„You are not alone” Radima Korosa w UFO Art Gallery

magazynszum.pl 1 miesiąc temu

„Jeżeli nie jesteś w stanie z kimś wygrać, przyłącz się do niego” – to porzekadło, podobno ukute przez rdzennych Amerykanów, przychodzi na myśl w obliczu twórczości Radima Korosa.

Na wystawie „You’re not alone” Radim aranżuje dialog dwóch sztucznymi inteligencjami. Algorytmy rozmawiają między innymi o etyce sztuki w kontekście wpływania na scenę artystyczną wezbranej fali treści generowanych przez nie-ludzkich cyfrowych aktorów. Dialog jest (jak)żywy, erudycyjny; chatboty przerzucają się cytatami, raz odwołując się do Kurzweila, to znów do Nielsa Bohra, a kiedy indziej Kanta. Ta rozmowa wciąga, choć toczy się nie tyle na naszych oczach, ile ponad naszymi głowami. Przez ekran płyną dwie kolumny tekstu; pytanie-odpowiedź, teza-riposta, otwarcie nowego wątku – i tak bez końca. Sztuczne inteligencje prowadzą dysputę niezależnie od tego, czy ktoś śledzi jej zapis czy nie. Zdają się być bez reszty skupione na sobie nawzajem. Nie przestają dyskutować choćby po zamknięciu galerii. Kiedy późno w nocy idzie się Krakowską i mija UFO, można zajrzeć do środka przez okno; rozmowa trwa w najlepsze.

Widok wystawy, Radim Koros „You are not alone”, UFO Art Gallery, fot. Szymon Sokołowski
Widok wystawy, Radim Koros „You are not alone”, UFO Art Gallery, fot. Szymon Sokołowski
Widok wystawy, Radim Koros „You are not alone”, UFO Art Gallery, fot. Szymon Sokołowski
Widok wystawy, Radim Koros „You are not alone”, UFO Art Gallery, fot. Szymon Sokołowski

Następnego dnia, kiedy galeria znów jest otwarta i odwiedzamy wystawę, nie od razu znajdujemy ciemny pokój, w którym rozmawiają algorytmy. Najpierw wchodzimy do jasnej, mocno oświetlonej sali, w której wiszą obrazy Radima. Na pierwszy rzut oka są przede wszystkim afirmacją malarstwa i to we wszystkich jego zasadniczych aspektach jednocześnie: to pochwała koloru, przestrzeni, gestu, realności farby i magii iluzji, budowania narracji i posługiwania się czystą formą, tworzenia przedstawień i korzystania z wolności jaką malarzowi daje porzucenie przedstawienia i wejście w obszar abstrakcji. W euforii patrzenia na te obrazy mamy prawo domyślać się echa emocji, która towarzyszyła artyście podczas malowania. Wyobraźmy ją sobie jako euforia malarza, który – jak kiedyś Kandinsky, Klee, surrealiści czy twórcy abstrakcji lirycznej – jest wyzwolony od ograniczeń akademickiej formy, może na obrazie zrobić wszystko, i rzeczywiście to czyni: powołuje na płótnie całe nowe światy, mocą artystycznego gestu, zupełnie sam.

Tyle, iż malując Radim wcale nie jest sam. Nikt z nas już nie jest.

Artysta od lat rozwija malarską współpracę z algorytmami sztucznej inteligencji, a także z maszynami.

W jego pracowni ważne miejsce zajmuje rotor – kliniczny aparat medyczny do wykonywania zdjęć roentgenowskich przerobiony na robotyczną, obracającą się sztalugę, która bierze udział w tworzeniu prac malarza.

Na wystawie, obok dwóch jasnych sal z obrazami, znajduje się ciemne pomieszczenie, do którego zaglądaliśmy przez okno i w którym debatują ze sobą chatboty.

Ich rozmowa zamknięta jest – dosłownie – w ramach postmalarskiego obiektu, który przypomina jednocześnie obraz – i rozłożony na czynniki pierwsze ale działający komputer. Radim łączy na podobraziu w jedną kompozycję farby oraz procesory, twarde dyski, porty i kości pamięci – a także wymontowaną z laptopa matrycę LED, na której wyświetlany jest zapis dyskusji sztucznych inteligencji. Nie da się tu oddzielić malarstwa od hardwere’u; obraz staje się obudową maszyny, zaś elementy jej elektronicznej anatomii są wizualnymi akcentami obrazu; sztuczna inteligencja ożywia tę hybrydę swoją myślą, ekran jest jej głosem.

W hybrydalnej budowie tego obiektu odbija się dialektyczny charakter artystycznego projektu Radima Korosa. To dialektyka neoromantycznej wrażliwości i cyberpunkowej estetyki, wiary w tradycyjne jakości malarskiego medium i futurystycznego myślenia o miejscu malarstwa w pejzażu rzeczywistości definiowanej przez piątą rewolucję przemysłową.

