— Dziś na pewno poproszę żonę o rozwód, moja droga — błagał Krzysztof swoją ukochaną Iwonę. — Tylko zachowaj spokój, nie martw się na zapas, nie mam zamiaru się z tobą kłócić.
Kobieta smutno spojrzała na mężczyznę siedzącego naprzeciw.
— Te ciągłe obietnice mnie wyczerpały, rozumiesz? W kółko to samo. Jesteśmy razem od lat — czas podjąć decyzję. jeżeli nie zamierzasz się rozwieść, powiedz od razu — i postawimy kropkę.
— Nie, tak nie mów! Już dawno postanowiłem, iż chcę spędzić z tobą resztę życia. Tylko okoliczności utrudniały doprowadzenie tego do końca.
— Krzysiu, nie jestem naiwną dziewczynką i nie wzruszają mnie piękne słowa, choćby były najszczersze. Odchodzę — oczy Iwony wypełniły się łzami. Mówienie tego bolało, ale nie widziała już innego wyjścia.
— Nie spiesz się z wnioskami! Obiecuję, iż dziś wszystko rozwiążę.
— Iwonko, to ciebie kocham najbardziej — Krzysztof mocno przytulił ukochaną. Miała rację — czas postawić kropkę nad „i”. Dalsze ciągnięcie między dwiema kobietami było niemożliwe.
Wrócił do domu późno, jak zwykle. Teściowa pewnie już spała, a żona siedziała na kanapie, oglądając serial i popijając gorącą herbatę. Wszystko było po staremu.
— Dobry wieczór — przywitała się Kinga. — Znowu się spóźniłeś? Dużo pracy?
— Kinga, musimy poważnie porozmawiać. Dziś. jeżeli możesz — od razu.
— Dobrze, tylko pozwól, iż zrobię ci herbatę.
— Nie trzeba, już jadłem.
Krzysztof usiadł obok.
— Jesteśmy razem prawie trzydzieści lat. Mamy dwoje wspaniałych dzieci, które już samodzielnie mieszkają za granicą. Przeżyliśmy wiele, ale zawsze się wspieraliśmy.
Kinga wpatrywała się w męża, jakby studiowała każdą zmarszczkę na jego twarzy.
— Uczucia wygasły. Został szacunek, ale to za mało. — Masz inną? — spokojnie zapytała, jakby rozmawiała o pogodzie.
— Tak — przyznał. — Jesteśmy razem prawie dwa lata. To prawdziwa miłość. Nie planowałem tego, ale…
— Jesteś z nią szczęśliwy?
— Tak — odpowiedział szczerze.
Kinga zamilkła. Cisza ciążyła.
— Kocham inną od dwóch lat. Rozwiedźmy się — powiedział stanowczo.
— Dobrze — odpowiedziała krótko. — Przymusem miłości nie zbudujesz. Nie powiem, iż się tego spodziewałam, ale każde twoje słowo to jak cios nożem.
— Kinga, proszę, nie roztrząsajmy tego. I tak nie wytłumaczę, jak do tego doszło…
— Bez wahania podpiszę papiery, ale pod jednym warunkiem.
— Jakim?
— Mama ma niedługo urodziny. Proszę cię — wszystko po święcie. Będzie miała siedemdziesiąt lat. Nie zasługuje na nasze kłótnie w takim dniu.
— Tak, zgoda. Szanuję teściową, to nie podlega dyskusji.
— Ale to nie wszystko.
Krzysztof uniósł zdziwione brwi.
— Chcę, żeby poczuła przedświąteczną atmosferę. Niech się ucieszy. Bo potem przyjdą trudne chwile.
— Jak to widzisz?
— Proszę cię, przy mamie zachowuj się, jakby u nas wszystko było idealnie. Możesz nazwać to grą — „idealna rodzina”.
— Kinga, to przecież… — przerwała. — Kwiaty, wspólne śniadanie, śmiech. Tylko dwa i pół miesiąca.
Krzysztof, choć niechętnie, zgodził się. Nie robiła scen, nie krzyczała, nie obwiniała. Mógł więc wyjść jej naprzeciw.
— Zgoda. Dwa i pół miesiąca.
Sprawa była załatwiona. Pozostało tylko uporządkować sprawy z Iwoną.
Następnego dnia zaprosił ją na obiad.
— Poprosiłem Kingę o rozwód. To najlepsza wiadomość od roku — ucieszyła się Iwona. — Wreszcie! Kiedy się do mnie wprowadzisz? Może już w weekend?
— Nie dokończyłem. Z Kingą ustaliliśmy, iż rozwód zaczniemy po urodzinach teściowej — za dwa i pół miesiąca.
— Co za bzdury, Krzysiu? Absurd! To będzie trwać w nieskończoność?
— Po pierwsze, nie podnoś głosu. Po drugie, zrozum — szanuję ją. To jej święto.
— A mnie pytałeś? Może nie zgadzam się? Nie jestem zapasowym planem!
Iwona wściekła się. W głowie już rodził się plan.
— Dobrze, rób, jak uważasz. Ale ja też mam warunek. Przez ten czas w ogóle się nie widzimy. Żadnych spotkań.
— Kochanie, po co to wszystko?
— Myślisz, iż jestem głupia? Nie, Krzysiu. Siedzenie na dwóch stołkach się skończyło.
Krzysztof wstał.
— Dobrze. Przyjmuję twoją decyzję. Ale teściowa zasługuje na godne święto. Zobaczymy się za trzy miesiące. Kocham cię.
Wyszedł. Iwona nie pobiegła za nim i nie krzyczała. I to było dobre. niedługo dostanie rozwód i zacznie życie, o którym marzył.
Teraz czas zrobić coś miłego dla Kingi. Idealna rodzina wymaga, by mąż czasem obdarzał żonę kwiatami. Obietnice trzeba dotrzymywać.
Następne tygodnie w rodzinie Nowaków upływały jak w szczęśliwej bajce. Krzysztof starał się grać rolę wzorowego męża.
— Zięciu, już zapomniałam, jakie pyszne tosty robisz! Kiedyś biegałeś za mną — mamo to, mamo tam… A teraz się rozluźniłeś. Ale widzę — starasz się.
Widać było, iż teściowa uwielbia zięcia.
— Pojedźmy na weekend za miasto! Las, chatki, ognisko. Nam wszystkim to wyjdzie na dobre.
— Popieram! — uroczyście oznajmiła teściowa.
— Słuchaj — szepnął Krzysztof żonie — nie marnuj energii na te tanie sztuczki. Nic się nie zmieni. Moja decyzja jest ostateczna.
Kinga nic nie odpowiedziała, tylko zagadkowo się uśmiechnęła. To go zaniepokoiło.
— Nie sprzeciwiam się, Kinga. Może będzie fajnie — w końcu się zgodził.
Niepostrzeżenie Krzysztof coraz rzadziej myślał o Iwon