Z okazji 10-lecia "Wiedźmina 3" porozmawialiśmy z Dougiem Cockle’em – aktorem, który od blisko dwóch dekad użycza głosu Geraltowi z Rivii w angielskiej wersji gier. Opowiedział nam o swojej relacji z postacią Białego Wilka, kulisach pracy w studiu nagraniowym i tym, co fani "Wiedźmina" dają mu w zamian. Było i wzruszająco, i zabawnie – bo jak sam mówi, najchętniej zapytałby Geralta… jak chodzi do łazienki w tej zbroi.
Kuba Karas:
Cześć Doug, jestem redaktorem portalu Filmweb.pl – tak się składa, iż "Wiedźmin 3" to najwyżej oceniana gra w całej naszej bazie. Wszystkie części serii są zresztą w top 5.
Doug Cockle:
To świetna wiadomość!
Kuba Karas:
Czy przez te wszystkie lata wcielania się w Geralta zauważyłeś, iż jakieś jego cechy na ciebie "przeszły"? A może są też takie aspekty jego osobowości, które wciąż wydają ci się całkowicie obce?
Doug Cockle:
To bardzo interesujące pytanie. Dla mnie wszystko sprowadza się do podejścia aktora do roli. Żeby dobrze zagrać postać, muszę oddać jej cząstkę siebie – i jednocześnie zabrać od niej coś dla siebie. To taka dziwna symbioza. Nie powiedziałbym, iż przejąłem cechy Geralta, raczej odkryłem w sobie te, które on już ma. I może odwrotnie. Czasami scenarzyści zakładali, iż Geralt zareaguje w określony sposób, ale ja – kierując się instynktem – interpretowałem to trochę inaczej, bo jestem sobą. Dobry aktor przekazuje coś z siebie postaci i jednocześnie filtruje ją przez własne doświadczenia. Więc tak – odpowiedź brzmi: tak.
Kuba Karas:
To rozwińmy to trochę. Czy masz jakiś rytuał, który pomaga ci wejść w postać Geralta? A może coś, co pozwala ci "wyjść" z tej roli i wrócić do siebie?
Doug Cockle:
Nie, adekwatnie nie mam żadnych rytuałów. Może to tylko ja, ale jestem typem aktora, który przychodzi do pracy, wykonuje zadanie i zostawia je za sobą. Muszę tylko rozgrzać głos. Dziś mój głos naturalnie schodzi do barwy Geralta, ale kiedyś tak nie było. A jeżeli mam przed sobą czterogodzinną sesję nagraniową, muszę się rozgrzać, żeby nie nadwyrężyć głosu – to jego najniższy rejestr. Ale nie, nie tańczę wokół ogniska.
Kuba Karas:
Szkoda, to byłoby zabawne.
Doug Cockle:
To prawda, świetna zabawa. Muszę powiedzieć studiu nagraniowemu, iż chcę ognisko. I bębny!
Kuba Karas:
Nie wiem, czy inspektor przeciwpożarowy byłby zachwycony, ale możesz spróbować. Jak więc wygląda twoja rozgrzewka?
Doug Cockle:
Bardzo prosto. Robię wibracje ust, języka, rozciągam twarz, ruszam zatokami, żeby pobudzić aparat mowy. Zwykle wysiadam z pociągu w Londynie i robię te ćwiczenia w drodze do studia. Dzięki temu jestem gotowy do nagrania, gdy tylko wejdę do środka.
Kuba Karas:
Zostańmy jeszcze przy głosie. Przez trzy gry Geralt się rozwijał – czy ty też zmieniałeś swoje podejście do tej postaci, sposób myślenia o niej?
Doug Cockle:
Nie było w tym żadnej świadomej decyzji, to była raczej naturalna ewolucja. Przy pierwszej części scenarzyści byli nowi, ja byłem zupełnie nowy – książki nie były jeszcze przetłumaczone na angielski, nie znałem polskiego serialu. Wszystkiego uczyłem się od deweloperów. Wraz z ich rosnącą pewnością siebie, ja również czułem się coraz swobodniej i mogłem eksperymentować z interpretacją Geralta. Choć pracowaliśmy osobno, wzajemnie na siebie wpływaliśmy. Przez te wszystkie lata stworzyliśmy dojrzały sposób opowiadania historii – to była piękna podróż. Mało który aktor ma okazję grać jedną postać przez 20 lat i naprawdę ją poznać.
