Z Julią przeżyłem pięć lat małżeństwa, potem się rozstaliśmy. Nie mieliśmy dzieci, więc rozwód był, można powiedzieć, spokojny. Ale Julia zdążyła wkupić się w łaski mojej rodziny i przyjaciół. Teraz jest stałym gościem na wszystkich naszych rodzinnych uroczystościach i urodzinach moich najbliższych znajomych.
Rok po rozstaniu z Julią zacząłem spotykać się z Iriną. niedługo się pobraliśmy, a teraz Irina spodziewa się dziecka. Julia ciężko to zniosła i obiecała mi, iż zrobi wszystko, żeby zniszczyć nasze relacje. Dlatego nigdy nie chodziłem na spotkania rodzinne ani imprezy z przyjaciółmi razem z Iriną.
To jednak rodzi duże problemy. Irina wie, iż wszyscy spotykają się z partnerami i nie potrafi zrozumieć, dlaczego ja uparcie nie chcę jej zabrać chociaż raz. Ta sytuacja to prawie połowa wszystkich naszych konfliktów — a ja jestem tym potwornie zmęczony. Teoretycznie rozwiązanie jest banalne: wystarczy ją po prostu zabrać ze sobą.
Ale boję się, iż Julia dotrzyma swojej groźby. I zacznie mówić przy Irinie rzeczy, które wywołają burzę. Dlatego wciąż unikam ich bezpośredniego spotkania. choćby jeżeli ktoś zapewnia mnie, iż Julii nie będzie, nie ryzykuję. Boję się, iż pewnego dnia pojawi się niezapowiedziana i zrobi awanturę. A to ostatnia rzecz, której teraz potrzebuję — zwłaszcza, iż Irina jest w takim stanie.
Rozmawiałem też z rodziną i przyjaciółmi, prosząc, żeby ograniczyli kontakty z Julią, ale nikt mnie nie zrozumiał. I nie mogę mieć do nich pretensji. Moja siostra powiedziała mi wprost:
— Julia jest moją przyjaciółką i nie zamierzam zrywać z nią kontaktów. Sam musisz rozwiązać ten problem. Jestem pewna, iż Julia i Irina mogłyby się zaprzyjaźnić.
A właśnie tego boję się najbardziej — iż Julia spróbuje wkraść się w łaski Iriny. A co później wymyśli, trudno choćby przewidzieć.
Teraz mam świeży dylemat: wielkimi krokami zbliża się 50. urodziny mojej mamy. Julia jest na liście gości. Irinę muszę wziąć, inaczej się obrazi. Nie rozumie, iż w ten sposób chcę ją uchronić przed przykrościami.
Nie wiem, jak to się skończy, ale wiem jedno: trzeba wreszcie to rozwiązać. Raz na zawsze. Bo ja też nie jestem z kamienia, nie mogę żyć w takim napięciu. Chcę w końcu spokojnego życia, które nie zniszczy ani mojej rodziny, ani moich przyjaźni. Tylko… jak postąpić w tej sytuacji adekwatnie?