„Żądałem rozwodu dla innej kobiety, żona milcząco się zgodziła. Po trzech miesiącach zrozumiałem dlaczego.”
„Dziś wreszcie poproszę żonę o rozwód, moja droga” — błagał Krzysztof swoją ukochaną Małgorzatę. — „Tylko zachowaj spokój, nie denerwuj się na próżno, nie zamierzam z tobą się kłócić.”
Kobieta smutno spojrzała na mężczyznę siedzącego naprzeciw.
— Te ciągłe obietnice wyczerpały mnie do cna, rozumiesz? W kółko to samo. Jesteśmy razem od lat — czas na decyzje. jeżeli nie zamierzasz odejść od żony, powiedz wprost — postawmy kropkę.
— Nie mów tak! Już dawno zdecydowałem, iż chcę spędzić z tobą resztę życia. Tylko okoliczności utrudniały mi działania.
— Krzysiu, nie jestem naiwną dziewczyną, a twoje piękne słowa, choćby najszczersze, mnie nie wzruszą. Odchodzę — oczy Małgorzaty zaszły łzami. Mówienie tego bolało, ale nie widziała innego wyjścia.
— Nie śpiesz się! Obiecuję, dziś wszystko załatwię.
— Gosiu, to ciebie pragnę ponad wszystko — Krzysztof mocno przytulił ukochaną. Miała rację — czas postawić kropkę nad „i”. Dłuższe balansowanie między dwiema kobietami było niemożliwe.
Wrócił do domu późno, jak zwykle. Teściowa pewnie już spała, a żona siedziała na kanapie, popijając gorącą herbatę przed telewizorem. Wszystko wyglądało normalnie.
— Dobry wieczór — przywitała się Bożena. — Znowu się spóźniłeś? Dużo pracy?
— Bożenko, musimy poważnie porozmawiać. Dziś. jeżeli możesz — teraz.
— Dobrze, tylko pozwól, iż zrobię ci herbatę.
— Nie trzeba, już jadłem.
Krzysztof usiadł obok.
— Jesteśmy razem prawie trzydzieści lat. Mamy dwoje wspaniałych dzieci, które już samodzielnie mieszkają za granicą. Przeszliśmy wiele, ale zawsze się wspieraliśmy.
Bożena wpatrywała się w niego, jakby studiowała każdą zmarszczkę na jego twarzy.
— Uczucia wygasły. Został szacunek, ale to za mało. — Masz inną? — spytała spokojnie, jakby rozmawiała o pogodzie.
— Tak — przyznał. — Jesteśmy razem prawie dwa lata. To prawdziwa miłość. Nie planowałem tego, ale…
— Jesteś z nią szczęśliwy?
— Tak — odpowiedział szczerze.
Bożena zamilkła. Cisza stała się ciężka.
— Kocham inną od dwóch lat. Rozwiedźmy się — powiedział stanowczo.
— Dobrze — odparła po prostu. — Nikt nikogo nie zmusi do miłości. Nie powiem, iż tego nie przeczuwałam, ale każde twoje słowo to jak cios nożem.
— Bożenko, proszę, nie drążmy tematu. I tak nie wytłumaczę, jak do tego doszło…
— Bez wahania podpiszę papiery — pod jednym warunkiem.
— Jakim?
— Mama niedługo obchodzi urodziny. Proszę cię — wszystko po święcie. Skończy siedemdziesiąt lat. Nie zasługuje na nasze kłótnie w taki dzień.
— Zgoda. Szanuję teściową, to nie podlega dyskusji.
— Ale to nie wszystko.
Krzysztof uniósł brwi zaskoczony.
— Chcę, żeby poczuła świąteczną atmosferę. Niech się ucieszy, będzie szczęśliwa. Bo potem przyjdą ciężkie chwile.
— Jak to sobie wyobrażasz?
— Proszę, zachowuj się przy mamie, jakby u nas wszystko było idealnie. Możesz to nazwać grą — „idealna rodzina”.
— Bożenko, to przecież… — przerwała mu. — Kwiaty, wspólne śniadania, śmiech. Tylko dwa i pół miesiąca.
Krzysztof, choć niechętnie, przystał. Nie urządzała scen, nie krzyczała, nie oskarżała. Mógł wyjść jej naprzeciw.
— Zgoda. Dwa i pół miesiąca.
Sprawa była załatwiona. Pozostało tylko uporządkować relację z Małgorzatą.
Następnego dnia zaprosił ją na obiad.
— Poprosiłem Bożenę o rozwód. To najlepsza wiadomość od roku — ucieszyła się Małgorzata. — Wreszcie! Kiedy się do mnie wprowadzisz? Może już w weekend?
— Nie dokończyłem. Z Bożeną zdecydowaliśmy, iż rozwód zaczniemy po urodzinach teściowej — za dwa i pół miesiąca.
— Co za bzdura, Krzysiu? Absurd! To się nigdy nie skończy?
— Po pierwsze, nie podnoś głosu. Po drugie, zrozum — szanuję ją. To jej święto.
— A mnie spytałeś? Może ja się nie zgadzam? Nie jestem twoim zapasowym planem!
Małgorzata wściekła się. W głowie już dojrzewał plan.
— Dobrze, rób, jak uważasz. Ale ja też mam warunek. Przez ten czas w ogóle się nie widzimy. Żadnych spotkań.
— Kochanie, po co to wszystko?
— Myślisz, iż jestem głupia? Nie, Krzysiu. Twoje siedzenie na dwóch stołkach się skończyło.
Krzysztof wstał.
— Dobrze. Przyjmuję twój warunek. Ale teściowa zasługuje na godne święto. Zobaczymy się za trzy miesiące. Kocham cię.
Wyszedł. Małgorzata nie pobiegła za nim, nie krzyczała. I to było dobre. niedługo będzie wolny i zacznie życie, o którym marzył.
Teraz czas zrobić coś miłego dla Bożeny. Idealna rodzina wymaga, by mąż czasem obdarzał żonę kwiatami. Obietnice trzeba spełniać.
Następne tygodnie w rodzinie Kowalskich upływały jak w bajce. Krzysztof starał się grać rolę wzorowego męża.
— Zięciu, już zapomniałam, jakie pyszne tosty robisz z zielonym pesto! Kiedyś tak się starałeś… A potem się rozleniwiłeś. Ale widzę — próbujesz, dajesz radę!
Widać było, iż teściowa uwielbia zięcia.
— Jedźmy na weekend za miasto! Las, domek, ognisko. Nam wszystkim to wyjdzie na dobre.
— Popieram! — oznajmiła uroczyście teściowa.
— Słuchaj — szepnął Krzysztof żonie — nie marnuj sił na te tanie zagrywki. Nic się nie zmieni. Moja decyzja jest ostateczna.
Bożena nic nie odpowiedziała, tylko zagadkowo się uśmiechnęła. To go zaniepokoiło.
— Nie sprzeciwiam się, Bożenko. Może i będzie fajnie — w końcu się zgodził.
Niepostrzeżenie Krzysztof coraz rzadziej myślał o Małgorzacie. Kiedyś nie minął dzień bez rozmowy, a teraz — cisza. I jakoś lżej. Jakby