Przeżyliśmy razem ponad dwadzieścia lat. Myślałam, iż znam go na wylot, iż jesteśmy jednym sercem. Ale pewnego dnia odkryłam prawdę – inną kobietę, ich wspólne zdjęcia, wiadomości, które wbijały nóż w moje serce.
– Marek… to twoja kochanka? – zapytałam drżącym głosem, pokazując telefon.
– Daj spokój, przesadzasz… – wymamrotał, ale jego oczy mówiły wszystko.
Kiedy zrozumiałam, iż to nie chwilowy kaprys, tylko zdrada z premedytacją, w moim wnętrzu coś pękło. Nie chciałam już walczyć o nas. Złożyłam pozew o rozwód.
Marek w sądzie grał rolę ofiary. Rozpowiadał, iż to on był poszkodowany, iż ja niby wszystko wydaję, iż on utrzymywał dom. Do tego próbował odebrać mi połowę oszczędności, mieszkanie i jeszcze alimenty.
– Skoro już tak, to ja cię puszczę z torbami – wysyczał któregoś dnia. – Zobaczysz, iż bez mojej kasy nie przeżyjesz.
Siedziałam wtedy spokojnie, ale w środku palił mnie ogień. On myślał, iż jestem słaba, iż dam się oszukać. Nie wiedział, iż miałam dowody – faktury, konta, nagrania rozmów, choćby świadków.
Na sali sądowej patrzyłam mu prosto w oczy. Jego adwokat opowiadał o mojej rzekomej rozrzutności, a ja podałam segregator dokumentów.
– Wysoki Sądzie – powiedziałam drżącym, ale stanowczym głosem – to ja przez lata płaciłam rachunki, ja odkładałam pieniądze na wspólnym koncie, a Marek… Marek finansował wyjazdy z kochanką.
Marek zbladł. Zaczęły wychodzić na jaw przelewy, zdjęcia z luksusowych hoteli, rachunki z restauracji. Sala ucichła.
– Panie Marku – zwrócił się sędzia – wygląda na to, iż to pan żył na koszt żony.
Rozwód zakończył się inaczej, niż planował Marek. Zamiast zabrać mi mieszkanie i oszczędności, sąd przyznał mi większość majątku. On został praktycznie z niczym.
Kiedy wychodziliśmy z sądu, zatrzymał mnie na korytarzu.
– Myślałaś, iż wygrałaś? – syknął. – Jeszcze będziesz żałować.
Spojrzałam na niego spokojnie.
– Nie, Marek. To ty już przegrałeś. Nie tylko pieniądze. Straciłeś mnie, rodzinę i własną twarz.
Dziś Marek mieszka w wynajmowanej kawalerce, a ja w naszym dawnym domu. On myślał, iż mnie zniszczy, iż zostawi mnie z niczym. A to ja puściłam go z torbami.
I wiem jedno – największą zemstą nie są pieniądze. Największą zemstą jest świadomość, iż ten, kto zdradza i kłamie, na końcu zawsze zostaje sam.