Firmy kurierskie: są tańsze i droższe. Lepsze i gorsze. Wiele też zależy od obsługującego nasz obszar kuriera. Ale w tym przypadku nie jestem jednynym, który jest nieustannie rozczarowany jakością świadczonych usług – dlatego gwałtownie nie skorzystam z nich ponownie.
Rzadko kiedy mam pretensje do kurierów. Jako iż każdego miesiąca odbieram i wysyłam co najmniej kilkadziesiąt paczek – rozumiem trudy pracy. Rozumiem iż bywa to nieprzyjemne, męczące i miejscami irytujące. Za każdym razem staram się być możliwie jak najbardziej życzliwym i pomocnym.
Przywykłem już do tego, iż jedne firmy lepiej radzą sobie z powierzonymi zadaniami, inne gorzej. Ale jest jeden dostawca, który za każdym razem rozczarowuje. I szczerze – nie pamiętam, by w ciągu ostatnich kilku lat obyło się bez problemów. I mogę tutaj winić kuriera — bo ostatecznie to on skłamał, iż kilkukrotnie nie zastał mnie w domu. Ale jak spojrzałem szerzej na cały schemat usług i tego co mogę, a czego nie mogę. I po krótkiej dyskusji w redakcji okazało się, iż to nie tylko mój pech i moje niezadowolenie. Bo kto w ekipie miał (nie)przyjemność korzystać z ich usług – nigdy nie był zadowolony.
UPS: dostawca, którego wolę unikać
Na przestrzeni lat miałem z firmą do czynienia raptem kilka razy, ale tak naprawdę chyba nigdy (?) nie zdarzyło mi się otrzymać paczki do rąk własnych. Za każdym razem odbierałem ją z punktu odbioru paczek. Szczerze? Nie mam z tym większego problemu. Nie mam problemu z samym spacerem i odebraniem przesyłki, tym bardziej iż we wspomnianym miejscu zawsze pracują przemili ludzie. Fakty jednak są takie, iż nie tak powinno to wyglądać i w ostatnich dwóch tygodniach miałem piekny pokaz tego, dlaczego ściemnianie kuriera iż „nie zastał nikogo w domu” jest po prostu głupie.
Pierwsza przesyłka nigdy do mnie nie dotarła — jak się bowiem okazało, nadawca nie wpisał mojego adresu e-mail (prawdopodobnie zabrakło też numeru telefonu) — przez co nie miałem najmniejszego pojęcia, iż coś przyszło. Że coś czeka. Że coś się odbiło. W skrzynce na listy nie było żadnego powiadomienia (rozumiem, iż furtka i domofon przy klatce to utrudniają; ale nie było w tym nic trudnego bo jak się okazało po prześledzeniu przesyłki — w obu przypadkach w godzinach gdy „nie zastano mnie w mieszkaniu” – byłem w środku; po prostu nikt choćby nie próbował).
Drugi raz był jeszcze ciekawszy – bowiem tym razem miałem już powiadomienie e-mail o tym, iż paczka nadchodzi. Dostałem też wiadomość o której mogę się jej spodziewać — i kiedy zajrzałem w status po kilku godzinach… ten uległ zmianie, bo „nikogo nie było w domu” (bzdura). Dnia kolejnego kurier miał podjąć ponowną próbę. Według statusów z dnia kolejnego – podjął, po godzinie 9 rano „nikogo nie było w domu” (bzdura) — i nie pozostało mi nic innego, jak tylko oczekiwać na zostawienie paczki w punkcie odbioru. Żadnego kontaktu do kuriera, zaś strona internetowa nie oferuje kontaktu z konsultantem. Jest opcja wysłania maila (wymagane konto w usłudze, którego – oczywiście nie mam) albo rozmowa telefoniczna. Druga opcja jest prawdziwym kuriozum, z którego zdecydował się skorzystać redakcyjny kolega, który tak opowiedział mi o sprawie:
Ludzie się lubią dziwić, czemu jak mam jakąś sprawę, to załatwiam to mailem zamiast telefonem na infolinię? Cóż, albo mam pecha, albo inni szczęście. Paczka z popularnej sieci złapała dzień opóźnienia, więc niestety kurier „nie zastał mnie w domu”. Dostałem informację o kolejnej próbie na drugi dzień, co nie było na rękę. Kontakt mailowy to katastrofa, więc zadzwoniłem i wszelka chwała za istnienie telefonów i słuchawek. Czekałem około czterdziestu minut! Na to, aby ktoś się zdecydował odebrać, krążąc jak baran w rytm muzyczki infolinii. Najgorsze jednak miało nadejść, gdyż proces przekierowania był niesamowicie prosty. Czemu więc mówię o najgorszym? Paczkę ze sprzętem o wartości kilku tysięcy złotych przekierowałem na nowy adres bez żadnej weryfikacji, czy aby nie jestem oszustem.
Najwyraźniej brak weryfikacji to niejako standard – bo sam z punktu przechowywania również odebrałem przesyłkę (o niemałej wartości) „na gębę”. Moje „wylegitymowanie” polegało na podaniu nazwiska odbiorcy – bez żadnego dokumentu, kodu weryfikacyjnego czy innych środków które pozwoliłyby sprawdzić, czy aby na pewno się pod nikogo nie podszywam.
Ostatecznie (drugą) paczkę odebrałem, ale…
W końcu udało mi się odebrać drugą z wysłanych przesyłek (pierwsza „odbiła” się i wróciła do nadawcy; trudno oczekiwać innego wyniku skoro nie miałem pojęcia o jej istnieniu). Problem polega jednak na tym, iż skoro kurier i tak nie planował choćby podjąć próby jej doręczenia – mógł ją zostawić a punkcie odbioru już pierwszego dnia, zaoszczędziłbym dobę. Dlaczego tego nie zrobił? Pewnie wewnętrzny regulamin tego od niego wymagał, dla mnie to jednak kompletna paranoja i ostateczny powód, by nigdy więcej nie korzystać z ich usług.
Na co dzień korzystam z usług wielu firm kurierskich — zarówno typowo miejskich kurierów, jak i firm operujących w kraju czy międzynarodowo. Z żadną jednak nie miałem aż takich problemów i takich przebojów. Wiadomo iż zdarzają się czarne owce i paczki nie docierają. Wielokrotnie słyszę o listonoszach, którzy zamiast paczek roznoszą tylko awizo (pod tym względem moja Poczta Polska ma wzorowych pracowników, którym należą się pochwały!). Zdarzyło mi się też rozmówić z jednym z przedstawicieli konkurencyjnej firmy kurierskiej, po której to rozmowie wszystkie problemy ustały. Tutaj jednak nie ma z kim ani o czym gadać. Nie będę zakładał kont, ani spędzał bóg wie ile na słuchawce. Konkurencja jest duża, a sposób świadczenia usług — zarówno w kwestii kuriera obsługującego mój obszar, jak i samej firmy i tego co oferuje po „wyklikaniu” numeru przewozowego — sprawia, iż nie chcę mieć z nimi nic wspólnego. Ale jak wspominałem – to najwyraźniej nie tylko mój problem, bo redakcyjni koledzy którzy mieli nieprzyjemność korzystać z ich usług mają identyczne odczucia. Niedostarczone paczki, które z automatu lądują w punktach odbioru; brak fizycznych powiadomień; problemy z kontaktem. Na tę chwilę – podziękuję. I o ile coś się zmieni, to gwałtownie się o tym nie dowiem, bo cenowo firma niczym specjalnie nie czaruje, a trudno na niej polegać. Wszyscy inni robią to po prostu lepiej.