Kuba Karas:
Czy oglądałeś kiedyś ten polski serial o Geralcie?
Doug Cockle:
Tak, trochę. Chyba w 2009 albo 2010 roku. Znalazłem go na YouTubie. Miał swoje ograniczenia – budżet, technologia – ale jak na pierwszą próbę opowiedzenia tej historii, był całkiem niezły.
Kuba Karas:
W Polsce nie miał najlepszych recenzji, ale ma dziś spore grono fanów.
Doug Cockle:
Wcale się nie dziwię.
Kuba Karas:
W "Wiedźminie 3" Geralt często mierzy się z dylematami moralnymi. Czy była jakaś kwestia, którą trudno było ci zagrać?
Doug Cockle:
Nie, żadna konkretna linia nie była dla mnie trudna. Wyzwaniem było natomiast utrzymanie Geralta "pozbawionego emocji", ale tak, by jednocześnie nie był zimny. W "jedynce" często słyszałem od twórców: "Doug, mniej emocji." A ja odpowiadałem: "Po co więc zatrudniacie aktora?" (śmiech). Szukałem równowagi między ich wizją a tym, co ja chciałem pokazać. Bo jeżeli postać jest zupełnie bez emocji, to jako gracze nie możemy się z nią utożsamić.
Kuba Karas:
A jak udało ci się zachować suchy humor Geralta, jego słynne "hmm" i "uh"? To musi być trudne, żeby nie rozbić tej fasady.
Doug Cockle:
Najtrudniejsze było znalezienie odpowiedniego balansu. To jak dostrajanie equalizera – ile basu, ile sopranów. Ciągłe dopasowywanie tonu, nastroju. Ale z czasem było łatwiej, bo lepiej poznaliśmy Geralta, a scenarzyści zaczęli sobie pozwalać na więcej.
Kuba Karas:
A jak myślisz, jak Geralt odnalazłby się we współczesnym świecie? Szukałby zleceń na Twitterze? Robiłby sobie selfie z trofeami?
Doug Cockle:
Pewnie byłby czymś w rodzaju najemnika. Może jak "Drużyna A" – taka samotna jednostka do wynajęcia. Nie wiem, technologia to raczej nie jego bajka. Ale z drugiej strony, używa znaków, więc może byłby połączeniem detektywa z wojownikiem.
Kuba Karas:
A jak ty byś się odnalazł w jego świecie?
Doug Cockle:
Zginąłbym. (śmiech)
Kuba Karas:
Ale zanim byś zginął – prowadziłbyś karczmę czy poszedłbyś na potwory?
Doug Cockle:
Gdybym miał jego moce, pewnie starałbym się robić coś dobrego. Może nie jako superbohater, ale na pewno wykorzystywałbym je, by coś zmienić. Tyle iż pozytywna zmiana nie zawsze wymaga pozytywnych środków.
Kuba Karas:
"Wiedźmin 3" obchodzi swoje 10-lecie. Jak się czujesz z tym, iż twoja interpretacja Geralta na stałe zapisała się w historii gier? Czy rozmyślasz czasem nad tym dziedzictwem?
Doug Cockle:
Nie. Może powinienem, ale wtedy zacząłbym się zastanawiać, czy to już nie próżność. Uwielbiam spotykać fanów na konwentach – to daje mi poczucie, iż jestem częścią czegoś większego. Kiedy ktoś podchodzi i mówi: "Twoja rola pomogła mi przejść przez żałobę po śmierci mamy" – wtedy czuję, iż to, co robię, ma sens. Bo łatwo o tym zapomnieć, gdy nie jesteś rozpoznawalny na ulicy. Ale takie momenty pokazują, iż gry mogą mieć prawdziwy wpływ na ludzi.
Kuba Karas:
Czy ludzie rozpoznają cię też z innych ról? W końcu byłeś ostatnio w "Baldur’s Gate 3" i "Alan Wake 2".
Doug Cockle:
Zdarza się, iż ktoś przyniesie coś z "Baldura", "Alana" albo z telewizji – "Kompania braci", "Reign of Fire" – ale to "Wiedźmin" pozostaje numerem jeden.
Kuba Karas:
A czy w tych innych rolach też zostawiasz kawałek siebie, jak w przypadku Geralta?
