Tytuł prekursora w dziedzinie zbiorowego malowania należy się niewielkiej wsi Barbizon, oddalonej od Paryża o jakieś 50 km. Tam już ok. 1830 r. pojawili się pierwsi artyści, skuszeni wizją bliskiego kontaktu z nieskalaną naturą. I to barbizończycy (bywali tu m.in. Jean-Baptiste Camille Corot, Jean-François Millet czy Gustave Courbet) przecierali artystyczne szlaki, dzięki którym już niedługo mógł rozkwitnąć we Francji impresjonizm. Z kolei w bretońskim Pont Aven, pod duchowym przywództwem Paula Gauguina, w latach 1888–91 utrwalały się podstawy symbolizmu w malarstwie. A artystyczne kolonie mnożyły się już wtedy na całym świecie – w Polsce na listę można wpisać Kazimierz Dolny, być może także Zakopane.
Za co świat sztuki pokochał kolonię St Ives? Tworzyli tam najwięksi | Kolonie a sprawa polska
Zdjęcie: Alamy / BEW
W łódzkim Muzeum Sztuki otwarto wystawę, która prowadzi nas do osobliwej formy mobilizowania się twórców do pracy – tzw. kolonii artystycznej. I do małego kornwalijskiego miasteczka St Ives.
Tworzenie kolonii artystycznych upowszechniło się w XIX w. i nie wynikało z jakiejś szczególnej słabości malarzy czy rzeźbiarzy do wzajemnego zaglądania sobie przez ramię i zbiorowego omawiania problemów warsztatowych. To raczej efekt zbiorowej tęsknoty, której źródeł szukać wypada w oświeceniowych, a później romantycznych zachwytach naturą. A gdzież szukać najlepszych inspiracji do malowania pejzaży, jeżeli nie w małych miasteczkach i wioskach? Pomógł w tym w 1841 r. Amerykanin John Goffe Rand, który wynalazł sposób przechowywania farb malarskich w tubkach. Dzięki temu patentowi łatwiej było wędrować przez pola, łąki i knieje, by znaleźć w plenerze najlepszy kadr, światło, kolory.
Łódzką wystawę poświęcono najbardziej znanemu „prowincjonalnemu” skupisku artystów, jakie powstało w Wielkiej Brytanii. Miejsce to szczególne, bo kolonia artystyczna w St Ives wydaje się jedną z najbardziej trwałych, jakie kiedykolwiek założono w Europie. Jej symboliczne początki encyklopedyczne źródła datują na przełom 1883 i 1884 r.