Pierwsze książki Marka Krajewskiego z Edwardem Popielskim w roli głównej prezentowały bardzo różny poziom. Sam autor zdał sobie chyba z tego sprawę, w pewnym momencie zawieszając cykl. Wznowił go po czterech latach, znalazłszy dla „Łyssego” nową formułę – powieści szpiegowskiej. I trafił! Tyle iż w „Cyklopie” zaczynają powracać dawne demony. Szwankuje atrakcyjność fabuły, której wcale nie pomagają wyuzdane opisy zboczeń seksualnych.