Z życia wzięte. "Teściowie traktowali mnie jak służącą": Jedna rozmowa z moją mamą zmieniła wszystko

zycie.news 5 godzin temu

Miało to trwać kilka miesięcy, dopóki nie uzbieramy na wkład własny. Minęły trzy lata.

Na początku myślałam, iż jako młoda żona muszę się wykazać. Wstawałam pierwsza, gotowałam, sprzątałam, robiłam zakupy – teściowie patrzyli z zadowoleniem, ale nigdy nie powiedzieli: „dziękuję”. Z czasem przestali traktować mnie jak członka rodziny. Stałam się… pomocą domową.

Marek – milczał. Tłumaczył, iż „oni już tacy są” i iż „nie ma co się spinać”. A ja? Zaczęłam czuć się jak cień we własnym domu. Nie mogłam choćby usiąść spokojnie z książką, bo zaraz słyszałam: „Zrób herbaty” albo „Wytrzyj podłogę w korytarzu, wnuczka nakruszyła”.

Przełom nastąpił, gdy odwiedziła nas moja mama. Nie mówiła nic przez pierwsze godziny, tylko obserwowała. Wieczorem, gdy usłyszała, jak teściowa z irytacją rzuca, iż „naczynia same się nie pozmywają”, wstała od stołu.

– Czy pani przypadkiem nie myli synowej z gosposią? – powiedziała spokojnie, ale z taką stanowczością, iż zapadła cisza.

– Proszę?! – wycedziła teściowa.

– Moja córka ma ręce pełne roboty. Opiekuje się dzieckiem, gotuje wam obiady, sprząta, a wy choćby nie zauważacie, ile jej zawdzięczacie. Od dziś będzie inaczej. Bo jeżeli nie, to jutro zabieram ją z wnuczką do siebie.

Wtedy pierwszy raz zobaczyłam moją teściową bez słów. Zmieszana. Może i zaskoczona.

Od tamtego dnia coś się zmieniło. Zaczęły się pojawiać „proszę” i „dziękuję”. Marek – jakby się obudził. Zaczął pomagać, stanąć za mną. A ja? Poczułam, iż nie jestem sama. Czasem wystarczy jedna kobieta z kręgosłupem – moja mama była tą osobą.

Idź do oryginalnego materiału