Doug Cockle:
Tak, choć mniejszy. W "Baldurze" miałem może 17 kwestii, więc wszystko nagrałem w 25 minut. Nie ma tam tej samej głębi. Ale w "Chicken Police 2" grałem gangstera – pawiana – i mogłem improwizować. Inspirowałem się "Ojcem chrzestnym", "Człowiekiem z blizną"… Miałem ogromną frajdę. Tam też oddałem coś z siebie.
Kuba Karas:
Powiedziałeś "Say hello to my little friend"?
Doug Cockle:
Może! Muszę sprawdzić.
Kuba Karas:
A grasz dużo w gry?
Doug Cockle:
Staram się. Ale jak większość dorosłych, gram falami. Zacznę coś, a potem mijają miesiące, zanim wrócę – jeżeli w ogóle wrócę. Mam z 25-30 zaczętych gier.
Kuba Karas:
Problem w tym, iż każda gra ma inny system sterowania…
Doug Cockle:
Dokładnie. I zawsze wychodzi coś nowego – coś błyszczącego.
Kuba Karas:
Spędziłeś prawie 20 lat jako Geralt. Czy miałeś swoje własne "potwory", którym pomogła ci stawić czoła ta rola?
Doug Cockle:
Nie. Staram się oddzielać siebie od postaci. Nie chcę "zabierać" Geralta do swojej duszy, nie chcę go tym zniszczyć. Rozumiem, iż dla fanów może być źródłem siły, ale dla mnie… w trudnych chwilach to rozmowy z moją żoną są najważniejsze. Geralt jest bezpieczny.
Kuba Karas:
To piękne. A gdybyś mógł spotkać się z Geraltem, co byś mu powiedział?
Doug Cockle:
Na początek zapytałbym: "Nie jest ci gorąco?" Bo cały czas nosi zbroję. Potem: "Czy naprawdę da się dobyć miecz z pleców?", "Jak idziesz do łazienki w tym stroju?", "Czy masz grzybicę stóp od tych butów?". (śmiech) Interesują mnie praktyczne sprawy.
Kuba Karas:
Może to są jego prawdziwe potwory.
Doug Cockle:
Może tak. Ale o nich nie mówi, prawda?
Kuba Karas:
Dziękuję ci bardzo. Było super.
Doug Cockle:
Dzięki, świetne pytania. Miło było cię poznać.
Kuba Karas:
Cześć Doug, jestem redaktorem portalu Filmweb.pl – tak się składa, iż "Wiedźmin 3" to najwyżej oceniana gra w całej naszej bazie. Wszystkie części serii są zresztą w top 5.
Doug Cockle:
To świetna wiadomość!
Kuba Karas:
Czy przez te wszystkie lata wcielania się w Geralta zauważyłeś, iż jakieś jego cechy na ciebie "przeszły"? A może są też takie aspekty jego osobowości, które wciąż wydają ci się całkowicie obce?
Doug Cockle:
To bardzo interesujące pytanie. Dla mnie wszystko sprowadza się do podejścia aktora do roli. Żeby dobrze zagrać postać, muszę oddać jej cząstkę siebie – i jednocześnie zabrać od niej coś dla siebie. To taka dziwna symbioza. Nie powiedziałbym, iż przejąłem cechy Geralta, raczej odkryłem w sobie te, które on już ma. I może odwrotnie. Czasami scenarzyści zakładali, iż Geralt zareaguje w określony sposób, ale ja – kierując się instynktem – interpretowałem to trochę inaczej, bo jestem sobą. Dobry aktor przekazuje coś z siebie postaci i jednocześnie filtruje ją przez własne doświadczenia. Więc tak – odpowiedź brzmi: tak.
Kuba Karas:
To rozwińmy to trochę. Czy masz jakiś rytuał, który pomaga ci wejść w postać Geralta? A może coś, co pozwala ci "wyjść" z tej roli i wrócić do siebie?
Doug Cockle:
Nie, adekwatnie nie mam żadnych rytuałów. Może to tylko ja, ale jestem typem aktora, który przychodzi do pracy, wykonuje zadanie i zostawia je za sobą. Muszę tylko rozgrzać głos. Dziś mój głos naturalnie schodzi do barwy Geralta, ale kiedyś tak nie było. A jeżeli mam przed sobą czterogodzinną sesję nagraniową, muszę się rozgrzać, żeby nie nadwyrężyć głosu – to jego najniższy rejestr. Ale nie, nie tańczę wokół ogniska.
