Wysypisko ludzkich wspomnień

filmweb.pl 2 tygodni temu
Zdjęcie: plakat


"Gdyby tylko ta ziemia mogła przemówić, co by powiedziała?" – zastanawia się każdy archeolog, cierpliwie przesypując ziarenka piasku w poszukiwaniu drobiazgów, które uchylą choćby rąbka tajemnicy przeszłości. "Gdyby te mury mogły mówić, czego dowiedzielibyśmy się o nas samych?" – zastanawia się każdy historyk przemierzający liczące setki lat budowle, doskonale zdając sobie sprawę, iż zachowane świadectwa opisują tylko skromny wycinek ludzkiej historii. Twórcy filmu "Here. Poza czasem", inspirując się przełomową powieścią graficzną Richarda McGuire'a, odpowiadają na te pytania. Choć prawdziwsze będzie stwierdzenie, iż próbują na nie odpowiedzieć. Bo choć zamysł kryjący się za filmem jest niezwykle interesujący, to wykonanie pozostawia wiele do życzenia.

  • CTMG, Inc.

Nominalnie bohaterem filmu "Here. Poza czasem" jest jedno konkretne miejsce gdzieś w Ameryce. Miejsce to nigdy nie zostaje w filmie nazwane, ale biorąc pod uwagę, iż na ekranie pojawia się William Franklin, gubernator New Jersey, można przypuszczać, iż znajduje się ono właśnie tam. W miejscu tym ustawiona zostaje kamera i przez niemal cały film będziemy oglądać to, co dzieje się przed jej obiektywem.

W teorii kamera rejestruje cały przekrój historii danej okolicy od czasów prehistorycznych do niemal współczesnych. W rzeczywistości Robert Zemeckis wraz ze scenarzystą skupili się niemal wyłącznie na XX wieku (z kilkoma wstawkami z czasów Franklina i jeszcze wcześniejszych, gdy tereny te przemierzali rdzenni mieszkańcy Ameryki).

Te "wspomnienia" miejsca (a później domu) nie są prezentowane widzom linearnie. Twórcy mieszają wątki, nakładają na siebie odległe w czasie wydarzenia. Ta decyzja w połączeniu z dość arbitralnym wyborem historii, którym poświęca się czas, ma najważniejsze znaczenie w odbiorze dzieła Zemeckisa. Trzeba bowiem całkowicie zgadzać się z artystycznymi decyzjami reżysera, by cieszyć się filmem. W innym przypadku seans "Here. Poza czasem" staje się nieznośnie męczącym doświadczeniem.

  • CTMG, Inc.

Większość czasu ekranowego zagarnia dla siebie rodzina Richarda (Tom Hanks). jeżeli więc uznacie innych bohaterów za ciekawszych, musicie się przygotować na serię niekończących się frustracji, gdy będą nieoczekiwanie znikać z ekranu, by powrócić jedynie w drobnych epizodach rozniecających ciekawość, ale bez satysfakcjonujących rozwiązań. Ale choćby ci widzowie, których zainteresowały losy Richarda, jego ojca Ala (Paul Bettany) i żony Margaret (Robin Wright), nie będą w pełni zadowoleni. Rwana fabuła wytrąca z poczucia immersji, a niektóre wątki mogą wręcz doprowadzać do wściekłości. Łatwo jest je bowiem uznać za marnotrawstwo czasu (jak choćby kilka zupełnie przypadkowych anegdotek z życia Williama Franklina).

Co gorsza, mieszanie linii czasowych wcale filmowi nie służy. Owszem, dzięki temu Zemeckis może się bawić formą wizualną i montażem, co często przynosi piękne rezultaty. Nie pomaga jednak samej opowieści. W "Here. Poza czasem" brakuje poczucia obcowania z historią, a wspomnienia nie mają żadnej wagi bez nakreślenia kontekstu przeszłości i przyszłości. Ktoś mógłby zaryzykować stwierdzenie, iż film stanowi studium pamięci człowieka cierpiącego na demencję – poszczególne wspomnienia mieszają się ze sobą w przypadkowy sposób. Ale Zemeckis nie jest artystą eksperymentującym z doświadczaniem rzeczywistości. Jego film nie mówi nic o naturze wspomnień. Wybrana forma ma wyłącznie walor estetyczny.

  • CTMG, Inc.

Zemeckis mimo wszystko nie jest dyletantem w swoim fachu. Jego bogate doświadczenie co chwilę daje o sobie znać. Dlatego też w "Here. Poza czasem" pełno jest momentów, którymi można się zachwycać, które wzruszają do łez i poruszają mocnym komentarzem na temat aktualnego stanu Ameryki. Do najlepszych scen należy ta, w której jeden z bohaterów dostaje w prezencie na urodziny samochód i musi wysłuchać wskazówek, jak zachować się w przypadku zatrzymania przez policję. Te świetne sceny jednak jedynie w bolesny sposób przypominają, iż Zemeckisa stać na opowiedzenie dużo lepszej historii. Czasem lepiej jest oglądać film bez złudzeń niż widzieć w nim zmarnowany potencjał, który na zawsze pozostanie poza czasem.
Idź do oryginalnego materiału