Masz dość codziennych problemów? Chcesz od życia czegoś więcej? Sprzedawcy z korporacji Brightside mają coś dla Ciebie! Tylko czy „Za lepsze jutro” jest równie atrakcyjne, co ich oferta?
Kto nie marzyłby o zamieszkaniu na Księżycu, gdyby tylko miał taką możliwość? Bohaterowie „Za lepsze jutro„, czyli nowego serialu Apple TV+ (trzy pierwsze odcinki można już obejrzeć na platformie, kolejne co tydzień), sprzedają dokładnie takie marzenie. Własny dom z widokiem na Ziemię i to w cenie przystępnej dla wszystkich. Brzmi zbyt dobrze? Być może, ale ci sprzedawcy są tacy przekonujący!
Za lepsze jutro – retrofuturystyczny serial Apple TV+
A dodać trzeba jeszcze jeden, bardzo istotny w tym wszystkim czynnik. Otóż rzecz ma miejsce w alternatywnej wersji rzeczywistości przypominającej amerykańskie lata 50. przeniesione w przyszłość z ówczesnych o niej wyobrażeń. Klasyczne samochody poruszają się tu zatem w powietrzu, wszechobecne są wykonujące proste czynności roboty, a ludzie żyją w zautomatyzowanym społeczeństwie jak na idealnym obrazku. Nic dziwnego, iż w tym świecie na Księżyc może polecieć każdy.
Chętnych do tego natomiast nie brakuje, bo wbrew pozorom nie wszyscy mają tu perfekcyjne życie, borykając się z dobrze znanymi problemami. Niewierny mąż, chora matka, zrujnowane relacje z dziećmi. A gdyby tak można było o tym wszystkim zapomnieć i zacząć na nowo? Jack Billings (Billy Crudup, „The Morning Show”) i jego ekipa sprzedawców z korporacji Brightside dobrze wiedzą, w jakie punkty należy uderzyć, żeby przyciągnąć do siebie klientów. I trzeba im przyznać, iż są w swojej robocie skuteczni.
My natomiast oglądamy, jak ich zawodowe perypetie łączą się z prywatnymi, wraz z retrofuturystyczną otoczką tworząc miks, w którym, jak się gwałtownie przekonacie, coś nie gra. Ale to temat na później – na początku liczy się fakt, iż Jack potrafi być bardzo przekonujący lub naprawdę świetnie kłamie. Jedno i drugie stawia go na obszarze moralnej szarości, zważywszy na to, jak bardzo zdesperowani bywają jego klienci. Albo ofiary.
Za lepsze jutro – zwykłe sprawy, niezwykła otoczka
Tak czy inaczej, jego postępowanie daje nam więc podstawy do patrzenia na głównego bohatera raczej wątpliwym wzrokiem, czując, iż za czarującym uśmiechem Billy’ego Crudupa może kryć się jakiś podstęp. Zresztą dowody na to przychodzą bardzo szybko, gdy poznajemy szczegóły prywatnego życia Jacka, dowiadując się, iż ten ma dorosłego syna, którego porzucił przed laty. Tak, dobrze się domyślacie, losy tych dwóch niedługo się przetną i można dalej zgadywać, jaki wpływ będzie to miało na naszego komiwojażera.
Póki co można uznać relację Jacka z Joeyem (Nicholas Podany, „Archiwum 81”) za w miarę intrygującą, a to ze względu na okoliczności, których nie chcę tu zdradzać. Dość powiedzieć, iż sprawa jest dość niejednoznaczna i może (ale tylko może) przerodzić się w coś mniej schematycznego, niż na pierwszy rzut oka mogłoby się wydawać. Brzmi mało zachęcająco? Cóż, to i tak lepiej niż w przypadku podwładnych Jacka, z których na razie trudno wyciągnąć coś ponad prostą i stereotypową charakterystykę.
Jest cyniczny Eddie (Hank Azaria, „Brockmire”), tonący w długach hazardzista. Lizusowaty i ambitny Herb (Dewshane Williams, „In the Dark”), przyszły ojciec. A także najrozsądniej z tego grona myśląca Shirley (Haneefah Wood, „Truth Be Told”), która jednak z jakiegoś powodu ma słabość do Eddiego. Grono to na ten moment zbyt jednowymiarowe, żeby dało się powiedzieć o nich coś ciekawego, ale biorąc pod uwagę, iż już teraz każde potrafiło narobić sobie problemów, to jest nadzieja na coś więcej w kolejnych odcinkach. Choć i tak największą mam wobec Myrtle (Alison Pill, „Star Trek: Picard”), gospodyni domowej, która dla obietnicy nowego życia na Księżycu porzuciła całe dotychczasowe i nie wyszła na tym dobrze.
Za lepsze jutro – czy warto oglądać serial?
Po trzech z dziesięciu odcinków trudno tak naprawdę orzec, w jakim kierunku chce w ogóle zmierzać „Za lepsze jutro”. Wątek naprostowywania się moralnego kompasu Jacka wyglądałby obiecująco, gdyby nie to, iż podobnych do niego postaci jest w telewizji cała masa i trudno stwierdzić, by się wśród nich wyróżniał. Zresztą o samym serialu można powiedzieć to samo – choćby mimo oryginalnej otoczki, już pierwszy kontakt z nim odsłania go jako zaskakująco standardowy, a choćby bezbarwny.
Czy w takim razie warto poświęcać produkcji Apple TV+ swój czas? Pomysłowa sceneria to niezły wabik na widza, ale żeby zatrzymać jego uwagę na dłużej, potrzeba czegoś więcej niż tylko obietnicy podróży na Księżyc. A z tym „Za lepsze jutro” ma póki co problem, serwując mocno konwencjonalną i pozbawioną wyróżników historię.
Owszem, jest tu miejsce na poprawę, a i Billy Crudup to nie najgorsza polisa na przyszłość, jeżeli chodzi o zainteresowanie oglądającego losami głównego bohatera, jednak całości nie udało się mnie kupić. Może potrzebuję kolejnej przemowy w wykonaniu Jacka, a może jestem po prostu mniej zdesperowany od jego klientów i nie potrzebuję chwytać się zaledwie lichej nadziei na dobry serial?