Z życia wzięte. "Mój mąż zamknął pożyczki swojej byłej żony": Skorzystał z naszych wspólnych oszczędności

zycie.news 9 godzin temu
Zdjęcie: Zawiedziona żona, źródło: YouTube/SALA DE CINE


Płaci alimenty na siedmioletnią Oleńkę, kupuje jej ubrania i zabawki. Pensja męża nie jest zła, a choćby jeżeli odliczyć wydatki na córkę, rodzina przez cały czas ma sporo pieniędzy. Dlatego nigdy nie zaprzeczałam, iż opiekuje się dzieckiem. I ogólnie jest w dobrych stosunkach z byłą żoną.

Jednak pewne rzeczy były niepokojące. Krysia, jego była żona, ma nowego mężczyznę. "Co to za wieści?", zmarszczyłam brwi. "Dlaczego musisz robić cokolwiek w tym mieszkaniu?" "Chodzi o to, iż ręce jej nowego męża wyrastają z niewłaściwego miejsca. A moja córka musi mieć normalne miejsce do życia" - powiedział Wojtek, dając mi jasno do zrozumienia, iż rozmowa dobiegła końca.

Zawsze poważnie podchodził do relacji z córką. Pewnego dnia wspólni przyjaciele podarowali mu pięć kilogramów czerwonego kawioru. Uwielbiam kawior, moi rodzice też go uwielbiają. Z jakiegoś powodu zostawił nam kilogram, a resztę dał Krysi i Oleńce. "To dla mojego dziecka, nie dla Krysi" - wyjaśnił mi mąż. "Dziecko raczej nie zje choćby kilograma!" Byłam oburzona. Wydawało mi się uczciwe i sprawiedliwe podzielić kawior przynajmniej po równo. Albo jeszcze lepiej, poczęstować moich rodziców, a resztę podzielić między nas i Oleńkę." - Twoi rodzice są dorośli i mogą kupować własne przysmaki. Dziecko nie może. Zakończmy ten temat" - odpowiedział spokojnie Wojtek, mimo iż mój nastrój się zepsuł.

Później postanowiłam zignorować takie chwile. Mieliśmy wspólny cel — zbieraliśmy pieniądze na mieszkanie. Ogólnie rzecz biorąc, miałam jednopokojowe mieszkanie, które wynajmowałam. Wojtek również miał jednopokojowe mieszkanie. Planowaliśmy rozbudowę, ale nie wiedzieliśmy jeszcze, co zrobić. Czy powinniśmy zostawić nasz przedmałżeński dom dla naszych przyszłych dzieci, czy sprzedać wszystko i kupić duże mieszkanie.

Do tej pory nie mieliśmy wystarczających oszczędności na żadną z tych opcji. Odmawialiśmy sobie wakacji i drogich rozrywek, ale nie przeszkadzało mi to. Mieliśmy wielki cel — kupić ładne mieszkanie, w którym moglibyśmy wygodnie wychowywać nasze dzieci. "Myślisz, iż możemy sobie pozwolić na mały wyjazd nad morze w tym roku?" zapytałam z nadzieją. "Myślę, iż pozostało za wcześnie, abyśmy o tym myśleli. Nie mamy zbyt wielu oszczędności i musimy się spieszyć. Naprawdę chcę, żebyś urodziła dziecko, ale do tego potrzebujesz przestronnego mieszkania" - uzasadniał mój mąż.

Miał całkowitą rację, a ja natychmiast się z nim zgodziłam. Nigdy nie narzekałam, ale czasami naprawdę chciałam żyć w przyjemności. Często byłam świadkiem rozmów telefonicznych między moim mężem a jego byłą żoną. Z lekką zazdrością zdawałam sobie sprawę, iż Krysia i Oleńka często wyjeżdżają na wakacje. Widziałam też zdjęcia Krysi, która pochwaliła się nowym samochodem. Takie chwile sprawiały, iż czułam się smutna, iż musieliśmy odmawiać sobie wszystkiego. Dlaczego jestem gorsza od Krysi? Wolę kupić mieszkanie i spokojnie wydawać pieniądze, niż oszczędzać każdy grosz.

Moja mama niedawno sprzedała swoją działkę i była gotowa zainwestować pieniądze w zakup mieszkania dla nas. Według moich obliczeń te pieniądze, wraz z kwotą, którą zaoszczędziliśmy, wystarczyły na przyzwoitą opcję. Podziękowałam mamie z całego serca i pospieszyłam powiedzieć o tym mężowi. "Nie jestem pewien, czy te pieniądze wystarczą" - powiedział Wojtek. Z jakiegoś powodu moje wieści wcale go nie ucieszyły. "Więc dodajemy tę kwotę do jednego z naszych jednopokojowych mieszkań i kupujemy duży dom w eleganckiej okolicy" - powiedziałam z przekonaniem.

Nie rozumiałam, dlaczego Wojtek był tak zdezorientowany. Nasze oszczędności były na koncie mojego męża. Zapytałam go, ile dokładnie mamy pieniędzy, ale mój mąż odpowiedział mi w niejasny sposób.

Powiedział: "Muszę zobaczyć", "Dawno nie liczyłem", bo wystarczyło spojrzeć na saldo w telefonie. W tym momencie zdałam sobie sprawę, iż mój mąż coś przede mną ukrywa i zażądałam natychmiastowego sprawdzenia salda. To są wspólne pieniądze i mam prawo wiedzieć! Byłam kompletnie zszokowana, gdy zobaczyłam, iż na bilansie nie ma 65 tysięcy. Przylgnęłam do męża i zażądałam, aby powiedział mi prawdę.

Już czerwony na twarzy, Wojtek powiedział, iż przekazał nasze oszczędności Krysi. "Po rozwodzie zaciągnęła duże kredyty — na zakup samochodu, remont, kilka wakacji nad morzem." Nie mogłem pozwolić, aby moja córka dorastała w atmosferze tak strasznych długów. Zamknąłem więc wszystkie kredyty Krystyny" - wyjaśnił mi mąż.

W tym momencie nagle zdałam sobie sprawę, jakie miałam szczęście, iż zachowałam swoje przedmałżeńskie mieszkanie. Że nie zdążyłam zainwestować go we wspólną nieruchomość. I jak cudownie, iż moja matka nie zdążyła oddać nam pieniędzy ze sprzedanej działki. Bo już wiedziałam, iż jutro złożę pozew o rozwód. Zdecydowanie nie potrzebuję takiego mężczyzny!

Idź do oryginalnego materiału