Za Englertem ciągną się oskarżenia o nepotyzm. Trudno uwierzyć, jak się tłumaczy

gazeta.pl 3 dni temu
Jan Englert wywołał niemałą burzę, gdy wyszło na jaw, iż w ostatniej reżyserowanej przez siebie sztuce obsadził żonę i córkę. Natychmiast został oskarżony o nepotyzm. Tak odpiera te zarzuty.
Jan Englert trafił na pierwsze strony gazet i wywołał niezłe zamieszanie. Wszystko przez to, iż reżyserując ostatnią sztukę w Teatrze Narodowym - szekspirowskiego "Hamleta, obsadził w dwóch głównych rolach dwie bliskie sobie kobiety - żonę Beatę Ścibakównę oraz córkę Helenę Englert. W ten sposób chciał się pożegnać z Teatrem Narodowym, w którym przez 22 lata był dyrektorem artystycznym. Błyskawicznie jednak zarzucono mu nepotyzm. Jan Englert nie zgadza się z tym i tak się tłumaczy.


REKLAMA


Zobacz wideo Helena Englert zagra chłopca w adaptacji kultowej książki. "Będę mogła troszeczkę zejść na ziemię"


Jan Englert reaguje na zarzuty. Nie dostrzega nepotyzmu
Premiera sztuki odbyła się 12 kwietnia, ale emocje dalej nie opadły. "Super Express" poprosił Jana Englerta o komentarz w tej sprawie. Aktor i reżyser podkreśla jednak, iż w jego sytuacji nie ma mowy o nepotyzmie. - Nie będę w ogóle zabierał głosu na ten temat. Dużo już powiedziałem. Wszyscy krytycy w tej chwili się musieli schować w dziupli Puszczy Białowieskiej i udawać wiewiórki. Nie ma ich, zniknęli. Dlatego, iż oskarżanie kogoś o nepotyzm ma sens tylko wtedy, jeżeli obsadza wokół siebie, daje stanowiska osobom, które nie mają do tego papierów. Z tym mamy do czynienia powszechnie. choćby ministrami zostają ci, którzy nie są specjalistami od ministerstwa, które obejmują. Nie chcę się już z niczego tłumaczyć. Skończyło się, jak się skończyło - powiedział.


Co ciekawe, Jan Englert przyznał, iż długo musiał namawiać córkę do przyjęcia roli Ofelii. Tym bardziej iż początkująca aktorka nigdy nie współpracowała z Teatrem Narodowym i doskonale wiedziała, z jakim zarzutami może się potem zetknąć. - Moja córka jest inteligentna i choćby uciekała przed studiami w Polsce, żeby nikt nie mówił, iż tata jej coś załatwił. Ja ją miesiąc przynajmniej namawiałem, żeby zagrała w 'Hamlecie'. Właśnie dlatego, iż ona przewidziała to wszystko. A mnie, szczerze, mimo doświadczenia, do głowy to nie przychodziło. Zwłaszcza iż już było wiadome, iż przestaję być dyrektorem. Więc tak, jak powiedziałem w jednym z wywiadów, zamykam to jednym zdaniem: o ile człowiek się żegna definitywnie z kimś, albo z czymś, to chce mieć przy sobie bliskich. Więc mam w nosie, co mówią o mnie - podkreślił.
Jan Englert mógł liczy na wsparcie. Podążył za tradycją
Jan Englert mógł liczyć na wsparcie środowiska. W jego sprawie głos zabrał choćby szef Teatru Narodowego Krzysztof Torończyk, który wydał oficjalne oświadczenie, zapewniając, iż nie ma zamiaru ingerować w wizję artystyczną Englerta. Przy okazji przypomniał też historię jego poprzednika, który odchodząc z teatru, wystawił spektakl według scenariusza opartego na tekście własnej córki. Branża teatralna też stanęła po stronie Jana Englerta, wyjaśniając, iż każdy dyrektor artystyczny ma prawo żegnać się ze swoim stanowiskiem w wybrany przez siebie sposób.
Idź do oryginalnego materiału