Kuba Karas:
Szkoda, to byłoby zabawne.
Doug Cockle:
To prawda, świetna zabawa. Muszę powiedzieć studiu nagraniowemu, iż chcę ognisko. I bębny!
Kuba Karas:
Nie wiem, czy inspektor przeciwpożarowy byłby zachwycony, ale możesz spróbować. Jak więc wygląda twoja rozgrzewka?
Doug Cockle:
Bardzo prosto. Robię wibracje ust, języka, rozciągam twarz, ruszam zatokami, żeby pobudzić aparat mowy. Zwykle wysiadam z pociągu w Londynie i robię te ćwiczenia w drodze do studia. Dzięki temu jestem gotowy do nagrania, gdy tylko wejdę do środka.
Kuba Karas:
Zostańmy jeszcze przy głosie. Przez trzy gry Geralt się rozwijał – czy ty też zmieniałeś swoje podejście do tej postaci, sposób myślenia o niej?
Doug Cockle:
Nie było w tym żadnej świadomej decyzji, to była raczej naturalna ewolucja. Przy pierwszej części scenarzyści byli nowi, ja byłem zupełnie nowy – książki nie były jeszcze przetłumaczone na angielski, nie znałem polskiego serialu. Wszystkiego uczyłem się od deweloperów. Wraz z ich rosnącą pewnością siebie, ja również czułem się coraz swobodniej i mogłem eksperymentować z interpretacją Geralta. Choć pracowaliśmy osobno, wzajemnie na siebie wpływaliśmy. Przez te wszystkie lata stworzyliśmy dojrzały sposób opowiadania historii – to była piękna podróż. Mało który aktor ma okazję grać jedną postać przez 20 lat i naprawdę ją poznać.
Kuba Karas:
Czy oglądałeś kiedyś ten polski serial o Geralcie?
Doug Cockle:
Tak, trochę. Chyba w 2009 albo 2010 roku. Znalazłem go na YouTubie. Miał swoje ograniczenia – budżet, technologia – ale jak na pierwszą próbę opowiedzenia tej historii, był całkiem niezły.
Kuba Karas:
W Polsce nie miał najlepszych recenzji, ale ma dziś spore grono fanów.
Doug Cockle:
Wcale się nie dziwię.
Kuba Karas:
W "Wiedźminie 3" Geralt często mierzy się z dylematami moralnymi. Czy była jakaś kwestia, którą trudno było ci zagrać?
Doug Cockle:
Nie, żadna konkretna linia nie była dla mnie trudna. Wyzwaniem było natomiast utrzymanie Geralta "pozbawionego emocji", ale tak, by jednocześnie nie był zimny. W "jedynce" często słyszałem od twórców: "Doug, mniej emocji." A ja odpowiadałem: "Po co więc zatrudniacie aktora?" (śmiech). Szukałem równowagi między ich wizją a tym, co ja chciałem pokazać. Bo jeżeli postać jest zupełnie bez emocji, to jako gracze nie możemy się z nią utożsamić.
Kuba Karas:
A jak udało ci się zachować suchy humor Geralta, jego słynne "hmm" i "uh"? To musi być trudne, żeby nie rozbić tej fasady.
Doug Cockle:
Najtrudniejsze było znalezienie odpowiedniego balansu. To jak dostrajanie equalizera – ile basu, ile sopranów. Ciągłe dopasowywanie tonu, nastroju. Ale z czasem było łatwiej, bo lepiej poznaliśmy Geralta, a scenarzyści zaczęli sobie pozwalać na więcej.
Kuba Karas:
A jak myślisz, jak Geralt odnalazłby się we współczesnym świecie? Szukałby zleceń na Twitterze? Robiłby sobie selfie z trofeami?
Doug Cockle:
Pewnie byłby czymś w rodzaju najemnika. Może jak "Drużyna A" – taka samotna jednostka do wynajęcia. Nie wiem, technologia to raczej nie jego bajka. Ale z drugiej strony, używa znaków, więc może byłby połączeniem detektywa z wojownikiem.
Kuba Karas:
A jak ty byś się odnalazł w jego świecie?