Dialektyczny charakter ma także odpowiedź Radima na wezwanie by przyłączyć się do tego, czego nie możemy przezwyciężyć. o ile tym czymś jest inicjowana przez inteligentne algorytmy rewolucja w pojmowaniu relacji technologii i człowieczeństwa (a więc również rewolucja w rozumieniu istoty sztuki), to Radim przyłącza się do tego przewrotu. Ale czyni to na własnych warunkach. Nie rezygnuje z fizyczności malarstwa i zarazem nie cofa się przed wejściem w postmalarskie obszary rozszerzonej rzeczywistości. W obrazach Radima przybiera ona postać, dla opisania której słowem-kluczem jest kosmos.

Widok wystawy, Radim Koros „You are not alone”, UFO Art Gallery, fot. Szymon Sokołowski
Widok wystawy, Radim Koros „You are not alone”, UFO Art Gallery, fot. Szymon Sokołowski
Widok wystawy, Radim Koros „You are not alone”, UFO Art Gallery, fot. Szymon Sokołowski
Widok wystawy, Radim Koros „You are not alone”, UFO Art Gallery, fot. Szymon Sokołowski
Widok wystawy, Radim Koros „You are not alone”, UFO Art Gallery, fot. Szymon Sokołowski
Widok wystawy, Radim Koros „You are not alone”, UFO Art Gallery, fot. Szymon Sokołowski

Wyobrażenie kosmosu splata się często z odczuciem bezgranicznej samotności świadomego bytu, który staje w obliczu nieskończoności. Z kolei głos sztucznej inteligencji wprowadza nas do „doliny niesamowitości”. Jednocześnie jednak niesie ze sobą odpowiedź na doświadczenie kosmicznej samotności. Nie jesteśmy już sami.

Patrząc na obrazy Radima przez pryzmat kategorii Kosmosu nie zobaczymy pochłaniającego świadomość zimnego bezkresu. W imersyjnych światach, które maluje artysta, nie istnieje horyzont, perspektywa ani grawitacja. Jest za to przestrzeń, kolor i ożywiające go światło. To Kosmos pełen bytów i zdarzeń; jest w nim miejsce na abstrakcję i wyłaniające się z abstrakcyjnych struktur figuratywne motywy, na skojarzenia z historią malarstwa, ale również z mikrobiologią, astronomią i mitologią. A także na romantyczną, niemal fantastyczno-naukową wzniosłość „Space Opery”, na tętniące różową, organiczną energią „Narodziny” i na futurystyczną „Melancholię”, która w interpretacji Radima nie rozgrywa się w półmroku, ale przeciwnie, w jasnym świetle, wśród przesytu motywów i barw. Każde światło rzuca jednak cień; w czarnym pokoju, w którym trwa dialog sztucznych inteligencji, Radim wiesza obraz tak ciemny, jak jasne są pozostałe prace na wystawie. W tej malowanej czernią na czerni pracy odnajdujemy rozbłysk blasku – wybuch małej malarskiej supernovej, koniec (świata), który jest zarazem początkiem.

Obrazów Radima nie wystarczy objąć jednym spojrzeniem, żeby je zobaczyć. To przestrzenie przez które wędruje się wzrokiem, lawirując pomiędzy szczegółami, figurami, malarskimi zdarzeniami i wizualnymi fenomenami, z których wiele mogłoby być autonomicznymi kompozycjami, tematami samodzielnych obrazów. Każdy Kosmos składa się z mikrokosmosów; ten, który tworzy Radim nie jest wyjątkiem. Odbieranie jego obrazów w równym stopniu przypomina podróżowanie przez malarską przestrzeń, co jej czytanie, motyw po motywie. I między jednym i drugim nie ma sprzeczności; w tym wypadku lektura jest inną formą wizualnej wędrówki – i vice versa.

Co rządzi tym pulsującym energią uniwersum? Artysta? Przypadek? Radim wielokrotnie zapraszał ten ostatni do wspólnej pracy, pozwalając prowadzić się intuicji, słuchając podpowiedzi losowych procedur cyfrowego przetwarzania obrazów, a także nastawiając ucha na głos farby, która spływa po powierzchni płótna, wprowadza do gry własną logikę, sugerując kolejne, wcześniej nieplanowane, ale w ostatecznym rachunku najwłaściwsze posunięcia. Przypadek jest jednak jedynie pojęciem używanym na określenie tego, co nieprzewidziane. W kosmosie nie jesteśmy sami i nie ma w nim przypadków. Istnieją procesy, byty, światło, przepływy energii, świadomość; w tym sensie obrazy Radima mają charakter par excellence kosmiczny.

Idź do oryginalnego materiału