– Kiedyś pędziłam przez świat i wydawało mi się, iż organizm jest tak silny i odporny, iż udźwignę wszystko. Upadek i mój kryzys doprowadziły mnie do tego, iż dziś świadomie wiem, jak ze swoim organizmem postępować, by nie stanąć na granicy – mówiła w Świdnicy aktorka filmowa, telewizyjna i teatralna Katarzyna Glinka. Odtwórczyni wielu lubianych postaci serialowych i filmowych pojawiła się w świdnickiej bibliotece w związku z książką „Mnie też zabrakło sił”. Spotkanie przyciągnęło liczną publiczność.
Katarzyna Glinka urodziła się w Świdnicy, a jej rodzinnym miastem jest Dzierżoniów, w którym się wychowała. Rozpoznawalność przyniósł jej serial „Barwy szczęścia”. Występowała także na wielkim ekranie, m.in. w filmach „Wyjazd integracyjny” czy „Och, Karol 2”, oraz na teatralnych scenach. Widzom znana jest również z programów telewizyjnych, takich jak „Taniec z gwiazdami” czy „Twoja Twarz Brzmi Znajomo”.
W świdnickiej bibliotece aktorka pojawiła się w piątkowy wieczór, 21 listopada, w związku z książką „Mnie też zabrakło sił”. Na ostatnim ze spotkań autorskich z tego cyklu, towarzyszyły jej mama Krystyna oraz przyjaciółki. Publikacja, która miała swoją premierę na początku roku, stanowi osobistą i szczerą opowieść aktorki o załamaniu psychicznym, byciu na skraju depresji, drodze do terapii oraz budowaniu na nowo harmonii i spokoju w życiu.
– To jest książka o tym, iż choćby z największego dramatu i trudności życiowych można się dźwignąć i znaleźć drogę do nowej jakości, nowego życia. Wiele lat było mi bardzo ciężko się pozbierać, ale choćby po najgorszych trudnościach przez cały czas jest szansa na zmianę – mówiła w Świdnicy Katarzyna Glinka.
Choć była świadoma, iż ujawnienie swoich osobistych przeżyć może spotkać się z krytyką, nie zrezygnowała z tego kroku. – Ta książka powstała nie z myślą o tych, którzy będą ją krytykować, ale o tych, którym w tym momencie brakuje siły i którzy zupełnie nie wiedzą, co zrobić ani jak zacząć zmianę. Żyją w marazmie, nie potrafiąc dźwignąć się po tym, co ich spotkało – wyjaśniała.
Aktorka wyznała, iż minęło już dziesięć lat od wydarzeń, które najmocniej wstrząsnęły jej życiem. – Nie miałam zdiagnozowanej depresji, ale przez wiele lat tkwiłam w takim trudzie. Zupełnie nie wiedziałam, jak poradzić sobie z tym, co się ze mną działo. Pamiętam lata, kiedy te trudności moja głowa mieliła non stop – wspominała.
Z czasem zdecydowała się poszukać profesjonalnej pomocy. – Dałam sobie pomóc. Trafiłam na wspaniałych terapeutów, z którymi pracowałam nie nad światem czy nad tym, kto co mi zrobił, ale nad tym, co ja mogę zrobić, by ten świat zaczął funkcjonować inaczej – stwierdziła.
Książkę napisała wspólnie z psycholożką i terapeutką Urszulą Struzikowską-Marynicz. – Jest pierwszą zajawką tego, czym jest spotkanie z psychologiem. Dla mnie była to konfrontacja z dorosłym człowiekiem, który mnie w żaden sposób nie oceniał – jaka jestem, co myślę, co mówię. Była to bardzo bezpieczna przestrzeń, w której mogłam werbalizować swoje myśli i uczyć się tego na nowo. Nie ma się czego wstydzić, bo na naukę jest czas w każdym momencie życia. To była też piękna lekcja dla mnie – ja cały czas się uczę i kompletnie się tego nie wstydzę – przyznała.
Czym w tym czasie były jej wyzwania aktorskie, wymagające dużego zaangażowania emocjonalnego? – W tych trudnych momentach mój zawód był wybawieniem. Znalazłam bezpieczną przestrzeń, w której wcielałam się w inną postać. Uciekałam na scenę i nie czułam, ale nie było to dobre rozwiązanie. Na tamtym etapie, kiedy miałam natłok myśli, bardzo źle do siebie mówiłam, źle się ze sobą komunikowałam i dorzucałam do swojego plecaka kolejne trudności, ucieczka wydawała się jakimś rozwiązaniem – zauważyła. To jednak nie pomogło uporać się z problemami. – Dziś wiem, iż nie można od emocji uciekać, ale pozwolić im przez siebie przejść, byśmy je poczuli i by mogły z nas wypłynąć. Tylko w ten sposób możemy się oczyścić, zostawić przeszłość za sobą i ruszyć dalej – dodała.
Aktorka przyznała, iż w tej chwili poszukuje ról niosących pozytywne emocje. – Dziś bardzo potrzebuję pozytywnych zdarzeń i świadomie odmawiam dramatycznych ról. Moja odporność na silne emocje wciąż jest niewielka,więc rezygnuję z ról, które mogłyby kosztować mnie zbyt wiele – tłumaczyła. – Chcę rzetelnie wykonywać swój zawód, a to są prawdziwe emocje. Dziś wiem, jak dużą przestrzeń muszę zostawić dla siebie, by się ich pozbyć. Dlatego wybieram komedie. Jest mi tam dobrze i bezpiecznie. Takiej energii teraz bardzo potrzebuję – stwierdziła.
– Kiedyś pędziłam przez świat i wydawało mi się, iż organizm jest tak silny i odporny, iż udźwignę wszystko. Potem okazało się, iż tak nie jest, więc ten upadek i mój kryzys doprowadziły mnie do tego, iż dziś świadomie wiem, jak ze swoim organizmem postępować, by nie stanąć na granicy i znów nie znaleźć się w punkcie, w którym kompletnie nie mam sił ani nie wiem, jak dalej funkcjonować. Żeby zachować balans, dziś na tyle dobrze siebie znam, iż takie silne, emocjonalne role – owszem, ale może za pięć lat, kiedy poczuję, iż mój dobrostan będzie większy – przyznała.
Spotkanie z Katarzyną Glinką poprowadziła Anna Podbielska, kierowniczka Filii nr 2 MBP w Świdnicy. W jego trakcie aktorka podzieliła się również metodami psychoterapii, dzięki którym na nowo mogła się wewnętrznie odbudować. Była to szczera i otwarta rozmowa, mogąca stać się inspiracją do stawienia czoła trudnościom, nie bagatelizowania załamania psychicznego i poszukiwania drogi do lepszego życia.
/AN/
/fot. Michał Nadolski/

















