Za jego śladami

twojacena.pl 4 dni temu

Szła jego śladami

— Krzysiek, no czego ci brakuje? Spójrz tylko — polski jedynka, matematyka lufa, a z literatury w ogóle uciekłeś! Dlaczego się nie uczysz i wciąż wagujesz? Co ja mam z tobą zrobić, ty marnotrawco! — po raz kolejny zmartwiła się Halina, przekładając kartki szkolnego dziennika swojego ósmoklasisty.

— Nie wiem. — mruknął nastolatek i odwrócił się od matki.

— Halinka, daj chłopakowi spokój! Literatura, biologia… Ja też wagowałem lekcje i nic — wyszedłem na porządnego faceta! — dobiegł pijany głos męża Marka, leżącego na kanapie w drugim pokoju.

— To widać! Mogłbyś z synem po męsku pogadać, ale skąd — ty trzeciego dnia nie trzeźwiejesz! — krzyknęła Halina.

— No i co w tym złego? Mam prawo! Nie piję za twoje! A poza temu, u Michałka była urodzinowa impreza! Jubileusz, między nami mówiąc! — odpowiedział Marek, opadł na poduszkę i znów zapadł w sen.

…Halina urodziła się w inteligenckiej rodzinie. Rodzice nie tylko nauczyli ją dobrych manier, ale też zadbali o porządne wychowanie. Hala pilnie uczyła się w szkole, dostała się na prestiżowy wydział. Tylko przez złośliwość losu spotkała Marka.

Poznali się na studenckiej imprezie. Halina była na czwartym roku, a Marek już skończył zawodówkę i zatrudnił się w fabryce. Halina od razu zwróciła uwagę na przystojnego chłopaka o wyrazistych oczach. Marek wyglądał trochę starzej niż był w rzeczywistości. Wtedy dziewczyna jeszcze nie domyślała się, jak ten człowiek zburzy jej uporządkowane życie.

Zaczęli się spotykać, a pobrali się latem, gdy Halina zdała wszystkie egzaminy i obroniła pracę dyplomową. Na początku było nieźle, ale Halinie już wtedy nie podobało się, iż mąż nie opuszcza żadnej imprezy. Każdy, choćby najmniejszy pretekst stawał się dla Marka okazją do hucznego spotkania z alkoholem…

W pewnym momencie Halina zrozumiała, iż popełniła błąd — ona i mąż wcale do siebie nie pasowali. Postanowiła się rozwieść. Ale los znów pokrzyżował plany — kobieta dowiedziała się, iż jest w ciąży.

Nie mogła zdecydować się na aborcję. Zostawić dziecko bez ojca też nie było najlepszym wyjściem. Optymistka z natury, Halina wierzyła, iż z narodzinami pierwszego dziecka mąż się ustatkuje. Ale gdy ten pijany przyszedł do niej do szpitala, z goryczą zrozumiała — w tym człowieku nic się już nie zmieni.

Tak też się stało. Marek pił często i dużo. W domu pomagał byle jak, bo albo wychodził na kolejną libację z kumplami, albo odsypiał po imprezie.

Halina specjalnie nie narzekała, ciągnęła wszystko sama: ciężko pracowała i zarabiała przyzwoicie, w mieszkaniu panował porządek, synkowi Krzysiowi poświęcała uwagę. Ale im chłopak starszy, tym bardziej przypominał ojca. Halina nie widziała w nim siebie: Krzyś niechętnie się uczył, odmawiał udziału w zajęciach dodatkowych.

W siódmej klasie chłopak zupełnie się rozpuścił.

— Halino Stanisławówno, proszę porozmawiać z synem. Na lekcjach się wymądrza, nie słucha, a o wynikach choćby nie ma co mówić… Chce się płakać… — takie uwagi stale słyszała od wychowawczyni syna.
Po każdym zebraniu szła do domu i w myślach łajała siebie, iż robi coś nie tak, gdzieś zawodzi.

Z początku Krzyś tłumaczył się i obiecywał poprawę. Ale wszystkie obietnice były tylko pustymi słowami.

Krzyś skończył gimnazjum. O liceum nie było mowy. Trzeba było iść do zawodówki. Halina z przerażeniem uświadomiła sobie, iż syn, dosłownie, idzie w ślady ojca. A Marek w tym czasie ostatecznie się stoczył. Halina musiała regularnie wyprowadzać go z ciągów, znosić awantury i, co gorsza, chodzić do fabryki i prosić, by męża nie zwalniano.

W zawodówce Krzyś też się nie przykładał: opuszczał zajęcia, ubliżał nauczycielom, kłócił się z kolegami. Matce w domu oznajmił, iż nauka mu nie leży.

— Mamo, może rzucić szkołę i pójdę z tatą do fabryki? Zaraz zacznę zarabiać forsę. — powiedział raz Krzyś.

— Synku, co ty wygadujesz? Jaką forsę? Toż to żargon… Trzeba zdobyć jakieś wykształcenie, potem zawsze można się dokształcić. Naprawdę chcesz żyć jak tata?

— No i co w tym złego? Tata żyje normalnie. — odparł syn.

— Właśnie! Co w tym złego? Czemu się czepiasz chłopaka jak pijawka? Chce pracować, niech idzie! Tym bardziej, iż mamy miejsce. — wtrącił się Marek.

Halinie udało się przekonać syna, by skończył szkołę. Kobieta biegała do nauczycieli, prosiła, by przymknęli oko na zachowanie Krzysia i dali mu szansę.

Jakoś chłopak ukończył szkołę i od razu oznajmił, iż idzie do fabryki. Halina odradzała, bo wiedziała, jak to się skończy. Tym bardziej, iż Krzyś był uderzająco podobny do ojca — i z wyglądu, i charakterem. Kobieta z przerażeniem widziała, iż w synu nie ma nic z niej. To był syn Marka.

Ale, jak każda matka, do końca miała nadzieję, iż syn się opamięta. ale los znów nie był łaskawy. Spełniły się najgorsze przewidywania — syn poszedł na tę samą zmianę co ojciec i zaczęli pić razem.

Pewnego dnia Halina wracała z pracy. Ledwo weszła do mieszkania, gdy potknęła się w przedpokoju i prawie straciła równowagę. Odruchowo włączyła światło…

Na podłodze leżał nieprzytomny Krzyś. Kobieta uklękła i zaczęła go budzić:

— Krzyś, Krzysiu, co z tobą? Synku, źle ci? — spanikowała i już sięgała po telefon.

— A, mamo… Zostaw mnie, jestem zmęczony… Idź sobie… — machnął ręką i zasnął.
Halina poczuła zapach alkoholu. Syn był pijany jak bela. Nie był w stanie choćby dojść do łóżka. Upadł w przedpokoju. Tak samo robił Marek, gdy był młodszy.

Halina przeszła dalej. W kuchni, oparty o stół, drzemał pijany Marek. Chciała go obudzić i urządzić awanturę, ale w ostatniej chwili zrezygnowała.

Wzięła torbę i wyszła na ulicę. Szła powoli, nie wiedząWzięła głęboki oddech, spojrzała na zachodzące słońce i postanowiła, iż tym razem wybierze siebie.

Idź do oryginalnego materiału