Doug Cockle:
Zginąłbym. (śmiech)
Kuba Karas:
Ale zanim byś zginął – prowadziłbyś karczmę czy poszedłbyś na potwory?
Doug Cockle:
Gdybym miał jego moce, pewnie starałbym się robić coś dobrego. Może nie jako superbohater, ale na pewno wykorzystywałbym je, by coś zmienić. Tyle iż pozytywna zmiana nie zawsze wymaga pozytywnych środków.
Kuba Karas:
"Wiedźmin 3" obchodzi swoje 10-lecie. Jak się czujesz z tym, iż twoja interpretacja Geralta na stałe zapisała się w historii gier? Czy rozmyślasz czasem nad tym dziedzictwem?
Doug Cockle:
Nie. Może powinienem, ale wtedy zacząłbym się zastanawiać, czy to już nie próżność. Uwielbiam spotykać fanów na konwentach – to daje mi poczucie, iż jestem częścią czegoś większego. Kiedy ktoś podchodzi i mówi: "Twoja rola pomogła mi przejść przez żałobę po śmierci mamy" – wtedy czuję, iż to, co robię, ma sens. Bo łatwo o tym zapomnieć, gdy nie jesteś rozpoznawalny na ulicy. Ale takie momenty pokazują, iż gry mogą mieć prawdziwy wpływ na ludzi.
Kuba Karas:
Czy ludzie rozpoznają cię też z innych ról? W końcu byłeś ostatnio w "Baldur’s Gate 3" i "Alan Wake 2".
Doug Cockle:
Zdarza się, iż ktoś przyniesie coś z "Baldura", "Alana" albo z telewizji – "Kompania braci", "Reign of Fire" – ale to "Wiedźmin" pozostaje numerem jeden.
Kuba Karas:
A czy w tych innych rolach też zostawiasz kawałek siebie, jak w przypadku Geralta?
Doug Cockle:
Tak, choć mniejszy. W "Baldurze" miałem może 17 kwestii, więc wszystko nagrałem w 25 minut. Nie ma tam tej samej głębi. Ale w "Chicken Police 2" grałem gangstera – pawiana – i mogłem improwizować. Inspirowałem się "Ojcem chrzestnym", "Człowiekiem z blizną"… Miałem ogromną frajdę. Tam też oddałem coś z siebie.
Kuba Karas:
Powiedziałeś "Say hello to my little friend"?
Doug Cockle:
Może! Muszę sprawdzić.
Kuba Karas:
A grasz dużo w gry?
Doug Cockle:
Staram się. Ale jak większość dorosłych, gram falami. Zacznę coś, a potem mijają miesiące, zanim wrócę – jeżeli w ogóle wrócę. Mam z 25-30 zaczętych gier.
Kuba Karas:
Problem w tym, iż każda gra ma inny system sterowania…
Doug Cockle:
Dokładnie. I zawsze wychodzi coś nowego – coś błyszczącego.
Kuba Karas:
Spędziłeś prawie 20 lat jako Geralt. Czy miałeś swoje własne "potwory", którym pomogła ci stawić czoła ta rola?
Doug Cockle:
Nie. Staram się oddzielać siebie od postaci. Nie chcę "zabierać" Geralta do swojej duszy, nie chcę go tym zniszczyć. Rozumiem, iż dla fanów może być źródłem siły, ale dla mnie… w trudnych chwilach to rozmowy z moją żoną są najważniejsze. Geralt jest bezpieczny.
Kuba Karas:
To piękne. A gdybyś mógł spotkać się z Geraltem, co byś mu powiedział?
Doug Cockle:
Na początek zapytałbym: "Nie jest ci gorąco?" Bo cały czas nosi zbroję. Potem: "Czy naprawdę da się dobyć miecz z pleców?", "Jak idziesz do łazienki w tym stroju?", "Czy masz grzybicę stóp od tych butów?". (śmiech) Interesują mnie praktyczne sprawy.
Kuba Karas:
Może to są jego prawdziwe potwory.
Doug Cockle:
Może tak. Ale o nich nie mówi, prawda?
Kuba Karas:
Dziękuję ci bardzo. Było super.
Doug Cockle:
Dzięki, świetne pytania. Miło było cię poznać.
Zobacz zwiastun "Wiedźmin 3: Dziki Gon"
