Ale to, iż teraz mnie obwinia, nie wchodzi w rachubę. Twierdzi, iż dla szczęścia jego rodziny mogłam pójść na kompromis. Ale ja myślę, iż jeżeli małżeństwo rozpadło się z powodu takiego drobiazgu, to w ogóle nie powinno było zostać zawarte.
Mój syn Michał ożenił się z Wandą dwa lata temu. W głębi serca wiedziałam, iż nic z tego nie wyjdzie, bo zamiast duszy miała kalkulator. Kiedy przyszła do domu, dosłownie słyszałam, jak liczy w głowie wszystko, co widzi.
Przyglądała mi się z góry na dół, chodziła po mieszkaniu. Nie tylko z ciekawości, ale w sposób oceniający, jakby jutro miała tu urządzić wyprzedaż i musiała wiedzieć, co i za ile może sprzedać.
Cała rozmowa toczyła się wokół pieniędzy i dóbr materialnych. Kto gdzie pracował, ile zarabiał, inni krewni, którzy dawali prezenty — wszystko kręciło się wokół pieniędzy i innych dóbr materialnych. Kiedy dowiedziała się, iż ja też mam działkę z domkiem letniskowym, dosłownie rozkwitła, ale kiedy dowiedziała się, iż wszystko jest na moje nazwisko, euforia jej minęła. To zrozumiałe, dlaczego jej nie lubiłam.
Powiedziałem mojemu synowi, który spieszył się, aby dowiedzieć się, co myślę, prawdę — nie pasowała do niego. Jemu zależy na miłości, a jej na pieniądzach. Generalnie postrzega wszystkich ludzi z punktu widzenia użyteczności. Tak długo, jak może coś z nich wyciągnąć, Wanda będzie w pobliżu, ale kiedy korzyści się skończą, odejdzie.
Michał obraził się na moją ocenę, mówiąc, iż jej praca po prostu kręci się wokół pieniędzy i dlatego jest nimi tak zainteresowana. Zaśmiałam się choćby z jego naiwności: "Twoja babcia całe życie studiowała analizy i robiła te wszystkie rzeczy. A teraz co?" Mój syn zmarszczył brwi i powiedział, iż jak zwykle wszystko przekręcam.
Po ślubie cywilnym młodzi zamieszkali w wynajętym mieszkaniu. Nie zaprosiłam ich do siebie, a oni mnie o to nie prosili. Młoda rodzina wydawała się chcieć zaoszczędzić na oddzielne mieszkanie, ale trudno było stwierdzić po ich wydatkach, iż na coś oszczędzają. Wyjeżdżali na wakacje, kupowali nowe telefony lub wydawali pieniądze na niepotrzebne głupoty.
Co można zaoszczędzić w ten sposób? Oni nie dostają dziesiątek tysięcy, żeby płacić czynsz, oszczędzać na mieszkanie i cały czas się rozpieszczać. Zapytałam syna o oszczędzanie. Wyjaśnił, iż Wanda nie chce żyć w trybie oszczędnościowym, ponieważ jej młodość mija i musi brać wszystko od życia, a z mieszkaniem jakoś sobie poradzą później.
Jeśli się na to zdecydowali, to ich sprawa, ale potem stało się jasne, jak Wanda planowała poradzić sobie z mieszkaniem. Mój syn zaczął mi mówić, iż oszczędzanie na mieszkanie zajmie dużo czasu, a ceny tylko rosną. W miarę upływu lat nadszedł czas, aby pomyśleć o posiadaniu dziecka, ale nie sprowadzać go do wynajmowanego mieszkania, które w każdej chwili może zostać odebrane.
Natychmiast zrozumiałam, do czego zmierza, ale nie dałam tego po sobie poznać. Powiedziałam mu, iż on i jego żona mogą zamieszkać ze mną i przekazać mi swoje oszczędności, ponieważ nie pozwolę, by zostały zmarnowane na bzdury. Za kilka lat zaoszczędzą na kredyt hipoteczny, a potem będą mogli mieć dzieci. Będą mieli wtedy tylko trzydzieści lat, co w dzisiejszych czasach nie jest wiekiem.
Wtedy syn wprost powiedział, iż woli rozwiązać tę sytuację sprzedażą mojego mieszkania i podziałem pieniędzy, z których mieliby sporo na kupno mniejszego lokum. Odmówiłam, co skutkowało awanturą między Michałem a Wandą. Synowej miłość do mojego syna minęła, jak ręką odjął. Odeszła, zapowiadając rychły rozwód, a Michał obwinił mnie za rozpad swojego małżeństwa.
W ogóle nie czuję się winna tej sytuacji, tym bardziej iż od początku ostrzegałam syna przed tą łowczynią majątków...