Szczęśliwe dzieciństwo Krzysia skończyło się, gdy miał pięć lat. Pewnego dnia rodzice nie przyszli po niego do przedszkola. Wszystkie inne dzieci już zostały odebrane, a chłopiec siedział przy stoliku i rysował siebie, mamę i tatę. Wychowawczyni spoglądała na niego, co chwilę ocierając łzy z policzków. W końcu podeszła, przytuliła go mocno i szepnęła:
Cokolwiek się stanie, nie bój się, Krzysiu. Musisz być teraz dzielny. Rozumiesz?
Chcę do mamy odpowiedział cicho.
Zaraz przyjdą ciocia i wujek. Pójdziesz z nimi, dobrze? Będzie tam dużo innych dzieci, tylko nie płacz.
Przycisnęła go do siebie mokrą od łez twarzą.
Później wzięli go za rękę i zaprowadzili do samochodu. Na pytanie, kiedy zobaczy mamę, usłyszał, iż rodzice są bardzo daleko i dziś nie przyjdą. Krzyś trafił do pokoju z innymi chłopcami, ale mama i tata nie pojawili się ani nazajutrz, ani później. Chłopiec płakał nocami, aż w końcu rozchorował się z żalu.
Dopiero pani doktor w białym fartuchu powiedziała mu prawdę po jego wyzdrowieniu. Wytłumaczyła, iż rodzice są teraz w niebie i nie mogą wrócić. Ale patrzą na niego i chcą, żeby był grzeczny i nie chorował, by ich nie smucić.
Krzyś nie uwierzył. Spoglądał w niebo i widział tylko ptaki i chmury. Postanowił więc odnaleźć rodziców na własną rękę.
Najpierw przeszukał całe podwórko. W końcu znalazł wąską dziurę w płocie, ale mógł się przez nią przecisnąć tylko do połowy. Zaczął więc kopać tunelek w miękkiej, piaszczystej ziemi. Po kilku dniach zdołał się przecisnąć i znalazł się poza domem dziecka.
Pobiegł przed siebie, ale gwałtownie zgubił się w nieznanym mieście. Nagle zobaczył kobietę w sukience w groszki i z jasnym kokiem na głowie zupełnie jak jego mama.
Mamo! krzyknął, chwytając ją za rękaw.
Kobieta odwróciła się i przykucnęła, patrząc mu w oczy.
Nie była jego mamą.
Nina zakochała się w Witoldzie na letniej potańcówce w Krakowie. Byli idealną parą. Pobrali się po trzech miesiącach i żyli jak dwie gołąbki. Ale po trzech latach Nina dowiedziała się, iż nie może mieć dzieci. Mąż nie mógł się z tym pogodzić, więc kobieta wciąż jeździła do sanatoriów i szukała pomocy u lekarzy.
W końcu Witold zaproponował adopcję, ale Nina tak bardzo go kochała, iż zamiast tego zaproponowała mu rozwód. Nie chciała, by przez nią stracił szansę na ojcostwo.
Ale Witold się nie zgodził. Wtedy Nina wymyśliła podstęp powiedziała, iż go już nie kocha i ma kochanka. Mąż nie uwierzył, dopóki pewnej nocy nie wróciła nad ranem, pachnąc winem i męskimi perfumami. W końcu podpisał papiery.
Gdy Krzyś nazwał Ninę mamą, kobieta od dwóch miesięcy była rozwódką. Serce wyskoczyło jej z piersi.
Zgubiłeś się, kochanie? spytała łagodnie.
Szukam mamy i taty. Mówią, iż są w niebie, ale ja nie wierzę szlochał chłopiec.
Chodź, mieszkam niedaleko. Nakarmię cię pączkami.
W domu Krzyś zajadał się słodkościami, popijając herbatą z liśćmi porzeczki. Opowiedział Ninie o domu dziecka, o starszych chłopcach, którzy odbierali mu jedzenie i dawali kuksańce.
Nina nie mogła go adoptować jako samotna kobieta nie miała szans. Pożałowała wtedy, iż nalegała na rozwód.
Postanowiła więc udawać małżeństwo ze swoim kolegą z pracy, Stanisławem. Był kobieciarzem, ale zgodził się pomóc pod warunkiem, iż zapłaci mu… romantyczną kolacją. Nina czuła wstręt, ale gdy zobaczyła siniak pod okiem Krzysia, wiedziała, iż musi go ratować.
Gdy Stanisław przyszedł z kwiatami, w drzwiach stał… Witold.
Śledziłem cię, Nino. Wiedziałem, iż kłamiesz powiedział, ale wtedy z windy wyłonił się Stanisław z szampanem.
Witold zbiegł po schodach.
Dwa lata później Krzyś stał dumny w szkolnym mundurku, trzymając bukiet dla pani nauczycielki. Obok niego stali Witold, Nina i ich adoptowana córeczka, Marysia.
Stanisław okazał się lepszy, niż sądzili wyjaśnił Witoldowi prawdę. Następnego dnia mąż wrócił do Niny i razem adoptowali nie tylko Krzysia, ale i Marysię.
Mamo, tato szepnął Krzyś, patrząc w niebo bardzo was kocham. Ale teraz mam innych rodziców. Tylko na jakiś czas.
Wiedział już, iż jego prawdziwi rodzice zginęli w wypadku. W niedziele chodził do kościoła i rozumiał już, co znaczy niebo.
A Nina, choć najpierw postąpiła po swojemu, w końcu znów została żoną Witolda. I wszyscy w tej historii znaleźli szczęście.