Zakończyłam kontakt z matką, bo wsparła mojego byłego męża i obwiniła mnie o rozwód.

newsempire24.com 1 dzień temu

Zerwałam kontakt z matką, bo stanęła po stronie mojego byłego męża i obarczyła mnie winą za nasz rozwód.

Moja matka dawno już określiła swoje priorytety, zanim ostatecznie odeszłam od pierwszego męża. Wyniosła go na piedestał, a mnie uparcie przedstawiała jako źródło wszystkich kłótni i nieporozumień. Po rozwodzie przez cały czas utrzymywała z nim kontakt i nie omieszkała przypominać mojemu obecnemu mężowi, jaki „idealny” był jej pierwszy zięć.

Nic dziwnego, iż takie rozmowy zatruwały moje relacje zarówno z mężem, jak i z matką. W pewnym momencie podjęłam decyzję: skoro mama tak ceni mojego byłego, niech się z nim kontaktuje. Ja wychodzę z tej toksycznej gry.

Z Dominikiem pobraliśmy się zaraz po studiach. Był burzliwy romans, wszystko potoczyło się błyskawicznie, a już po kilku miesiącach urządziliśmy wystawny ślub. Mama była zachwycona zięciem – nosiła go niemal na rękach. Najpierw wydawało się to urocze, potem zaczęło drażnić.

Pierwsze pół roku było piękne – czułość, troska, miłość. Ale potem coś pękło. Mój mąż stał się agresywny, pełen złości i rozdrażnienia. Zaczęły się regularne awantury. Kilka razy uciekałam do matki, szukając wsparcia, ale słyszałam tylko wyrzuty. Zawsze stała po jego stronie.

Gdy nas odwiedzała, od progu krytykowała: źle posprzątane, źle ugotowane, źle wyprasowane. Moje tłumaczenia, iż jestem zmęczona pracą albo źle się czuję, nie robiły na niej wrażenia. „Kobieta powinna dbać o dom! Nie podoba się? To niech mąż ci zwróci uwagę! Masz przystojniaka, a sama… ani urody, ani charakteru!” – powtarzała jak mantrę.

Próbowałam jej przypomnieć, iż sama była dwa razy zamężna i oba małżeństwa się rozpadły, ale w odpowiedzi dostawałam potok obelg. Z Dominikiem przeżyliśmy nieco ponad dwa lata. Ostatnią kroplą było, gdy mnie uderzył. W milczeniu spakowałam rzeczy i wyszłam. Rano złożyłam pozew o rozwód.

Mama wpadła w szał. Oświadczyła, iż jeżeli mężczyzna podniósł na mnie rękę, to znaczy, iż go do tego doprowadziłam. Potem Dominik przychodził – błagał o wybaczenie, groził samobójstwem. Matka naciskała, jak tylko mogła. Ale pozostałam niewzruszona. Po paru miesiącach wyprowadziłam się od niej – nie zniosłabym już kolejnych słów o tym, jaka jestem beznadziejna, skoro nie utrzymałam „takiego męża”. Długo dochodziłam do siebie. Cały rok.

I wtedy pojawił się Krzysiek. Czuły, pełen troski, rozumiejący. Długo się spotykaliśmy, a po półtora roku wzięliśmy ślub. Ukrywałam przed matką ten związek, wiedząc, co mnie czeka. I tak, jak przewidziałam – przy pierwszym spotkaniu zaczęła porównywać Krzysia do Dominika. I porównanie wypadło na niekorzyść mojego męża.

Mama nie krępowała się choćby w dniu swojego jubileuszu. Zaprosiła mojego byłego i cały wieczór rzucała jadowite uwagi, wychwalając tamtego i poniżając Krzysia. Nie wytrzymaliśmy i wyszliśmy. Potem matka dzwoniła i z podwójną siłą atakowała: iż wyszłam za gołowąsa, który nie jest mnie wart. Na moje prośby, by przestała – tylko więcej wyzwisk.

Pewnego dnia obudziłam się i zrozumiałam – moja matka niszczy mnie jako osobę, niszczy moją rodzinę i moją psychikę. Zaczęłam bać się o przyszłość. O męża, którego kocham. O dzieci, które też będzie upokarzać. Nie chcę, by ktoś mówił im, iż są „nie takie” – tak jak kiedyś mówiono mi.

Więc podjęłam decyzję: kończę rozmowy z matką. Chcę żyć własnym życiem. Nie chcę, by moje małżeństwo skończyło się jak pierwsze – tylko przez jej jad. Skoro mój były jest dla niej tak istotny – niech ma go dla siebie. Ja chcę być z kimś, kto naprawdę mnie kocha i szanuje.

I wiecie co… po raz pierwszy od lat poczułam się wolna.

Idź do oryginalnego materiału