A to znamionuje przedwiośnie i zapowiada wiosnę. Od pewnego już czasu kwitną leszczyny, co tylko potwierdza, iż mamy do czynienia z kierunkiem przemian, który może budzić nadzieję. Dopiero co obchodziliśmy święta Bożego Narodzenia, a już myśl ucieka gdzieś w kierunku Wielkanocy.
Mamy wyraźnie dłuższe i sumarycznie jakby cieplejsze dni. Od rana i wczoraj, i dziś było, jako się rzekło, zauważalnie mroźno, ale świecące słońce sprawiało, iż chłód ten dość gwałtownie ustępował miejsca temperaturze dodatniej.
Może i niskododatniej, ale jednak był to chłód inny niż w listopadzie czy grudniu. W każdym razie, łatwo tu przedobrzyć i ubrać się albo za lekko, albo za grubo. Jedno i drugie może nas kosztować co najmniej przeziebienie, więc lepiej… dmuchać na zimne. À propos zimna: według prognoz spadnie śnieg. A choćby już – w trakcie prac nad tym tekstem – to zrobił. Kto to widział: śnieg zimą!…
„Budzi się z nocy nowy dzień…”
To cytat z piosenki śpiewanej przez Annę Marię Jopek. I dalej, mówią słowa piosenki: „… nieskalanie czyste niebo”. Jak dziś. Pierwsze promienie słońca przybyły nad wodę przede mną, ale wiadomo: z prędkością światła nie mam szans. Zwłaszcza, jeżeli wyjdę z domu za późno względem godziny wschodu naszej gwiazdy. Dziś jednak, w związku z minusową temperaturą, nie spieszyłem się zbytnio z opuszczeniem ciepłego lokum.
W chórze przedwiośnia prym wiodły dotąd głosy sikor, pełzaczy, kowalików, a choćby wróbli – te ostatnie hałasowały radośnie gdzieś za oknem, na podwórzu, uprzedzając w tym wspomnianego kosa.



Dziś zdałem sobie sprawę, iż do repertuaru tych wykonawców dołączyły dzwońce. Również grubodzioby. A jeszcze niedawno było na dworze tak dojmująco cicho, głucho i ciemno.
Z wykonawców niekoniecznie lokalnych, a być może i zagranicznych, gdzieniegdzie podśpiewywały pojedyncze czyże (pojedyncze osobniki z żerujących w koronach drzew stad), tudzież nosowo gwizdały nie aż tak stadne gile. Ptaki te polecą prawdopodobnie niedługo na lęgi gdzieś ku północy kontynentu, przynajmniej dawniej tak bywało. W dobie stosunkowo ciepłych, niezbyt śnieżnych zim, nie mam pewności, czy to rzeczywiście artyści zagraniczni, czy też koczujący artyści polscy. Jak to brzmi: „koczujący artyści”…
Dzięcioli czas
Już od stycznia dało się słyszeć zwiększoną aktywność audio-werbalną dzięciołów. Rozpoczęły swe perkusyjne zagrywki, niekiedy nie bacząc na to, na czym grają. Gdy przechodziłem późnostyczniowym czasem przez park Wodziczki, jeden z werbli zabrzmiał mocno metalicznie. W istocie, dochodził ze słupa wysokiego napięcia, który – zdaniem wykonawcy – dawał lepszy lub tylko inny dźwięk. Długo szukałem biednej tej ptaszyny, której wydawało się, iż jest muzycznym innowatorem, ale zobaczyłem ją dopiero wtedy, kiedy zerwała się i przeleciała do lasku. Miałem więc za mało czasu, by stwierdzić, czy był to dzięcioł duży czy średni.
Jednocześnie, w pobliżu, dawał o sobie systematycznie znać dzięcioł zielony. To ptak wyraźnie większy, a jego specyficzny głos (porównywalny ze śmiechem: chia-chia-chia-chia-chia-chia) sprawił, iż i moja buzia uśmiechnęła się. I on znamionuje bowiem czas przedwiośnia.



Wreszcie, pojawiły się w okolicy charakterystyczne jęczenia. One z kolei mówią o tym, iż do życia rwie się na całego również dzięcioł średni. Stąd stworzyłem naprędce rym, oparty o próbę zapisania jego głosu godowego: Łeee-łee-łee-łee!… – i żyć się chce!
Chwilowo nie posłyszałem jeszcze głosu najmniejszego z dzięciolej braci, występującej w naszym kraju – dzięciołka. Na wszystko przyjdzie czas. Nie wiem natomiast, czy nie zostałem świadkiem, jak przyszedł czas na dzięcioła czarnego. Była to sytuacja, którą udało mi się zaobserwować pierwszy raz w życiu.
Dzięciole, nie zadzieraj z jastrzębiem!
A było to tak. Posłyszałem nagle głos dzięcioła czarnego. Zacząłem nagrywać filmik z nadzieją, iż przyleci w moim kierunku. Tak też się stało. Nie był jednak sam. Towarzyszył mu inny ptak, który – jak się wydaje – nie miał pokojowych zamiarów. Albo dzięcioł czarny czymś mu się naraził, albo wydał się drapieżnikowi na tyle osłabiony, iż warto było podjąć próbę jego upolowania.
Dość powiedzieć, iż dzięcioł goniony był przez jastrzębia. I to nad moją głową. Ptaki latały w zawrotnym tempie, przelatując to tu, to tam, a wszystko to działo się pomiędzy gęsto rozmieszczonymi gałęziami całkiem dorodnych drzew – swoisty pokaz akrobacji.
Dzięki temu, iż gałęzie pozbawione były liści, miałem szansę sfilmować tę najważniejszą scenę filmu akcji, która nie mogła mieć kręconych dubli i stąd musiała zostać utrwalona raz, a dobrze.
Wreszcie, uczestnicy gonitwy zniknęli mi z oczu za ścianą drzew, a ja stałem z rozdziawioną buzią i gotowym nagraniem. Zainteresowani mogą je odszukać i obejrzeć, gdyż zamieściłem je na jutubowym kanale „Dziś w przyrodzie”. Ostatecznie jednak, nie wydaje mi się, by jastrząb dopadł dzięcioła. Ten ostatni prawdopodobnie wystrychnął go (jastrzębia) na dudka!