sposoby Hoffmana na odświeżanie znajomej formuły póki co do mnie trafiają. Po pięciu sezonach odnoszę wrażenie, iż „Zbrodnie po sąsiedzku” spokojnie mogą potrwać jeszcze drugie tyle, a my choćby nie zauważymy zmęczenia materiału i będziemy tak samo zachwycać się przekomarzankami naszego ulubionego tria, podkręconą energią serialowego świata oraz przytykami twórcy pod adresem różnych rejonów nowojorskiej rzeczywistości. jeżeli serial chce pobić rekord długości na Hulu, OK – ja będę oglądać.

„Zbrodnie po sąsiedzku” (Fot. Hulu)

Ale sukces serialu to nie tylko zasługa jego jakości – tak, mającej swoje wahania, ale nieschodzącej poniżej pewnego poziomu. Wydaje się, iż Hulu odkryło ze „Zbrodniami po sąsiedzku” oczywistość, która dla większości steamerów stanowi przeszkodę nie do przeskoczenia: jeżeli chcemy utrzymywać oglądalność i sprawiać, iż publika o nas nie zapomni, wypada dostarczać nowy sezon co roku. Kiedy Mabel i spółka w dialogach odnoszą się do sytuacji z poprzednich serii, rzadko zdarza się, abym nie pamiętała, o czym mówią. Wskażcie mi drugi serial, o którym mogłabym powiedzieć to samo.

Kolejne sezony jak w zegarku, hollywoodzkie ikony na wyciągnięcie ręki, sprytna formuła angażująca widza tak, iż ten choćby nie zauważa, iż po prostu musi zobaczyć kolejny odcinek – wszystko to razem składa się na ogromny sukces komedii, która może i naszego życia ani historii telewizji nie odmieni, ale jednak miło jest ją mieć. Przed wami jeszcze siedem odcinków pełnych humoru, emocji, nostalgii i oscarowych gwiazd. Bawcie się dobrze, bo to czysta przyjemność. Co z tego, iż czasem grzeszna.

Zbrodnie po sąsiedzku sezon 5 – odcinki we wtorki na Disney+

Idź do oryginalnego materiału