Zaprosiłam byłego do siebie, żeby stanął na nogi, a on przyprowadził nową dziewczynę bez pytania.

twojacena.pl 3 tygodni temu

10 listopada

Nazywam się Agata Nowak i zawsze starałam się pomagać ludziom, zwłaszcza tym, którzy są mi bliscy. Dlatego gdy mój były chłopak, Krzysztof, poprosił mnie o pomoc w trudnej sytuacji, nie wahałam się długo. Otworzyłam przed nim drzwi swojego mieszkania, licząc, iż to tylko chwilowe. Jego zachowanie jednak wszystko przewróciło do góry nogami, sprawiając, iż poczułam się zdradzona we własnym domu.

Z Krzysztofem rozstaliśmy się dwa lata temu, ale zostaliśmy przyjaciółmi. Czasem spotykaliśmy się na kawę, gadaliśmy o życiu. Nie był złym człowiekiem, po prostu nasze drogi się rozeszły. Gdy stracił pracę i został bez dachu nad głową, postanowiłam pomóc. „To tylko na krótko, Agata – zapewniał. – Dopóki nie stanę na nogi”. Zgodziłam się, myśląc, iż to niewielka ofiara. W ten sposób zamieszkał w mojej kawalerce w małym mieście na Podlasiu.

Na początku wszystko szło gładko. Krzysztof szanował moją przestrzeń, w dzień szukał pracy, wieczorami rozmawialiśmy. Było dziwnie znów go widywać na co dzień, ale się przyzwyczaiłam. Nie oczekiwał wiele – tylko dachu nad głową i czasu, by ogarnąć życie. Widziałam w nim człowieka, z którym kiedyś dzieliłam marzenia, i chciałam, żeby dał radę. Z czasem jednak zaczęłam zauważać zmiany, które niepokoiły.

Pewnego dnia wróciłam wcześniej niż zwykle. Spodziewałam się ciszy, ale z salonu dobiegały głosy. Myślałam, iż Krzysztof zaprosił kolegę, ale gdy weszłam, zastygłam. Na mojej kanapie siedziała obca dziewczyna, tuż obok niego. Śmiali się, wyglądali, jakby znali się od lat. Stałam w drzwiach, nim Krzysztof mnie zauważył. Zbladł. „Agata – wykrztusił, wstając. – Nie myślałem, iż wrócisz tak wcześnie”.

Wzięłam głęboki oddech, próbując zachować spokój. „Widzę, iż masz gościa – powiedziałam, tłumiąc drżenie głosu. – Kto to?” Krzysztof zawahał się, patrząc to na nią, to na mnie. „To Karolina – odparł w końcu. – Spotykamy się od jakiegoś czasu”. Mój umysł się zatrzymał. Mieszka u mnie, je moje jedzenie, nocuje pod moim dachem – i choćby nie wspomniał, iż ma dziewczynę? „Nie mówiłeś, iż ktoś jest” – wyszeptałam, czując, jak gardło zaciska się z emocji.

Krzysztof wyglądał na zawstydzonego. „Nie sądziłem, iż to ważne – mruknął. – Dopiero ostatnio zaczęliśmy się poważnie widywać. Nie chciałem cię obciążać”. Obciążać? Tu nie chodziło o ciężar, ale o szacunek. To mój dom, który otworzyłam przed nim w trudnej chwili, a on wprowadził tu obcą osobę, nie pytając. „Musimy porozmawiać – powiedziałam stanowczo. – Nie spytałeś, czy możesz kogoś przyprowadzać. To nie w porządku”.

Krzysztof zdziwił się. „Agata, no co ty – zaczął. – Nie sądziłem, iż to problem. Ona tylko wpadła. Nie mieszka tu”. Ale widząc Karolinę, wygodnie rozpartą na mojej kanapie, czułam nie irytację – tylko zdradę. Granice, które uważałam za oczywiste, zostały przekroczone. „To nie jest „tylko wpadła” – odparłam. – Wpuściłeś ją do mojego domu bez mojej zgody. To nie uchodzi”.

Krzysztof podszedł bliżej. „Nie chciałem cię urazić. Karolina wspierała mnie, gdy szukałem pracy”. Jego słowa tylko podsyciły mój gniew. „A pomyślałeś o mnie? – wybuchnęłam. – Dałam ci dach nad głową, gdy nie miałeś gdzie iść, a ty choćby nie spytałeś!” Karolina wstała, zmieszana. „Nie chciałam problemów. Po prostu przyszłam do niego”. Ale to nie ona była problemem – tylko on.

Następne dni były napięte. Krzysztof próbował się poprawić, ale zaufanie było złamane. Nie miałam pretensji do Karoliny, ale ból po jego postępku nie mijał. Zachowywał się, jakby mój dom był jego własnością, zapominając, iż to ja mu pomogłam. Czułam, iż tracę kontrolę nad swoim życiem.

W końcu postawiłam sprawę jasno. „Krzysiek, wiele dla ciebie zrobiłam – powiedziałam spokojnie. – Ale to mój dom, i musisz szanować swoich granic. Nie zgadzałam się na obcych ludzi”. Skulił się. „Rozumiem. Przepraszam. Porozmawiam z Karoliną”. Rozmowa była trudna, ale potrzebna. Przyznał, iż czas znaleźć swoje mieszkanie, i Karolina już się nie pokazywała.

Potem w domu zrobiło się dziwnie. Krzysztof chodził na palcach, a ja czułam się wyczerpana. Pewnego ranka przy kawie powiedział cicho: „Zaczynam szukać mieszkania”. Odpowiedziałam tylko: „Dobrze”, ale czułam ulgę.

Kiwnął głową, kręcąc nerwowo kubkiem. „Agata, przepraszam. Byłaś dla mnie dobra, a ja cię zawiodłem”. Wiedziałam, iż mówi szczerze, ale rana bolała. „Pomogłam, bo chciałam – odparłam. – Ale teraz potrzebuję swojej przestrzeni. To lepsze dla nas obojga”. Zgodził się, i po raz pierwszy zrozumiał.

Wkrótce Krzysztof wynajął kawalerkę i się wyprowadził. Gdy pakował rzeczy, poczułam mieszankę nostalgii i wolności. Kiedyś się kochaliśmy, ale życie napisało inny scenariusz. Gdy wychodził, zatrzymał się. „Dziękuję za wszystko. Naprawdę”. Uśmiechnęłam się lekko: „Trzymaj się”. I zamknęłam drzwi.

Odetchnęłam. Mój dom znów był mój. Ta historia nauczyła mnie, iż dobroć nie może kosztować mnie spokoju. Pomagać warto – ale nie wolno zapominać o sobie. Teraz, patrząc przez okno na warszawskie ulice, wiem: mój dom to moja twierdza. I nigdy więcej nie pozwolę, by ktoś naruszył jej spokój.

Idź do oryginalnego materiału